czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 5

   Gabryś od rana latał w samych majtkach i doprowadzał współlokatora do szału. Przed oczami migał mu to wypięty tyłek, to ładnie umięśniony brzuch, to nagie udo. Bałwan wyprał poprzedniego dnia wszystkie swoje jeansy i oczywiście żadne jeszcze nie wyschły, a w tych, które miał przygotowane do ubrania urwał guzik i nie potrafił go przyszyć.
- Daj to ofiaro jedna! – chłopak nie wytrzymał i wyrwał mu z rąk nieszczęsne spodnie. Starannie przy tym omijał wzrokiem jego potężne ciało, a na twarzy wykwitły mu ciemne rumieńce. – W zamian zrobisz dzisiaj kolację!
- Jesteś najmilszym krasnoludkiem na świecie – zadowolony mężczyzna, znienacka ujął go za brodę i cmoknął w policzek.
- Precz z łapami i zabieraj mi sprzed oczu ten goły zadek! – Miki pracowicie zajął się naprawą, chcąc wymazać z mózgu obraz jędrnych pośladków kumpla opiętych ciasnymi bokserkami. Miał wrażenie, że kompletnie mu odbija i nie miał pojęcia, dlaczego Gabryś wzbudza w nim takie emocje. Kiedy tylko skończył, rzucił kapitanowi jeansy jakby co najmniej parzyły, porwał plecak i zwyczajnie uciekł z domu. Z ulgą odetchną chłodnym, porannym powietrzem. Na przystanku tramwajowym czekała już na niego Gertruda. Uśmiechnęła się do przyjacielsko, a jego rozszalałe serce natychmiast się uspokoiło.
- Fajnie, że jesteś – usiadł obok niej.
- Coś taki czerwony i zdyszany? Nie musiałeś się tak śpieszyć, za chwilę odchodzi następny.
- Ten głupi Grizzli wkurza mnie od rana, zawsze robi wszystko na ostatnią chwilę i sieje potem panikę – tłumaczył się mętnie. Przecież się nie przyzna , że zwiał, bo ich małe mieszkanko wydawało mu się dziwnie ciasne i duszne.
***
   Kapitan dobrze wiedział, że swoim zachowaniem znowu wypłoszył chłopaka. Nie mógł się jednak powstrzymać, by go nie prowokować. Wyglądał tak uroczo kiedy się rumienił i odwracał speszony wzrok, a potem zaciskał drobne dłonie na oparciu krzesła i prychał jak rozdrażniony kociak. Będzie musiał sam iść do szkoły, ale było warto. Kiedy dotarł na miejsce, na dziedzińcu spotkał Bartka, siedzącego na murku i przeglądającego podręcznik. Czarne włosy miał związane w luźny kucyk. Ubrany w sportową białą koszulkę i czarne jeansy wyglądał elegancko i jakoś tak arystokratycznie. Niejedna przechodząca obok dziewczyna nie mogła od niego oderwać wzroku, ale żadna nie odważyła się podejść i zagadać. Gabryś przysiadł się do niego, miał jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia wykładów.
- Coś ty taki markotny i gdzie masz małego? – zapytał od razu Bartek, bystrym wzrokiem omiatając sylwetkę przyjaciela.
- Chyba miał coś do załatwienia, bo wcześniej wyszedł – odezwał się niepewnie mężczyzna. Nie chciał na razie wtajemniczać kumpla w swoje plany. Nie dał by mu potem spokoju i zasypywał dobrymi radami.
- Czy ta ważna sprawa o świcie, to mogła być randka z Gertrudą? – zapytał z przekornym uśmieszkiem i wskazał na przechodzącą w oddali rozchichotaną parę, tak bardzo zajętą żywą dyskusją, że nie dostrzegali niczego wokół siebie. – Nasza Xena ostro się za niego zabrała i najwyraźniej Miki nie ma nic przeciwko temu. Ja na twoim miejscu nie dawałbym mu tyle swobody.
- Oni się tylko kumplują, Zresztą co mam zrobić? Mają razem wykłady, jak się wtrącę wyjdę na zazdrosnego głupka! – wzruszył ramionami Gabryś. – Poza tym nie jestem aż tak zainteresowany – otworzył batonika i zaczął go spokojnie zjadać. Z całej siły starał się wyglądać na beztroskiego i wyluzowanego.
- Jak będziesz tak ściskał tą czekoladę, to ją udusisz – zachichotał Bartek, patrząc na przeciekającą przez palce kolegi brązową maź. – Możesz już przestać udawać obojętnego, za dobrze cię znam. Chłopak wpadł ci w oko i teraz szlag cię trafia, że ta wielka baba radzi sobie z nim lepiej od ciebie.
- Stary – kapitan klepnął go w plecy aż zadudniło – może byś się zajął własnym życiem uczuciowym. Wygląda na to, że u ciebie ostatnio posucha. Chyba masz jakiś problem, bo zmieniasz facetów jak rękawiczki. A Miki niech sobie robi co chce – dodał chłodno – nie jestem jego niańką.
- Skoro tak, to chyba cię nie zainteresuje, że Gertruda wzięła go właśnie za rękę i ciągnie w krzaki!- odezwał się, spoglądając gdzieś ponad jego ramieniem.
- Co takiego?! – kapitan podskoczył gwałtownie, stracił równowagę i spadł z murku do tyłu, prosto w dorodne pokrzywy. Klnąc siarczyście zaczął się gramolić przy akompaniamencie porykiwania Bartka. – Podaj rękę idioto! – warknął na kumpla. – Gdzie oni się podziali? – zaczął się rozglądać jak tylko stanął na własnych nogach.
- Poszli na wykłady, to był żart. Chciałem zbadać twój poziom obojętności wobec malucha – Bratek umknął, zanim przyjaciel zdążył mu zadać pierwszy cios.

***
   Kiedy Gabryś wrócił po południu do domu, Miki stał właśnie przed lustrem i najwyraźniej się stroił. Rozpuścił kasztanowe loki na ramiona. Jedwabna koszula i miękkie, materiałowe spodnie zastąpiły jego zwykły sportowy stój. Wyglądał jak młodziutki książę, wybierający się na swój pierwszy bal. Zarumienione policzki, rozchylone, różowe usta i błyszczące orzechowe oczy, dopełniały tego romantycznego obrazka. Kapitan poczuł ogromną ochotę, by poznać smak tych kuszących warg, znajdujących się przecież tylko o kilka kroków od niego. Zbliżył się ostrożnie i stanął za chłopakiem.
- Masz krzywo zapięta koszulę – objął go od tyłu ramionami i zaczął rozpinać guziki. Robił to rozmyślnie bardzo powoli, chuchając mu przy tym w kark.
- Potrafię to zrobić sam, już dawno wyrosłem z pieluch – chłopak zaczął się kręcić niespokojnie. Gorący oddech na wrażliwej szyi dosłownie go parzył. Wystarczyłoby, że odchyliłby nieco głowę, a poczułby na niej usta mężczyzny. Zadrżał i zmieszany swoimi odczuciami szarpnął się do przodu.
- Czego się boisz krasnoludku? – niski, ciepły głos Gabrysia spowodował, że jego biedne serce, po raz kolejny tego dnia, zaczęło bić jak oszalałe. Miał ochotę wtulić się w szeroką pierś mężczyzny, a jednocześnie poczuł ogarniającą go panikę. Potrząsnął głową jak wychodzący z wody psiak, chcąc się ocknąć z tego niespodziewanego zauroczenia. Nie pozwoli sobą manipulować temu podrywaczowi. W szkole go przed nim ostrzegano. Zaraz przyjdzie Gertruda i pójdą na wspaniałą randkę, nie będzie mu mieszał w głowie jakiś Grizzli, choćby nie wiem jak przystojny.
- Spadaj! Śpieszę się! – warknął na lepiącego się do niego współlokatora.
- Dobrze już dobrze, chciałem tylko pomóc – kapitan zrobił krok do tyłu i podniósł do góry ręce w geście poddania. Mimo wszystko był zadowolony. Nie udało się mu zdobyć buziaka, ale przekonał się, że nie jest chłopakowi obojętny. - Wyrwę go z ramion tej gorylicy! Miki jest dla niej za dobry, ja na pewno będę potrafił lepiej się nim zaopiekować! – Z takimi to bojowymi myślami mężczyzna udał się do pokoju i zaczął przebierać. Co chwilę drapał się nieelegancko po tyłku, bo paskudne pokrzywy nieźle go poparzyły, a wszystko przez tego idiotę Bartka, któremu zachciało się głupich żartów. – Już ja im urządzę randkę! – odgrażał się po cichu.

***
   Gertruda jak zwykle była punktualna. Przyjechała oczywiście swoim zielonym wehikułem. Wyglądała bardzo ładnie w letniej sukience w paseczki i z nisko upiętymi, jasnymi włosami. Na jej widok Miki niesamowicie się ucieszył i z rozpędu pocałował w policzek. - Nareszcie przybyła odsiecz i będę mógł już przestać myśleć o tym głupim Gabrysiu! - to była jego pierwsza myśl na widok dziewczyny.
- Naprawdę masz zamiar z nią iść? – odezwał się niespodziewanie COSIK. – To bez sensu, zresztą sam się przekonasz.
- Coś ty się tak Gerdi uczepił? Jest bardzo fajna, możemy ze sobą gadać godzinami – odburknął mu chłopak. – Uprzedziłeś się do niej i tyle!
- Jak się z nią prześpisz i powiesz, że było nieziemsko, to ci pierwszy przybiję piątkę – odgryzł się stworek. – A gadać godzinami, to ja mogę nawet ze swoją ciotką.
- Chyba nie myślisz, że na pierwszej randce zaciągnę ją do łóżka? To porządna dziewczyna! Zresztą jest na to za wcześnie, mało się znamy – usiłował przekonać go Miki, doskonale wiedząc, że nieznośny cudak będzie się wtrącał w najmniej odpowiednich momentach. Ten jednak umilkł, najwyraźniej nie zainteresowany kontynuowaniem tematu.
***
   Michał z Gertrudą dotarli na ostatnie piętro Galerii Handlowej i stanęli zaskoczeni. Nie spodziewali się, że wystawa rzemiosła artystycznego ze wszystkich stron świata, będzie taka ogromna. Zajmowała całe piętro sporego przecież budynku. Pośrodku, ponad głowami przechodniów, widać było tryskające strumienie wody. Marmurowa fontanna wyrzucała je wysoko w górę, rozpryskując dookoła kryształowe kropelki, zabarwione na niebiesko, przy pomocy ukrytych sprytnie świateł. Można było nie tylko oglądać, ale i kupić niektóre eksponaty. Przybyły całe tłumy ludzi. Dziewczyna złapała chłopaka za rękę i pociągnęła za sobą. 
Oboje nie zauważyli, że mają towarzystwo. Gabryś, ubrany w obszerną kurtkę z kapturem, ostrożnie się za nimi skradał, upatrując okazji do zrobienia jakiegoś kawału. Podsłuchał, że mają w planie nie tylko zwiedzanie, ale również kolację we dwoje i do niej właśnie nie chciał dopuścić, wyobrażając sobie, co oni tam mogą robić, sam na sam w pustej sali. 
Spacerowali już ze dwie godziny, aż w końcu stanęli przy stoisku z indyjską, srebrną biżuterią. Gertrudę zachwyciły zwłaszcza misternie wykonane medaliony, do których można było schować jakąś pamiątkę. Niestety były bardzo drogie. Dziewczyna z zapałem je oglądała, chcąc nacieszyć przynajmniej oczy. Jednocześnie przysunęła się ukradkiem do Michała, przytulając się delikatnie do jego boku. Stojący nieopodal kapitan na ten widok zazgrzytał zębami. Schował się za filarem i wyciągnął z kieszeni swoją tajną broń, czyli niewielką, pustą w środku rurkę. Włożył do niej kilka kulek. Dmuchnął w kierunku rywalki, celując w szyję. Podskoczyła i złapała się za kark.
- Chyba coś mnie ukąsiło! Piecze!
- Pokaż - chłopak się nad nią nachylił – faktycznie masz czerwony ślad. Chodź, przyłożymy ci coś zimnego, to przestanie boleć – podeszli do fontanny. Kiedy oboje się odwrócili, by nabrać wody, kapitan podbiegł i wylał im pod nogi całą zawartość olejku do masażu, który jako wytrawny podrywacz zawsze nosił przy sobie. Ponownie ukrył się za rogiem i obserwował finał swojej akcji dywersyjnej. Teraz wystarczyło tylko lekkie zachwianie równowagi i oboje randkowicze, z przeraźliwym piskiem, wylądowali po szyję w zimnej wodzie. Po chwili wygramolili się na posadzkę i tam jeszcze zaliczyli widowiskowe szpagaty.
- Co to u licha jest? Lodowisko?! – Gertruda postękując i masując tyłek podniosła się na nogi.
- Chyba komuś się coś wylało – jęknął Miki równie obtłuczony jak ona. – Ślisko jak cholera. Musimy wrócić do domu, bo zamarzniemy – zaczęli się przedzierać w kierunku wyjścia, odprowadzani współczującymi spojrzeniami przechodniów. W którymś momencie dziewczynie wydawało się, że widzi znajomą sylwetkę. Nie była jednak pewna, bo zbyt szybko się oddaliła. Obecność kapitana, doskonale wyjaśniłaby te wszystkie dziwne przypadki. Dobrze wiedziała, że jej przyjaźń z Mikim się mu nie podoba, a ten wielki drań był zdolny do wszystkiego.

***
   Tymczasem Gabryś pognał do domu, aby ich wyprzedzić. Na swoim motorze był na miejscu wciągu dziesięciu minut. Schował kurtkę, przebrał się w dres, rozrzucił po łóżku podręczniki i pogrążył się w lekturze, chichocząc pod nosem z miny Xeny, gdy ta wychodziła z wody. Wyglądała zupełnie jak zmokła kura i widać było, że szuka wzrokiem winowajcy. Na szczęście zdążył uciec, zanim go rozpoznała. Dziewczyna była inteligentna i najwyraźniej czegoś się domyślała. Po chwili usłyszał na schodach kroki dwóch osób. Xena najwidoczniej bardzo pilnowała swojego księcia. Odstawiła go aż pod same drzwi. Postawił uszy, bezczelnie podsłuchując przybyłych.
- Tak mi przykro, że wszystko tak na opak wyszło. Pójdziemy jutro do centrum i odkupię ci sukienkę. Jest do wyrzucenia – zmartwiony Miki cmoknął dziewczynę w policzek. – Niepotrzebnie się uparłaś mnie odprowadzić, cała się trzęsiesz z zimna. Może wejdziesz? Pożyczę ci jakieś ciuchy.
- Nie trzeba, mieszkam po drugiej stronie ulicy. Lepiej zaraz się przebierz – odwzajemniła całusa. Słychać było jak zbiega na dół.
- Apsik..! Jesteś? – dobiegło mężczyznę z przedpokoju. – Prześladował nas pech – Miki od razu wszedł do łazienki. Nalał sporo imbirowego płynu do kąpieli i napuścił wody do wanny. Natychmiast powstała gruba warstwa aromatycznej piany. – Czy możesz mi przynieść coś do ubrania?! – krzyknął do Gabrysia zanim zdążył pomyśleć. Szybko rozebrał się i wskoczył do środka tak, że wystawała mu nad powierzchnię tylko głowa.  Na myśl o tym, że kapitan mógłby zobaczyć go nagiego zrobił się cały czerwony. Usiadł i zaczął się intensywnie szorować, chcąc się rozgrzać.
Mężczyzna oczywiście w ekspresowym tempie skompletował garderobę, porwał z szuflady jakiś ręcznik i bez pukania wkroczył do łazienki. Łakomym wzrokiem obrzucił zaróżowione od gorąca ciało chłopaka. Miki chciał zaprotestować na taki brak kultury. Próbował się przekręcić i ukryć pod warstwą piany. Niestety po raz drugi tego dnia poślizgnął się i poszedł pod wodę. Oczywiście jego rycerz, nie bacząc na niebezpieczne fale i wiry, które utworzyły się po wyciągnięciu korka z wanny, rzucił mu się na ratunek. Już po chwili trzymał w ramionach umierającego ze wstydu krasnoludka. Opatulił go dużym, puchatym ręcznikiem i pocałował w czubek nosa, nie zapominajac jednak zerknąć na co ciekawsze kawałki, wyłaniające się spod kusego ubrania.
- Won mi stąd! – wrzasnął chłopak i nadepnął mu na nogę.
- No i masz człowieku podziękowanie za uratowanie życia – zachichotał i zaczął się grzecznie wycofywać. – Nie denerwuj się mały, cała przyjemność po mojej stronie.
- Ty cholerny zboczeńcu! – Miki nadął policzki i rzucił w niego mydłem. Niestety zapomniał, ze trzyma w dłoni ręcznik. Opadł na podłogę, ukazując zafascynowanym oczom Gabrysia jego cenne, klejnoty rodowe. – Zabiję cię! - Niestety na mężczyznę ta groźba zupełnie nie podziałała. Stał i gapił się zafascynowany, nawet nie mrugając oczami, jakby pierwszy raz widział czyjegoś członka. Mały naprawdę miał się czym pochwalić. Wiedział, że teraz to już przepadł z kretesem. Ten widok będzie prześladował go w snach do końca życia.
Chłopak widząc, że stoi jak słup soli, a nawet zaczyna się ślinić, musiał go na siłę wypchnąć na korytarz i zatrzasnąć mu drzwi przed nosem. Po czym usiadł ciężko na klozecie i chwycił się za klatkę piersiową. Miał wrażenie, że zaraz dostanie zawału. Jak on mu po czymś takim spojrzy w oczy? Przystojna twarz kapitana, pełna głodu i czegoś nieokreślonego, wprawiającego w drżenie jego ciało, będzie go teraz ciągle nawiedzać. Wszystko przez tego durnego COSIKA, to on zasiał w jego sercu ziarno niepewności, co do orientacji mężczyzny.

8 komentarzy:

  1. Wspaniałe:) Ale Gabryś na aktora się nie nadaje. Widać było jego zazdrość na kilometr aż dziwne że Miki i Gercia ( nie mam innego zdrobnienia) się nie kapnęli ona zwłaszcza. Scenka przed lustrem urocza i ta na końcu. Ktoś tam zwariuje ale nie wiadomo kto pierwszy. Randka może i by się udała gdyby ni wybryki zazdrosnego kapitana a i tak chyba nie było aż tak źle. Miki nie powinien tak się bać kiełkującego uczucia, może tata by to zaakceptował bez problemu. Lubię tą dziewczynę jest taka... swojska że tak powiem ale nie do tej pary. Mam nadzieje że jako przyjaciółka zostanie na dłużej.
    Dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gerta ! Won od Miki ma już adoratora! Ty możesz być tylko daleką koleżanką!
    Oby więćej takich akcji, ciekawe kiedy Miki się przekona, że Cosik ma rację i woli chłopów, a zwłaszcza tego jednego,,, pewnego kapitana drużyny... awwww;3
    Pisz szybciutko;3
    Brawo Gabi za zniszczenie randki! Masz plusa xD
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Akcja zaczyna nabierać rumieńców. Xena atakuje, Grizzli przechodzi do kontrataku... Aż człowiek z niecierpliwością oczekuje na kolejne starcie tej dwójki. Oraz oczywiście na wynik, bo przecież zawsze możesz nam zrobić na złość i sparować Mikiego z Gertrudą ;)
    Padłam ze śmiechu po przeczytaniu tego:
    "- Coś ty taki markotny i gdzie masz małego?"
    Przyznać się, kto pomyślał, że odpowiedzią będzie "W spodniach"? ;)
    Pierwsza randka Michała z Gertrudą na pewno nie należała do udanych (kochany Gabryś o to zadbał :) ), ale na pewno oboje na długo ją zapamiętają. Gertruda musi się nieźle natrudzić jeśli chce wygrać tą rywalizację.
    Ciekawi mnie, kiedy wrócisz do rodziców naszych ulubieńców. Czy odegrają jakąś rolę w swataniu dzieci? A może to synowie wyswatają ich? ;)
    Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały i pierwszy pocałunek Gabrysia z Michałem.
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    rozdział fenomenalny, Gabriel nie może się powstrzymać przed prowokowaniem Mikiego... ta jego obojętność była rewelacyjna, tak a jak jeszcze Bartek powiedział mu, że Gertruda ciągnie Michała w krzaki boska... chyba za bardzo nie ucierpiał wpadając w pokrzywy... Tak, Grizzli jest naprawdę zazdrosny o krasnoludka... Powiódł się plan Gabrysia na zepsucie tej randki Gertrudzie i Michałowi... A ta scenka na końcu cudowna, Gabryś nie będzie potrafił zasnąć mając tą scenkę z łazienki przed oczami..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :P
    Gabrys jest niemożliwy i strasznie prostolinijny... Mógł się bardziej wysilić :P Za to Michaś mnie rozwala :P Taki biedniutki i wstydliwy :D
    Chciała bym zobaczyć śliniącego się Gabrysia :D Hehe :D
    Gertruda.... Jest straszna :P Nadawała by się bardziej na przyjaciółkę niż dziewczynę :) Ciekawe, ciekawe :D Wprowadziłaś walkę między płciami ;) No... To Gabryś ma problem :P Hihi ^^
    Weny życzę :*
    Zapraszam do siebie na gemmafurore.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cosik mi tyyyyyyle radości z życia dostarczył. W sumie to fajnie nawet, nigdy nie jesteś sam, zawsze masz z kim pogadać, poradzić się. Gorzej, jak się pokłócicie, bo nie ma jak zrobić seksu na zgodę, który jest rozwiązaniem uniwersalnym, ale jednak dobrze mieć czyjeś wewnętrzne (xD") wsparcie. Liczę na kreatywne wykorzystanie tego przyjaznego pasożyta :D
    Gabryś jest kochany, taki no... Po prostu szczery sam ze sobą, wie czego chce i jest gotów o to zawalczyć. Zazdrośnik musi zadbać, żeby krasnoludek był tylko jego, a nie Gerti. W końcu dla niej też już plana masz, a Miki musi być Gabrysiową własnością!
    A'propos Michałka. Cóż za słodkie i urokliwe stworzonko! No po prostu mnie rozbraja swoją naiwną osóbką i równie naiwnymi marzeniami, o żonie i dzieciach. Cóż... żoną to on może co najwyżej sam zostać xD
    Scena burzowa była słitaśna, a jak i tak z niecierpliwością czekam na bzyczenie. Weny, weny, wenyyy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, gołym okiem widać tą zazdrość Gabrysia o krasnoludka, randka, randka i po randce... Gertruda pewnie ma podejrzenia kto to mógł stać za tymi wypadkami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń