Gabryś od
rana latał w samych majtkach i doprowadzał współlokatora do szału. Przed oczami
migał mu to wypięty tyłek, to ładnie umięśniony brzuch, to nagie udo. Bałwan
wyprał poprzedniego dnia wszystkie swoje jeansy i oczywiście żadne jeszcze nie
wyschły, a w tych, które miał przygotowane
do ubrania urwał guzik i nie potrafił go przyszyć.
- Daj to
ofiaro jedna! – chłopak nie wytrzymał i wyrwał mu z rąk nieszczęsne spodnie.
Starannie przy tym omijał wzrokiem jego potężne ciało, a na twarzy wykwitły mu
ciemne rumieńce. – W zamian zrobisz dzisiaj kolację!
- Jesteś
najmilszym krasnoludkiem na świecie – zadowolony mężczyzna, znienacka ujął go za brodę i cmoknął w policzek.
- Precz z
łapami i zabieraj mi sprzed oczu ten goły zadek! – Miki pracowicie zajął się
naprawą, chcąc wymazać z mózgu obraz jędrnych pośladków kumpla opiętych
ciasnymi bokserkami. Miał wrażenie, że kompletnie mu odbija i nie miał pojęcia,
dlaczego Gabryś wzbudza w nim takie emocje. Kiedy tylko skończył, rzucił
kapitanowi jeansy jakby co najmniej parzyły, porwał plecak i zwyczajnie uciekł
z domu. Z ulgą odetchną chłodnym, porannym powietrzem. Na przystanku
tramwajowym czekała już na niego Gertruda. Uśmiechnęła się do przyjacielsko, a jego rozszalałe serce natychmiast się uspokoiło.
- Fajnie, że
jesteś – usiadł obok niej.
- Coś taki
czerwony i zdyszany? Nie musiałeś się tak śpieszyć, za chwilę odchodzi
następny.
- Ten głupi
Grizzli wkurza mnie od rana, zawsze robi wszystko na ostatnią chwilę i sieje
potem panikę – tłumaczył się mętnie. Przecież się nie przyzna , że zwiał, bo
ich małe mieszkanko wydawało mu się dziwnie ciasne i duszne.
***
Kapitan dobrze wiedział, że swoim
zachowaniem znowu wypłoszył chłopaka. Nie mógł się jednak powstrzymać, by go
nie prowokować. Wyglądał tak uroczo kiedy się rumienił i odwracał speszony
wzrok, a potem zaciskał drobne dłonie na oparciu krzesła i prychał jak
rozdrażniony kociak. Będzie musiał sam iść do szkoły, ale było warto. Kiedy
dotarł na miejsce, na dziedzińcu spotkał Bartka, siedzącego na murku i
przeglądającego podręcznik. Czarne włosy miał związane w luźny kucyk. Ubrany w
sportową białą koszulkę i czarne jeansy wyglądał elegancko i jakoś tak
arystokratycznie. Niejedna przechodząca obok dziewczyna nie mogła od niego
oderwać wzroku, ale żadna nie odważyła się podejść i zagadać. Gabryś przysiadł
się do niego, miał jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia wykładów.
- Coś ty taki markotny i gdzie masz
małego? – zapytał od razu Bartek, bystrym wzrokiem omiatając sylwetkę
przyjaciela.
- Chyba miał coś do załatwienia, bo
wcześniej wyszedł – odezwał się niepewnie mężczyzna. Nie chciał na razie
wtajemniczać kumpla w swoje plany. Nie dał by mu potem spokoju i zasypywał
dobrymi radami.
- Czy ta ważna sprawa o świcie, to
mogła być randka z Gertrudą? – zapytał z przekornym uśmieszkiem i wskazał na
przechodzącą w oddali rozchichotaną parę, tak bardzo zajętą żywą dyskusją, że
nie dostrzegali niczego wokół siebie. – Nasza Xena ostro się za niego zabrała i
najwyraźniej Miki nie ma nic przeciwko temu. Ja na twoim miejscu nie dawałbym mu
tyle swobody.
- Oni się tylko kumplują, Zresztą co
mam zrobić? Mają razem wykłady, jak się wtrącę wyjdę na zazdrosnego głupka! –
wzruszył ramionami Gabryś. – Poza tym nie jestem aż tak zainteresowany – otworzył
batonika i zaczął go spokojnie zjadać. Z całej siły starał się wyglądać na
beztroskiego i wyluzowanego.
- Jak będziesz tak ściskał tą czekoladę,
to ją udusisz – zachichotał Bartek, patrząc na przeciekającą przez palce kolegi
brązową maź. – Możesz już przestać udawać obojętnego, za dobrze cię znam.
Chłopak wpadł ci w oko i teraz szlag cię trafia, że ta wielka baba radzi sobie
z nim lepiej od ciebie.
- Stary – kapitan klepnął go w plecy aż
zadudniło – może byś się zajął własnym życiem uczuciowym. Wygląda na to, że u
ciebie ostatnio posucha. Chyba masz jakiś problem, bo zmieniasz facetów jak
rękawiczki. A Miki niech sobie robi co chce – dodał chłodno – nie jestem jego
niańką.
- Skoro tak, to chyba cię nie
zainteresuje, że Gertruda wzięła go właśnie za rękę i ciągnie w krzaki!- odezwał
się, spoglądając gdzieś ponad jego ramieniem.
- Co takiego?! – kapitan podskoczył
gwałtownie, stracił równowagę i spadł z murku do tyłu, prosto w dorodne
pokrzywy. Klnąc siarczyście zaczął się gramolić przy akompaniamencie
porykiwania Bartka. – Podaj rękę idioto! – warknął na kumpla. – Gdzie oni się
podziali? – zaczął się rozglądać jak tylko stanął na własnych nogach.
- Poszli na wykłady, to był żart.
Chciałem zbadać twój poziom obojętności wobec malucha – Bratek umknął, zanim
przyjaciel zdążył mu zadać pierwszy cios.
***
Kiedy Gabryś wrócił po południu do
domu, Miki stał właśnie przed lustrem i najwyraźniej się stroił. Rozpuścił
kasztanowe loki na ramiona. Jedwabna koszula i miękkie, materiałowe spodnie
zastąpiły jego zwykły sportowy stój. Wyglądał jak młodziutki książę, wybierający
się na swój pierwszy bal. Zarumienione policzki, rozchylone, różowe usta i błyszczące
orzechowe oczy, dopełniały tego romantycznego obrazka. Kapitan poczuł ogromną ochotę, by poznać smak
tych kuszących warg, znajdujących się przecież tylko o kilka kroków od niego. Zbliżył się ostrożnie i stanął za chłopakiem.
- Masz krzywo zapięta koszulę – objął go od tyłu ramionami i zaczął rozpinać guziki. Robił to rozmyślnie bardzo powoli,
chuchając mu przy tym w kark.
- Potrafię to zrobić sam, już dawno wyrosłem
z pieluch – chłopak zaczął się kręcić niespokojnie. Gorący oddech na wrażliwej
szyi dosłownie go parzył. Wystarczyłoby, że odchyliłby nieco głowę, a poczułby
na niej usta mężczyzny. Zadrżał i zmieszany swoimi odczuciami szarpnął się do
przodu.
- Czego się boisz krasnoludku? – niski,
ciepły głos Gabrysia spowodował, że jego biedne serce, po raz kolejny tego dnia, zaczęło bić jak oszalałe.
Miał ochotę wtulić się w szeroką pierś mężczyzny, a jednocześnie poczuł
ogarniającą go panikę. Potrząsnął głową jak wychodzący z wody psiak, chcąc się
ocknąć z tego niespodziewanego zauroczenia. Nie pozwoli sobą manipulować temu
podrywaczowi. W szkole go przed nim ostrzegano. Zaraz przyjdzie Gertruda i
pójdą na wspaniałą randkę, nie będzie mu mieszał w głowie jakiś Grizzli,
choćby nie wiem jak przystojny.
- Spadaj! Śpieszę się! – warknął na lepiącego się do niego współlokatora.
- Dobrze już dobrze, chciałem tylko
pomóc – kapitan zrobił krok do tyłu i podniósł do góry ręce w geście poddania. Mimo
wszystko był zadowolony. Nie udało się mu zdobyć buziaka, ale przekonał się, że
nie jest chłopakowi obojętny. - Wyrwę go
z ramion tej gorylicy! Miki jest dla niej za dobry, ja na pewno będę potrafił lepiej się nim zaopiekować! – Z takimi to bojowymi myślami mężczyzna udał się
do pokoju i zaczął przebierać. Co chwilę drapał się nieelegancko po tyłku, bo
paskudne pokrzywy nieźle go poparzyły, a wszystko przez tego idiotę Bartka, któremu
zachciało się głupich żartów. – Już ja im urządzę randkę! – odgrażał się po
cichu.
***
Gertruda jak zwykle była punktualna.
Przyjechała oczywiście swoim zielonym wehikułem. Wyglądała bardzo ładnie w
letniej sukience w paseczki i z nisko upiętymi, jasnymi włosami. Na jej widok
Miki niesamowicie się ucieszył i z rozpędu pocałował w policzek. - Nareszcie
przybyła odsiecz i będę mógł już przestać myśleć o tym głupim Gabrysiu! - to była
jego pierwsza myśl na widok dziewczyny.
- Naprawdę
masz zamiar z nią iść? – odezwał się niespodziewanie COSIK. – To bez sensu, zresztą sam się przekonasz.
- Coś ty się tak Gerdi uczepił? Jest
bardzo fajna, możemy ze sobą gadać godzinami – odburknął mu chłopak. – Uprzedziłeś
się do niej i tyle!
- Jak
się z nią prześpisz i powiesz, że było nieziemsko, to ci pierwszy przybiję
piątkę – odgryzł się stworek. – A gadać
godzinami, to ja mogę nawet ze swoją ciotką.
- Chyba nie myślisz, że na pierwszej
randce zaciągnę ją do łóżka? To porządna dziewczyna! Zresztą jest na to za
wcześnie, mało się znamy – usiłował przekonać go Miki, doskonale wiedząc, że
nieznośny cudak będzie się wtrącał w najmniej odpowiednich momentach. Ten
jednak umilkł, najwyraźniej nie zainteresowany kontynuowaniem tematu.
***
Michał z Gertrudą dotarli na ostatnie
piętro Galerii Handlowej i stanęli zaskoczeni. Nie spodziewali się, że wystawa rzemiosła
artystycznego ze wszystkich stron świata, będzie taka ogromna. Zajmowała całe
piętro sporego przecież budynku. Pośrodku, ponad głowami przechodniów, widać było tryskające strumienie
wody. Marmurowa fontanna wyrzucała je wysoko w górę, rozpryskując dookoła kryształowe
kropelki, zabarwione na niebiesko, przy pomocy ukrytych sprytnie świateł. Można
było nie tylko oglądać, ale i kupić niektóre eksponaty. Przybyły całe tłumy
ludzi. Dziewczyna złapała chłopaka za rękę i pociągnęła za sobą.
Oboje nie zauważyli,
że mają towarzystwo. Gabryś, ubrany w obszerną kurtkę z kapturem, ostrożnie się
za nimi skradał, upatrując okazji do zrobienia jakiegoś kawału. Podsłuchał, że
mają w planie nie tylko zwiedzanie, ale również kolację we dwoje i do niej właśnie
nie chciał dopuścić, wyobrażając sobie, co oni tam mogą robić, sam na sam w pustej sali.
Spacerowali już ze dwie godziny, aż w końcu stanęli przy
stoisku z indyjską, srebrną biżuterią. Gertrudę zachwyciły zwłaszcza misternie
wykonane medaliony, do których można było schować jakąś pamiątkę. Niestety były
bardzo drogie. Dziewczyna z zapałem je oglądała, chcąc nacieszyć
przynajmniej oczy. Jednocześnie przysunęła się ukradkiem do Michała,
przytulając się delikatnie do jego boku. Stojący nieopodal kapitan na ten widok
zazgrzytał zębami. Schował się za filarem i wyciągnął z
kieszeni swoją tajną broń, czyli niewielką, pustą w środku rurkę. Włożył do niej kilka kulek. Dmuchnął w kierunku rywalki, celując w szyję. Podskoczyła i złapała się za kark.
- Chyba coś mnie ukąsiło! Piecze!
- Pokaż - chłopak się nad nią nachylił –
faktycznie masz czerwony ślad. Chodź, przyłożymy ci coś zimnego, to przestanie
boleć – podeszli do fontanny. Kiedy oboje się odwrócili, by nabrać wody, kapitan podbiegł i wylał im pod nogi całą zawartość olejku do masażu, który
jako wytrawny podrywacz zawsze nosił przy sobie. Ponownie ukrył się
za rogiem i obserwował finał swojej akcji dywersyjnej. Teraz wystarczyło
tylko lekkie zachwianie równowagi i oboje randkowicze, z przeraźliwym piskiem,
wylądowali po szyję w zimnej wodzie. Po chwili wygramolili się na posadzkę i tam jeszcze zaliczyli
widowiskowe szpagaty.
- Co to u licha jest? Lodowisko?! –
Gertruda postękując i masując tyłek podniosła się na nogi.
- Chyba komuś się coś wylało – jęknął Miki
równie obtłuczony jak ona. – Ślisko jak cholera. Musimy wrócić do domu, bo
zamarzniemy – zaczęli się przedzierać w kierunku wyjścia, odprowadzani
współczującymi spojrzeniami przechodniów. W którymś momencie dziewczynie
wydawało się, że widzi znajomą sylwetkę. Nie była jednak pewna, bo zbyt szybko
się oddaliła. Obecność kapitana, doskonale wyjaśniłaby te wszystkie dziwne
przypadki. Dobrze wiedziała, że jej przyjaźń z Mikim się mu nie podoba, a ten
wielki drań był zdolny do wszystkiego.
***
Tymczasem Gabryś pognał do domu,
aby ich wyprzedzić. Na swoim motorze był na miejscu wciągu dziesięciu minut. Schował
kurtkę, przebrał się w dres, rozrzucił po łóżku podręczniki i pogrążył się w
lekturze, chichocząc pod nosem z miny Xeny, gdy ta wychodziła z wody. Wyglądała zupełnie jak zmokła kura i widać było, że szuka wzrokiem winowajcy. Na szczęście zdążył
uciec, zanim go rozpoznała. Dziewczyna była inteligentna i najwyraźniej czegoś się
domyślała. Po chwili usłyszał na schodach kroki dwóch osób. Xena najwidoczniej
bardzo pilnowała swojego księcia. Odstawiła go aż pod same drzwi. Postawił uszy,
bezczelnie podsłuchując przybyłych.
- Tak mi przykro, że wszystko tak na
opak wyszło. Pójdziemy jutro do centrum i odkupię ci sukienkę. Jest do
wyrzucenia – zmartwiony Miki cmoknął dziewczynę w policzek. – Niepotrzebnie się
uparłaś mnie odprowadzić, cała się trzęsiesz z zimna. Może wejdziesz? Pożyczę ci
jakieś ciuchy.
- Nie trzeba, mieszkam po drugiej
stronie ulicy. Lepiej zaraz się przebierz – odwzajemniła całusa. Słychać było
jak zbiega na dół.
- Apsik..! Jesteś? – dobiegło mężczyznę z
przedpokoju. – Prześladował nas pech – Miki od razu wszedł do łazienki. Nalał
sporo imbirowego płynu do kąpieli i napuścił wody do wanny. Natychmiast powstała
gruba warstwa aromatycznej piany. – Czy możesz mi przynieść coś do ubrania?! –
krzyknął do Gabrysia zanim zdążył pomyśleć. Szybko rozebrał się i wskoczył do
środka tak, że wystawała mu nad powierzchnię tylko głowa. Na myśl o tym, że kapitan mógłby zobaczyć go
nagiego zrobił się cały czerwony. Usiadł i zaczął się intensywnie szorować,
chcąc się rozgrzać.
Mężczyzna oczywiście w ekspresowym tempie
skompletował garderobę, porwał z szuflady jakiś ręcznik i bez pukania wkroczył
do łazienki. Łakomym wzrokiem obrzucił zaróżowione od gorąca ciało chłopaka.
Miki chciał zaprotestować na taki brak kultury. Próbował się przekręcić i ukryć pod warstwą piany. Niestety po raz drugi tego dnia
poślizgnął się i poszedł pod wodę. Oczywiście jego rycerz, nie bacząc na
niebezpieczne fale i wiry, które utworzyły się po wyciągnięciu korka z wanny,
rzucił mu się na ratunek. Już po chwili trzymał w ramionach umierającego ze
wstydu krasnoludka. Opatulił go dużym, puchatym ręcznikiem i pocałował w czubek
nosa, nie zapominajac jednak zerknąć na co ciekawsze kawałki, wyłaniające się
spod kusego ubrania.
- Won mi stąd! – wrzasnął chłopak i nadepnął mu
na nogę.
- No i masz człowieku podziękowanie za
uratowanie życia – zachichotał i zaczął się grzecznie wycofywać. – Nie denerwuj
się mały, cała przyjemność po mojej stronie.
- Ty cholerny zboczeńcu! – Miki nadął
policzki i rzucił w niego mydłem. Niestety zapomniał, ze trzyma w dłoni
ręcznik. Opadł na podłogę, ukazując zafascynowanym oczom Gabrysia jego cenne, klejnoty rodowe. – Zabiję cię! - Niestety na mężczyznę ta groźba zupełnie nie podziałała.
Stał i gapił się zafascynowany, nawet nie mrugając oczami, jakby pierwszy raz widział czyjegoś
członka. Mały naprawdę miał się czym pochwalić. Wiedział, że teraz to już przepadł z kretesem. Ten widok będzie prześladował go w snach do
końca życia.
Chłopak widząc, że stoi jak słup soli,
a nawet zaczyna się ślinić, musiał go na siłę wypchnąć na korytarz i zatrzasnąć mu drzwi przed nosem. Po czym usiadł ciężko na klozecie i chwycił się za klatkę piersiową.
Miał wrażenie, że zaraz dostanie zawału. Jak on mu po czymś takim spojrzy w
oczy? Przystojna twarz kapitana, pełna głodu i czegoś nieokreślonego, wprawiającego w drżenie jego ciało, będzie go teraz ciągle nawiedzać.
Wszystko przez tego durnego COSIKA, to on zasiał w jego sercu ziarno
niepewności, co do orientacji mężczyzny.
Wspaniałe:) Ale Gabryś na aktora się nie nadaje. Widać było jego zazdrość na kilometr aż dziwne że Miki i Gercia ( nie mam innego zdrobnienia) się nie kapnęli ona zwłaszcza. Scenka przed lustrem urocza i ta na końcu. Ktoś tam zwariuje ale nie wiadomo kto pierwszy. Randka może i by się udała gdyby ni wybryki zazdrosnego kapitana a i tak chyba nie było aż tak źle. Miki nie powinien tak się bać kiełkującego uczucia, może tata by to zaakceptował bez problemu. Lubię tą dziewczynę jest taka... swojska że tak powiem ale nie do tej pary. Mam nadzieje że jako przyjaciółka zostanie na dłużej.
OdpowiedzUsuńDużo weny i chęci:)
Gerta ! Won od Miki ma już adoratora! Ty możesz być tylko daleką koleżanką!
OdpowiedzUsuńOby więćej takich akcji, ciekawe kiedy Miki się przekona, że Cosik ma rację i woli chłopów, a zwłaszcza tego jednego,,, pewnego kapitana drużyny... awwww;3
Pisz szybciutko;3
Brawo Gabi za zniszczenie randki! Masz plusa xD
Twoja Maru;3
WIĘCEJ!!!!
OdpowiedzUsuńAkcja zaczyna nabierać rumieńców. Xena atakuje, Grizzli przechodzi do kontrataku... Aż człowiek z niecierpliwością oczekuje na kolejne starcie tej dwójki. Oraz oczywiście na wynik, bo przecież zawsze możesz nam zrobić na złość i sparować Mikiego z Gertrudą ;)
OdpowiedzUsuńPadłam ze śmiechu po przeczytaniu tego:
"- Coś ty taki markotny i gdzie masz małego?"
Przyznać się, kto pomyślał, że odpowiedzią będzie "W spodniach"? ;)
Pierwsza randka Michała z Gertrudą na pewno nie należała do udanych (kochany Gabryś o to zadbał :) ), ale na pewno oboje na długo ją zapamiętają. Gertruda musi się nieźle natrudzić jeśli chce wygrać tą rywalizację.
Ciekawi mnie, kiedy wrócisz do rodziców naszych ulubieńców. Czy odegrają jakąś rolę w swataniu dzieci? A może to synowie wyswatają ich? ;)
Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały i pierwszy pocałunek Gabrysia z Michałem.
Ariana
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział fenomenalny, Gabriel nie może się powstrzymać przed prowokowaniem Mikiego... ta jego obojętność była rewelacyjna, tak a jak jeszcze Bartek powiedział mu, że Gertruda ciągnie Michała w krzaki boska... chyba za bardzo nie ucierpiał wpadając w pokrzywy... Tak, Grizzli jest naprawdę zazdrosny o krasnoludka... Powiódł się plan Gabrysia na zepsucie tej randki Gertrudzie i Michałowi... A ta scenka na końcu cudowna, Gabryś nie będzie potrafił zasnąć mając tą scenkę z łazienki przed oczami..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Świetny rozdział :P
OdpowiedzUsuńGabrys jest niemożliwy i strasznie prostolinijny... Mógł się bardziej wysilić :P Za to Michaś mnie rozwala :P Taki biedniutki i wstydliwy :D
Chciała bym zobaczyć śliniącego się Gabrysia :D Hehe :D
Gertruda.... Jest straszna :P Nadawała by się bardziej na przyjaciółkę niż dziewczynę :) Ciekawe, ciekawe :D Wprowadziłaś walkę między płciami ;) No... To Gabryś ma problem :P Hihi ^^
Weny życzę :*
Zapraszam do siebie na gemmafurore.blogspot.com ;)
Cosik mi tyyyyyyle radości z życia dostarczył. W sumie to fajnie nawet, nigdy nie jesteś sam, zawsze masz z kim pogadać, poradzić się. Gorzej, jak się pokłócicie, bo nie ma jak zrobić seksu na zgodę, który jest rozwiązaniem uniwersalnym, ale jednak dobrze mieć czyjeś wewnętrzne (xD") wsparcie. Liczę na kreatywne wykorzystanie tego przyjaznego pasożyta :D
OdpowiedzUsuńGabryś jest kochany, taki no... Po prostu szczery sam ze sobą, wie czego chce i jest gotów o to zawalczyć. Zazdrośnik musi zadbać, żeby krasnoludek był tylko jego, a nie Gerti. W końcu dla niej też już plana masz, a Miki musi być Gabrysiową własnością!
A'propos Michałka. Cóż za słodkie i urokliwe stworzonko! No po prostu mnie rozbraja swoją naiwną osóbką i równie naiwnymi marzeniami, o żonie i dzieciach. Cóż... żoną to on może co najwyżej sam zostać xD
Scena burzowa była słitaśna, a jak i tak z niecierpliwością czekam na bzyczenie. Weny, weny, wenyyy.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, gołym okiem widać tą zazdrość Gabrysia o krasnoludka, randka, randka i po randce... Gertruda pewnie ma podejrzenia kto to mógł stać za tymi wypadkami...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka