Michał obudził się dość wcześnie i
zaczął nasłuchiwać. W żołądku owszem coś zaburczało, zabulgotało, ale najwyraźniej
z głodu. Mimo, że zjadł wczoraj obfitą kolację, czuł się tak, jakby nie miał
nic w ustach od dwóch dni. Wyskoczył żwawo z łóżka i pognał do łazienki. W
pierwszej chwili bał się, że wczorajsze halucynacje powrócą. Na szczęście nic
takiego się nie wydarzyło. Podśpiewując wziął prysznic, po czym założył prostą
białą koszulkę i obcisłe jeansy, podkreślające jego długie nogi. Zaczął
rozczesywać zmierzwione, kręte włosy, które wydawały się jakby dłuższe. Trochę
go to zaniepokoiło i ruszył do zaparowanego lustra sprawdzić co się stało.
- Miki, masz paranoje. Wczorajsze wypadki
zniszczyły ci psyche! – przetarł szklaną taflę. Spojrzał na swoje odbicie,
cofnął się, przetarł oczy i jeszcze raz spojrzał. Jego włosy wczoraj
krótkie, sięgały teraz do łopatek i tworzyły gęstą, skłębioną grzywę, w którą nie dało się wbić grzebienia.
Szarpnął mocniej i pisnął zaskoczony. Rozplątanie tego chaosu było praktycznie
niemożliwe. Podniósł głowę i zobaczył wpatrujące się w niego, przerażone, pionowe tęczówki. Wyglądały zupełnie jakby należały do dzikiego zwierza. Tego
już było za wiele dla jego biednego mózgu. Obwody zadymiły, nie mogąc
zaakceptować dziwnego zjawiska.. – Aaa…! – przeraźliwy wrzask jaki dobył się z
jego gardła postawiłby na nogi nie jednego umarłego, a cały cmentarz.
Gabryś, wyrwany ze snu w tak brutalny sposób, skoczył na równe nogi. W samych
spodniach od piżamy poszedłł do łazienki, zastanawiając się co tam zastanie. W
jego zaspanym umyśle zaczęły powstawać śmiałe fantazje –,, nagi mały w wannie
wołający pomocy, nagi mały robiący szpagat na śliskiej podłodze, nagi mały klęczący z wypiętym tyłeczkiem i
szukający pod szafką zaginionego mydła". Zanim otworzył drzwi był już lekko
spocony z wrażenia.
- Krasnoludku, czego tak drzesz ryjka?
– zapytał zaciekawiony. Niestety żadna z jego wizji się nie spełniła. Chłopak
stał przed lustrem w pełni ubrany i wyrywał sobie włosy z głowy. - Na twoim
miejscu bym tego nie robił, jeszcze bardziej je splączesz.
- Gabryś ratuj! – wyjęczał płaczliwie.
– Mam kocie oczy, czy zwariowałem i potrzebuję psychiatry?
- Hm… chyba każdy ma oczy? – mężczyzna
kompletnie nie rozumiał o co mu chodzi. Nadal był połową mózgu w ciepłym łóżku.
- Obudź się drągalu! – chłopak walnął
go pięścią w pierś. Przybliżył do niego swoją pobladłą twarz. – Uważasz to za
normalne?! – Kapitan ze zdumieniem przyglądał się przez chwilę jego źrenicom, a
potem uśmiechnął się szeroko.
-
Piękne, wyglądają teraz nieco mrocznie i tajemniczo – pogłaskał go
uspokajająco po policzku. – Nigdy nie widziałem takich długich rzęs – dotknął ich delikatnie czubkami palców. Chłopak zmieszał się i poczerwieniał jak jabłuszko. – Nie ma powodu do afery, przecież można je
łatwo ukryć. Najpierw zjemy śniadanie, a potem kupimy ci szkła kontaktowe.
- Łatwo ci mówić, to nie twój problem.
Naprawdę nie dziwi cię to, że członek twojej drużyny zmutował w jedną noc? –
westchnął Michał. – Masz wyjątkowo filozoficzne podejście do życia.
- A ogonek też masz? – zapytał z
psotnym uśmieszkiem i niespodziewanie złapał go za tyłek. Chciał jakoś odwrócić
uwagę chłopaka od ponurych myśli, poza tym jego ręka jakoś tak sama wyskoczyła
do przodu.
- Ty zboczeńcu jeden – chwycił
mokrą gąbkę i trzasną nią w uradowaną gębę, a potem, mimo gorących protestów
wyrzucił kapitana z łazienki. Był naprawdę wściekły, jego tak zwany LOKATOR
zrobił mu niezły kawał. Nie miał zamiaru tak tego zostawić. Na pewno jest jakiś
sposób, by pozbyć się tego pasażera na gapę.
- Ty COSIK, masz ze mną na pieńku! Już
ja cię załatwię! – warknął w kierunku swojego żołądka.
- Nie podoba ci się? A ja tak się
starałem! Wyglądasz seksi – rozległ się oburzony głosik.
- Miki, czy ty właśnie rozmawiałeś sam
ze sobą? – rozległ się za nim rozbawiony bas Gabrysia. – Chodź na śniadanko kruszyno, może trochę urośniesz –
przepuścił przed sobą prychającego wyniośle chłopaka. Ten ominął go szerokim łukiem
i usiadł daleko, po drugiej stronie stołu. Pół godziny później wychodzili już
razem z apteki. Pani magister była bardzo uprzejma i doradziła im co kupić.
Szkła kontaktowe ukryły całkowicie niewielki defekt Michała. Potem zatrzymali się przed zakładem fryzjerskim i zaczęli gwałtownie kłócić .
- Nie będziesz mi dyktował co mam
robić. Musiałbym codziennie najmniej godzinę użerać się tym kołtunem!
- Ani się waż ich obcinać! – Gabryś
wyciągnął rękę i z zachwytem dotknął długich loków chłopaka. – To by była
zbrodnia przeciw naturze! Są takie mięciutkie i tak pięknie lśnią w słońcu.
Mają kolor dojrzałych kasztanów, nigdy takiego nie widziałem.
- No no… poeta z ciebie… – wziął się
pod boki Michał i zmierzył go kpiącym spojrzeniem. – Zrobię co będę chciał, to
moje włosy!
- Jeszcze zobaczymy! – kapitał złapał
go w pasie, podniósł do góry i zarzucił sobie na ramię jak worek kartofli.
Chłopak zwisał, niczym księżniczka Fiona i bębnił drobnymi pięściami w plecy
porywacza.
- Puszczaj przerośnięty debilu! – na
mężczyźnie jego mizerne wysiłki nie robiły większego wrażenia. Uśmiechnął się
tylko z satysfakcją i ruszył w stronę domu. Nie uszedł jednak daleko, bo w niewielkiej odległości od siebie zauważył grupkę wystrojonych dziewczyn. Wszystkie
były blondynkami, w minimalnych mini, obcisłych bluzeczkach z dekoltem do pasa i
zawrotnych obcasach. Wpatrywały się w
kapitana z nabożnym podziwem.
- Mogłem się tego spodziewać – jęknął.
– Wolny dzień, więc czatują od rana.
- Postaw mnie idioto! – Chłopak z ulgą stanął na własnych nogach. – Te
szponiaste manekiny to twój fanklub?! – zachichotał, na widok zrezygnowanej
miny Gabrysia.
- To klan Cycatych Barbi. Sporo ich jak na taką wczesną porę, chyba z siedem sztuk. Zawsze
kręcą się przy drużynie – zamyślił się na moment. – Dzisiaj wyjątkowo mogą się
na coś przydać - pociągnął go w stronę rozszczebiotanych jak stado wróbli
studentek.
- Ty, masz całkiem niezłe kudły –
wskazał na drobną dziewczyną z długimi do pasa włosami. – Czym je myjesz?
- Och Gabryś – pisnęła zachwycona, że
jej idol zwrócił na nią uwagę. Pławiła się w zazdrosnych spojrzeniach koleżanek
i wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć.
- Idź do sklepu, kup wszystko co trzeba
do pielęgnacji włosów. Jakiś preparat ułatwiający rozczesywanie. Masz godzinę –
podał jej plik banknotów z portfela. – Na co się jeszcze gapisz? Odmaszerować!
– wydał rozkaz. Dziewczyny poderwały się i całym klanem ruszyły do centrum
handlowego.
- To była strasznie chamska zagrywka.
One były bardzo miłe, nie powinieneś ich tak traktować – pogroził mu Michał.
- Jeszcze zmienisz o nich zadanie.
Zwyczajna banda pustaków, dla nich liczy się tylko kasa, sława i wygląd. Na
uniwerek poszły tylko po to, by upolować odpowiedniego męża. Gdyby nie daj boże
podwinęła mi się noga znikną jak poranna mgła – złapał go za rękę, żeby czasem
nie udało mu się zbiec. – Wracajmy. Jak udowodnię ci, że można się przerobić na
super przystojniaka w dziesięć minut, to porzucisz ten głupi pomysł?
- Zastanowię się – mruknął chłopak i
posłusznie podreptał za nim. Doskonale wiedział, że z tym wielkoludem nie ma
żadnych szans w bezpośrednim starciu. – Wstąpmy po drodze do spożywczaka. Czas
na małe zakupy. - Wrócili do domu po kwadransie z torbą wypakowaną po brzegi
najdziwniejszym zestawem obiadowym, jaki kapitan widział w swoim krótkim życiu.
Michał zaczął wszystko wykładać na stół. Były tam: lody pistacjowe, szprotki w
oleju, kiszona kapusta, sok żurawinowy, ser pleśniowy, grzybki Mung, wędzona
konina, butelka cytrynówki i litrowa flaszka wina.
- Jak zjesz to wszystko, na pewno
trafisz na ostry dyżur do najbliższego szpitala – stwierdził poważnie Gabryś,
patrząc z niesmakiem na blat. Zakupy nie tylko wyglądały dość obrzydliwie, ale na
dodatek paskudnie śmierdziały.
- Uratujesz mnie, wierzę w ciebie –
wyszczerzył się do niego chłopak. – Otruję tylko COSIKA, a jak już zdechnie, możesz ze mną zrobić co chcesz!
- Wiesz, że w apteczce mamy tylko
Gripex i tabletki od bólu głowy? – jęknął Gabryś na widok oślego uporu w oczach
Michała. – Co to u licha jest COSIK?
- Bezczelny i pyskaty pasożyt, a ja mam
zamiar się go dzisiaj pozbyć. Chyba nie myślałeś, że zmutowałem w dziwoląga sam z
siebie? W dodatku, to twoja wina, więc musisz mi pomóc – zajął miejsce za stołem,
nalał sobie do szklanki wódki i zaczął pałaszować szprotki, zatykając nos.
- Moja? Jakim cudem?! – mężczyzna
usiadł naprzeciwko chłopaka i ze zgrozą patrzył jak pochłania kiszoną kapustę,
oślizgły ser i popija cytrynówką.
- Ten mały dziwoląg pływał w rosołku,
którym mnie nakarmiłeś! Nie patrz tak na mnie tylko otwórz to wino!
- Słuszna decyzja, jak zalać czachę to
czymś dobrym – pisnął COSIK. – Hic… hik… nie poddam się tak łatwo. Niech żyją
nasi!
- Ja ci zaraz pokażę! Gdzie ja dałem te
lody? – nałożył sobie pełną miseczkę i udekorował je grzybkami.
- Nie damy się… nie damy się… - rozległ
się pijacki śpiew COSIKA.
- Miki, może już wystarczy, zaraz się
porzygasz! – obserwował z lekkim przerażeniem i fascynacją wyczyny
współlokatora. Nie tylko zjadł wszystko co kupił, ale jeszcze co chwilę
sprzeczał się ze swoim żołądkiem.
- Mmuszę ddo łazienki – wyjąkał chłopak
i wstał od stołu. – Natychmiast się jednak zachwiał i gdyby nie Gabryś, runąłby
na ziemię. – Nie odzywa się! Zabiłem drania, udało się! – usiłował podskoczyć i
wpadł prosto w ramiona kapitana, który z każdą sekundą coraz lepiej się bawił.
- I burza huczy wkoło nas… -
zaintonował piskliwie stworek. – Niedobrze mi…
- Mam pomysł, zwymiotuję cię, spuszczę do
kibla! – Michał mocno niepewnym krokiem
podążył przed siebie. Jego twarz przybrała dziwnie zielonkawą barwę. Za nim
asekurując go, jak potrafił najlepiej, udał się Gabryś.
- Jakie to szczęście, że trening mamy
dopiero jutro po południu – westchnął ciężko.
– Może uda mi się doprowadzić tego pijaczynę do porządku. Jak ja się w
to wpakowałem? A mieliśmy się zająć układaniem włosów. Życie bywa naprawdę
dziwne – W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. To zdyszany Klan Barbi przytargał
całą siatkę kosmetyków. Musiał przyznać, że zmieściły się w wyznaczonym czasie. Kapitan odebrał ją od nich i zatrzasnął im mieszkanie przed
nosem zanim, któraś zdążyła się odezwać.
- Lup, chlup… bulp… - dobiegły go niepokojące odgłosy od
strony łazienki. Przestraszony rzucił na podłogę torbę i pobiegł na ratunek
chłopakowi.
- Miki, chyba nie wpadłeś do kibelka,
co?!
Brawo! Ale przerwać w takiminteresującym momencie... Toż to tortury, do ONZ trza napisać hahaha
OdpowiedzUsuńDzięki i pozdrawiam
Cudo tylko tak dalej
OdpowiedzUsuńGabryś jest świetny a to że nazywa Michasia krasnoludkiem całkiem mnie rozwaliło:) Czy on się pozbył COSIAKA? Mam nadzieje że nie bo to pożyteczne zwierzątko. Zmiana wyglądu dość ciekawa:) KCB też ciekawa rzecz te panny mogą się jeszcze przydać albo narobią kłopotów. I sam Michał też świetna zabawna postać. Widzę że znów poszłaś w komedię ale to dobrze bo wychodzi ci to pierwsza klasa.
OdpowiedzUsuńJa to już bym chciała żeby się Gabryś zakochał w krasnalu:)
Dużo dużo weny i chęci:)
Witam, witam,
OdpowiedzUsuńcudo, cudo, cudo... stworek upiększył nam Michała... ale Gabriel miał myśli jak usłyszał przeraźliwy krzyk od strony łazienki.... chyba cosik tak łatwo się nie podda... haha Gabryś niósł Mikiego jak Shrek Fionę... ten klan CB może się jeszcze na coś przydać....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
xD brak słów dla twojej superowej wyobraźni *.*
OdpowiedzUsuńOj, niedobra ja, niedobra. Rozdział drugi dzień wisi, a ja jeszcze komentarza nie napisałam... Mam nadzieję, że choć trochę bronią mnie uwagi z GG ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest wprost uroczo zabawny. COSIK jest po prostu obłędny. Jego uwagi, gdy Michał próbował się go pozbyć - cudne! Uśmiałam się jak norka.
Gabryś nadal pozostaje moim ulubieńcem. Troszkę mi podpadł tym, jak potraktował blondyny. Może to i idiotki, ale mimo wszystko...
Zakładam, że panienki jeszcze nie raz pojawią się w opowiadaniu. Ale czy będą wystarczająco inteligentne by namieszać? Myślę, że raczej będą wkurzały obu naszych bohaterów skazanymi z góry na niepowodzenie próbami poderwania Gabrysia.
Czekam niecierpliwie na kolejne wybryki COSIKA i first kiss Michała i Gabrysia.
Ariana
P.S. Czy ja ci już wspominałam, że moim pierwszym skojarzeniem, gdy przeczytałam imię głównego bohatera, był Michaś z Gorzkiego smaku sławy? ;)
Kiedy następna notka????
OdpowiedzUsuńGabryś mnie rozwala:D Wymyśliłaś cudowne postacie, nie ma co... ach, ten COSIK przecież się chłopaczek przez niego zmarnuje;) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńHann
A mówili mi przyjaciele nie mieszaj ogórków z dżemem. Musztardy z likierem i śliwek z kisielem żołądek to nie Sann Francisko*
OdpowiedzUsuń. Najwytrwalszy i najtrwardszy zawodnik poległby po takim menu i poszedł przytulić porcelankę.
*fragnent utworu Kukiza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ha cosik upiększył nam Michała, ale te fantazje Gabriela na temat krasnala są super... klan "cycatych Barbie" chyba jeszcze się pojawi...
jeah kochana miło bardzo miło, właśnie teraz zobaczyłam, że mi odpisałaś pod poprzednim komciem, opowiadania są naprawdę fantastyczne i choć te są zakończone to ja wyglądam też nowych rozdziałów... zwłaszcza chyba czekam na "patrz tylko na mnie" ale i "świeżynka" mnie ciekawi co będzie dalej u naszego Lutka...
zdrowych i wesołych życzę...
weny i pomysłów oraz chęci życzę...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Zośka