wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 6

Gorące podziękowania dla niezrównanej Akemi za zabawne obrazki. Zawsze chciałam mieć ilustratora moich historyjek:))


   Do Klanu Cycatych Barbi należały najładniejsze dziewczyny na uczelni. Zawsze nienagannie ubrane w najmodniejsze ciuchy, w idealnych makijażach i butach na niebotycznych obcasach stanowiły obiekt westchnień chłopców i zawiści sporej grupy dziewczyn. Ani jeden włosek nie odstawał na ich głowach w złą stronę. Nie bez powodu były uznawane za uniwersyteckie piękności i wielu studentów marzyło o zaproszeniu ich na randkę. Byli też i tacy, którzy nazywali je manekinami. Tymi się jednak nie przejmowały i całkowicie ich ignorowały. Sprawiały wrażenie pustych lalek, ale pod tymi wymalowanymi fasadami kryły się całkiem sprytne i zaradne osóbki. Znały się od przedszkola i doskonale bawiły swoim towarzystwie. Wybranie Gabrysia na swojego idola było z ich strony głęboko przemyślaną decyzją i chroniło w pewien sposób przed natarczywością innych osobników odmiennej płci.

Tego dnia Klan jak każdego ranka, czatował pod męskim akademikiem. Stały jednak na uboczu, starając się nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi. Bacznie obserwowały każdą osobę wchodzącą do środka. Na widok Gertrudy, ubranej jak zwykle w jeansy i obcisły sweterek, pięć par idealnie wyregulowanych brwi lekko się zmarszczyło, a pięć par szkarłatnych warg wydało z siebie oburzone prychnięcia. Dziewczyna najwyraźniej zmierzała do mieszkania Gabrysia i nie był to pierwszy raz kiedy ją tutaj spotkały. Wyraźnie coś się działo i należało to sprawdzić.
- Xena za dużo sobie pozwala, chyba poluje na naszego kapitana – odezwała się Ilona.
- Trzeba ją przywołać do porządku – odezwała się jedna z dziewcząt. – Tylko kto to zrobi? Ona jest niebezpieczna, ostatnio podobno pobiła jakiś oprychów w parku.
- Ja nie mogę, mam nową bluzkę i wydałam majątek na tego misiaczka z kryształków – wydęła szkarłatne usta najniższa z nich.
- A ja sobie wczoraj zrobiłam tipsy, najnowszy wzór – pokazała z tryumfalnym uśmiechem swoje palce inna. Przez chwilę dziewczęta całkowicie zapomniały o swoim problemie i podziwiały jej dłonie, wzdychając z zazdrości. Takie ozdóbki były bardzo drogie i nie było je na nie stać.
- No dobra, ja z nią pogadam. Ale gdyby się zrobiło gorąco macie mi przyjść z odsieczą – mruknęła do nich groźnie Ilona. – Jak mi któraś ucieknie, to niech od razu skorzysta ze swojego paszportu, bo znajdę i zrobię ognisko z najlepszych ciuchów  i kosmetyków!
- Wiesz, że nigdy byśmy tego nie zrobiły. Jesteś wspaniała, taka odważna i stanowcza – dziewczęta obstąpiły ją dookoła i zaczęły zsypywać komplementami. Ilona patrzyła na nie z powątpiewaniem, doskonale znając tchórzliwe natury koleżanek. Były z nich świetne manipulatorki i do perfekcji opanowały kobiece sztuczki, ale nie należały do odważnych osób. Zresztą nie miały takiej potrzeby, zawsze znalazło się męskie ramię gotowe chronić je przed każdym złem. Od przedszkola była ich liderką. Wiedziały doskonale, że jak się nie spiszą jest zdolna do spełnienia swoich pogróżek.
- Idziemy do szkoły, tam dopadniemy tą podrywaczkę! Nie pozwolimy, żeby Gabryś wpadł w szpony kogoś, kto nie wie nawet co to jest makijaż! – Ruszyły przed siebie kręcąc zalotnie biodrami, a za nimi cała gromadka studentów, nie mogących oderwać wzroku od tych cudów natury.
Niestety tego dnia nie udało się Klanowi zrealizować swoich planów. Gertruda była nieuchwytna, a po szkole poszła gdzieś z nowym studentem. Próbowały ją dogonić, ale zgubiły ją z oczu, gdzieś w okolicy Galerii Handlowej. Ze zdumieniem jednak wcześniej zauważyły skradającego się za tą parą Gabrysia i nie miały pojęcia co o tym sądzić. Czyżby kapitan był zazdrosny o Xenę i próbował zepsuć im randkę? To by wskazywało, że sprawa jest poważniejsza niż sądziły.

***
 Gabryś dowiedział się o umówionym spotkaniu Michała i Gertrudy już poprzedniego dnia. Zawczasu zabezpieczył sobie wyjście awaryjne, gdyby tej słodkiej parce przyszło do głowy coś więcej niż zakupy. Miał nadzieję, że poprzestaną na wybraniu sukienki dla dziewczyny. W końcu młody musiał się kiedyś uczyć. Szybko się jednak przekonał, że nic z tego. Bardzo szybko uporali się  ze sprawunkami i skierowali się do pobliskiej kawiarni. Dobrze znał ten lokal. W środku panowała zawsze bardzo intymna atmosfera. Stoliki były odgrodzone od siebie ściankami. Klienci siedzieli w małych, eleganckich lożach. Przyciemnione światła, zapach kadzideł i bujne rośliny doniczkowe sprawiały, że było to idealne miejsce na małe mizianko.
   Wczesnym rankiem kapitan udał się do sekretariatu uniwersyteckiego z ogromną bombonierką, pełną wiśni w czekoladzie i różą w zębach. Podał jedno i drugie pani Oli, która była tam niewątpliwą  królową. Długo szeptał jej na ucho swoją niecodzienną prośbę. Z początku kobieta się wzbraniała zasłaniając przepisami, ale czar Gabrysia w końcu i na nią zadziałał. Zgodziła się mu pomóc w drodze wyjątku. Nie można przecież pozwolić, żeby ta straszna dziewczyna z mięśniami jak u atlety, terroryzowała nowego studenta. Nie przepadała za Gertrudą, uważała, że kobieta powinna pozostać kobietą. A z tej całej, jak ją nazywali  studenci Xeny to takie ni to, ni sio.
   Gabryś schował się za dużą palmą i zza niej obserwował rozwój wypadków. Z początku para tylko grzecznie rozmawiała, jedząc lody i popijając jakieś kolorowe drinki. Żartowali i wygłupiali się w najlepsze, a za każdym razem kiedy Michał nachylał się do dziewczyny, kapitanowi ściskało się serce. W którymś momencie chłopak założył za ucho Gertrudy nieposłuszny kosmyk, a ta roześmiała się perliście. Wkurzony mężczyzna zachwiał się niebezpiecznie na krześle i chwycił pobliskiej palmy by się nie przewrócić. Pokłuł sobie palce do krwi i nawet tego nie zauważył. Liczyła się tylko bezczelna amazonka, która kokietowała właśnie jego krasnoludka. Musiał z tym skończyć! Natychmiast! Złapał za telefon i zadzwonił do sekretariatu.
   Zaaferowany mężczyzna, któremu na widok manewrów tej paskudnej dziewuchy zagotowała się krew,  nie zauważył, że jego współlokator dość dziwnie się zachowuje. To zbliżał się, to oddalał od swojej towarzyszki. Podskakiwał też co chwilę na krześle i wiercił się niespokojnie na wszystkie strony. Wyglądało też na to, że mamrocze coś do siebie.
- Ona ma włosa w nosie, całkiem fajnie się kręci – mruczał cichutko COSIK. – Myślisz, że jak ma katar i kapie jej z dziurek, to się prostuje? Twoja dziewczyna jest loczkonosem! – zachichotał.

- Przymknij ryjek, jem lody – skrzywił się z obrzydzeniem chłopak. Błoga cisza trwała tylko przez chwilę.
- Co chwilę drapie się między palcami stóp. Ja bym z nią na basen nie poszedł, nie mówiąc już o wspólnym prysznicu - parsknął stworek. – Wyobraź sobie te paskudne, oślizgłe ślady jakie zostawia za sobą na posadzce. Prawie jak zombie. Na drugi dzień pewnie wyrastają tam pieczarki, muchomory lub inne grzybki. Lubisz śluz i zapach wilgoci?

- Ohyda! Przestać gadać te bzdury! Nie uda ci się obrzydzić mi Gerdi! – Żołądek jednak myślał zupełnie co innego niż jego właściciel, którego lekko go zemdliło. Przeklęta wyobraźnia często działała na niekorzyść chłopaka.
- Ha! To się jeszcze okaże! – dobiegł go zarozumiały pisk. W tym momencie zadzwoniła komórka dziewczyny. Odebrała ją i zrobiła zaskoczoną minę.
- Przepraszam cię Miki, ale muszę wrócić do szkoły. Podobno coś tam trzeba poprawić w dokumentach. Dziwne, że to wyszło akurat teraz. Chodzę na ten uniwerek już trzeci rok. Było naprawdę miło, spotkamy się jutro. Pa – chciała pocałować go w policzek, ale odwrócił głowę, pracowicie mieszając w filiżance z kawą. Doszła do wniosku, że najwyraźniej nie zauważył jej czułego gestu. Był najsłodszym i najniewinniejszym chłopcem, jakiego kiedykolwiek poznała. Uśmiechnęła się więc tylko i pomachała mu na pożegnanie.

***
Gabryś oczywiście popędził do domu. W jego duszy ze wszystkich sił, darł się radośnie skowronek. Randka się rozpadła, a Miki nie dał się obcałowywać temu babsztylowi. Zapowiadał się całkiem miły wieczór. Z miną udomowionego niedźwiadka zaczął przygotowywać kolację, co w jego przypadku polegało na byle jakim nakryciu stołu i odgrzaniu gołąbków przyniesionych przez matkę. Włożył do wiadereczka po ogórkach zerwaną po drodze z klombu różę i z lubością pociągnął nosem. Pachniało bosko, Miki właśnie pojawił się w przedpokoju, a po Gertrudzie została tylko mgła. Życie w tej chwili wydawało mu się piękne.
- Hej – głos chłopaka był jakiś cichy.
- Może coś zjesz? Wyglądasz na osłabionego. Spotkania z tą harpią ci nie służą – mruknął Gabryś, patrząc na blade policzki chłopaka.
- A co masz? – zaczął węszyć zaciekawiony.
- Przysmaki z maminej kuchni, a na przystawkę maślaczki w occie – otworzył przed nosem Mikiego słoik. Nabrał na widelec brązowy kapelusik za którym lekko ciągła się marynata i chciał mu włożyć do ust. – Spróbuj, pychota!
- Ee…! – gwałtownie pozieleniał, bo przed oczami stanął mu jak żywy obraz porośniętych obficie grzybkami stóp Gerdi. Zasłonił sobie twarz rękami i umknął do łazienki. Po chwili rozległ się stamtąd odgłos wymiotów.
- Biedaku, pewnie te lody ci zaszkodziły. Kładź się, zrobię ci ziółka – krzyknął w stronę drzwi Gabryś. Niezbyt mu to wychodziło, ale po trzykrotnym przeczytaniu przepisu udało mu się przygotować napar. Kiedy wrócił, Miki przebrany w piżamę, z lekko zielonkawym obliczem leżał już w łóżku. - Wypij szybko, mnie zawsze pomaga – przytknął mu filiżankę do ust.
- Dzięki, jesteś aniołem. Trochę wyrośniętym i skrzydełka jakby nie w tym kolorze, ale i tak jestem ci wdzięczny, że się mną opiekujesz. Straszna ze mnie łamaga, co? – chłopak pił powoli parujący płyn i zerkał nieśmiało wielkimi, lśniącymi oczami na mężczyznę.
- Głuptas – pogłaskał go po głowie – przecież zrobiłbyś dla mnie to samo.
- Pewnie tak, ale nie zgniatałbym ci przy tym nóg – Kapitan na to oświadczenie zerwał się zmieszany z materaca, na którym usiadł i został niespodziewanie zatrzymany przez chłopaka, który rumieniąc się złapał go za rękę. – Zostań na chwilę, strasznie tu zimno.
- Posuń się – Gabryś bezceremonialnie wpakował się obok niego na łóżko. – Ogrzeję cię, przy mnie nigdy nie zmarzniesz – Objął go ramionami i przyciągnął do siebie. Smukłe plecy natychmiast się w niego wtuliły, a okrągły tyłeczek  oparł o uda. Miki miał w pierwszej chwili zamiar zaprotestować, kiedy poczuł za sobą, duże muskularne ciało, ale było mu tak dobrze i ciepło, że szybko zmienił zdanie. Cicho pomrukując przymknął oczy. Ogarnęło go zmęczenie, dreszcze zaczęły mijać, a powieki same opadły. Po chwili już spał z błogim uśmiechem cichutko posapując. Tymczasem mężczyzna czynił heroiczne wysiłki, żeby nie przyssać się do słodko pachnącego karku. Dzielnie walczył ze sobą jakieś pięć minut, aż się z westchnieniem poddał. Przyłożył usta do smukłej szyi i delikatnie musnął nimi miękką skórę. Badał jej fakturę, lizną kilka razy próbując smaku. Na koniec zrobił małą, w jego przekonaniu malinkę, zaznaczając swojego krasnoludka. Przez chwilę był dumny z podpisu i przyglądał mu się z satysfakcją. Kiedy jednak po kilku minutach wrócił rozsądek złapał się za głowę. Nie miał pojęcia jak wytłumaczy Michałowi swoje zachowanie. Pozostawało mu tylko mieć nadzieję, że się nie zorientuje co to takiego. Wkrótce i on zasnął ukołysany miarowym stukotem serca chłopaka.

***
 Następnego dnia rano Michał, myjąc przed lustrem zęby, zauważył na szyi podejrzanego siniaka. Wielkości monety dziesięciogroszowej, okrągły i czerwony szpecił jego gładką skórę. Miał dziwne wrażenie, że dostrzega ślady zębów.
- Gabryś, zobacz. Chyba mnie ugryzł kleszcz – kapitan rzucił okiem na wskazane miejsce i lekko zmieszany, szybko odwrócił głowę.
- Skąd by w domu wziął się kleszcz? To na pewno jakiś duży komar – stwierdził, usiłując nadać pewność swojemu głosowi, co średnio mu wyszło, bo po chwili usłyszał ponownie Mikiego.
- Pójdę zapytać pielęgniarki, nie chcę się zarazić tą… no… bore coś tam – chłopak zarzucił plecak na ramię i ruszył do drzwi. Gdy się tylko za nim zamknęły kapitan jęknął rozdzierająco.
- Cholera, jak nic, dostanę dzisiaj w pysk! A tak dobrze mi wczoraj poszło! – Gabryś zaczął intensywnie myśleć nad rozwiązaniem tego trudnego problemu. Nic jednak inteligentnego nie przychodziło mu do głowy poza porwaniem i zamknięciem gdzieś na kilka dni szkolnej pielęgniarki. Zresztą chłopak, mógł się zwrócić do kogokolwiek innego. Pozostawało mu tylko przyjąć swój los z pokorą i mieć nadzieję, że kara nie będzie zbyt surowa. Na wspomnienie upajającego zapachu ciała chłopaka na jego przystojnej twarzy pojawił się rozmarzony uśmiech, a wszystkie troski odleciały w siną dal.

***
Michał próbował wejść do szkoły, ale drogę zagrodził mu niespodziewanie gęsty tłum. Najwyraźniej coś ciekawego działo się w holu. Studenci utworzyli zwarty krąg wokół dwóch awanturujących się osób. Zaciekawiony chłopak zaczął się przeciskać do przodu. Odgłosy kłótni były coraz wyraźniejsze. Biorące w niej udział osoby wydały mu się znajome. Dzięki smukłej figurze i urokowi osobistemu, udało mu się dotrzeć do pierwszych rzędów gapiów. To, co zobaczył bynajmniej mu się nie spodobało. Gertruda przyciskała do filaru swoim sporym biustem Ilonę. W kraciastej koszulce rozpięło się kilka guziczków i widać było koronkę stanika.
- Tylko tyle potrafisz, ty złodziejko cudzych chłopaków? – wrzeszczała na nią wkurzona Ilona. – Myślisz, że siłą wszystko załatwisz?! – drobna, z pałającymi policzkami i błyszczącymi zielonymi oczami, bynajmniej nie wyglądała na przestraszoną, choć sięgała rywalce ledwie do ramienia.
- Zamknij się w końcu upierdliwa mucho i przestań mi jazgotać do ucha! Nabiłaś czymś tą wylakierowaną głowę i bredzisz! – Gerdi także zaczynały ponosić już nerwy na to małe, namolne stworzenie. – Wracaj do swojego Klanu Farbowanych Małp i daj mi spokój!
- Chyba nie zaprzeczysz, że codziennie łazisz do mieszkania kapitana?- Na to oświadczenie rozległ się groźny pomruk zebranych w holu dziewcząt. Gabryś był szkolną ikoną i nie miały zamiaru oddać jej byle komu.
- A co cię to obchodzi? Nie będę ci się tłumaczyć! - Nie miała ochoty wyjaśniać dziewczynie swoich osobistych spraw i to jeszcze w obecności tylu świadków.
- W takim razie co powiesz na zawody. Przegrana odpuszcza i wycofuje się – Ilona zadzierała wysoko głowę, chcąc jej spojrzeć w oczy. Ze zdumieniem stwierdziła, że są naprawdę piękne, mimo braku jakiegokolwiek makijażu. Duże, błękitne i kryształowo czyste, jak letnie niebo, okolone firanką długich, miękkich rzęs.
- I na czym niby miałyby polegać? – Dla świętego spokoju zamierzała zgodzić się na każdy, najgłupszy nawet pomysł dziewczyny. – Podaj miejsce i czas!
- Tutaj, natychmiast! Zawody w całowaniu na czas! – Wypaliła, patrząc jej wyzywająco w twarz. – Publiczność zdecyduje. Co tchórzysz?!
- Nigdy! – Czerwona jak burak Gertruda spojrzała na nią dumnie.
.............................................................................................................

To słodki COSIK autorstwa Akemi

10 komentarzy:

  1. Dzięki za kolejny rozdział. Ciekawe co Gabryś jeszcze wymyśli i z kim będą całować się dziewczyny... Może z Michałem? A Kapitan wpadnie w furię hehe...
    Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj ten Gabryś najpierw robi później myśli ale ma świetne plany i nawet mu wychodzą:) COSIAK obrzydza Gercie na potęgę zabawnie ale może i Michaś zaczyna dochodzić do jakichś wniosków ze to jednak nie to. Cycate Lale to niezły wątek komediowy ale oby te całusy nie były z Mikim on jest tak bardzo niewinny że nawet nie wie jak wygląda malinka rozkoszne na prawdę:)
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę tu bo mam coś z internetem nie tak i będzie najbliżej w czwartek. Notki i komentarze będą ale na gg się nie dostane. Zaprasza na ostatni rozdział Wyzwoleńczej Mocy Anioła:)

      Usuń
  3. O Boziu... Ty to wiesz jak zakończyć rozdział i wkurzyć czytelnika tym, że musi czekać na następny... Oby szybko, ty wredna istoto ;)
    Co do samej treści... Gabryś to nadal mój ulubieniec. Po prostu kocham tego podstępnego miśka.
    "- Ona ma włosa w nosie, całkiem fajnie się kręci – mruczał cichutko COSIK. – Myślisz, że jak ma katar i kapie jej z dziurek, to się prostuje? Twoja dziewczyna jest loczkonosem!"
    i komentarz chyba nie potrzebny
    Tymi zawodami mnie zaintrygowałaś. Niby rzuciłaś mi spoiler do tego rozdziału na GG, ale i tak trochę mnie zaskoczyłaś i aż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i opisu pojedynku dziewczyn.
    A jak już jesteśmy przy Ilonie i jej KCB... Coś mi się wydaje, że ta jedna dziewczyna należy do grona umiarkowanie inteligentnych ludzi i nie jest tak pusta jak jej koleżanki ;) Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
    Ariana

    P.S. Wybacz chaos w wypowiedzi, ale pisząc oglądałam CSI: Miami i tak jakby się za bardzo zagapiłam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Całuśne zawody!!
    Gabi i Miki awww malinka;3 proszę o więcej, aww chce chce chce !
    Mam ostatnio straszne dni, dużo pracy po nocy, plus nauka i niestety jak wiesz " codzienne" sprawy...
    Kocham Cię ;3 Pisz szybciutko ;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    hahha rozdział boski, ciekawe jak by klan cytatych barbi zareagował jak by się dowiedział,z e ich obiekt westchnień lata za Michałem.... cosik jest rewelacyjny, robi wszystko aby Michasiowi obrzydzić Gerdi... Bardzo długo Gabryś zwalczał pokusę aby nie posmakować karku Michała.... Coś mi się wydaje, że coś zaiskrzy między Gerdi a Iloną....
    Rewelacyjnie wyszedł ten cosik...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś mi się widzi, że Ilona i Gertruda będą razem ;) Przynajmniej nie będzie trzeba pozbyć się jej zbyt brutalnie :D Rozdział przyjemny w czytaniu, błędów nie wyłapałam ;) Gabryś trochę przesadza, ale to normalne ;) Biedak się zakochał i nie wie co może zrobić z tym fantem ;) Zaś Miki... COSIK na pewno zrobi z niego geja, a raczej uświadomi mu to ;) Heh... Cycate są niezłe xD Ich logika mnie dobija :P niby puste lalki, ale sprytne... I tchórzliwe :P Hehehehe :D biedaczki :D Ciekawe co zrobią jak dowiedzą się, że Ilona będzie z Gerti (jeżeli będzie xD). Nie mogę się tego doczekać.
    Życzę weny i zapraszam do siebie
    gemmafurore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach ten Gabryś, nasz mały (no dobra, nie taki mały) dywersant. Chociaż pomysłowy, nie powiem, że nie. Wiesz, że go całym tym swoim walniętym serduszkiem dopinguje. Ale z tą malinką to zaszalał. Biedaczyna źle skończy jak się niewinny i jakże naiwny Michaś zorientuje...
    COSIK to sama radość po prostu. Pięknie obrzydza mu Gerti, koncertowo wręcz. Rysuneczki to już w ogóle pięknie obrazują.
    Na zawody się doczekać nie mogę, przeczuwam coś żenialnego :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, cosik też jest wredny... bo tak Gertrude obrzydzał krasnoludkowi, zawody na całowanie ciekawe otóż kto je wygra... :)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń