środa, 22 maja 2013

Rozdział 4

   Michał z Gabrysiem zrobili zakupy w supermarkecie i obładowani siatami wrócili do domu. Kapitan wyciągnął dwie paczki mrożonych klusek i położył je na kuchennym stole. Właśnie miał zamiar je otworzyć, kiedy chłopak stanowczym gestem go powstrzymał.
- Dzisiaj ja zrobię obiad. Chciałem ci podziękować za pomoc i przeprosić za to zamieszanie z moim ojcem. Staruszek czasem bywa strasznie porywczy. – Uśmiechnął się do mężczyzny ze skruchą. – Bardzo boli? – ostrożnie dotknął sińca na jego twarzy.
- O tak, mam zdrętwiałe pół policzka – zajęczał widowiskowo sprytny Gabryś. Postanowił natychmiast skorzystać z nadarzającej się okazji. Tak naprawdę, to dawno zapomniał już o ranie, ale skoro mały tak słodko się martwił… - W lodówce jest żel na stłuczenia – usiadł i nadstawił mu policzek. Miki nabrał odrobinę maści i zaczął ją rozsmarowywać. Smukłe palce delikatnie poruszały się po gładkiej, ciepłej skórze pieszczotliwym gestem. Ze skupioną miną pochylił się nad mężczyzną, tak że ten poczuł na szyi jego oddech. – Mrruu - niespodziewanie zamruczał z przyjemności z miną zadowolonego z siebie niedźwiadka. Zmieszany chłopak natychmiast się odsunął.
 – Dlaczego przestałeś? To było strasznie miłe i prawie zupełnie przestało boleć – uśmiechnął się do niego przekornie kapitan, ale w jego oczach można było dostrzec niebezpieczne błyski.
- Skoro tak, to powinno wystarczyć – spłoszony Michał umknął do łazienki. Zamknął się na klucz i oparł plecami o chłodne drzwi. Gabryś dziwnie na niego wpływał. Serce biło mu jak szalone, a nogi lekko drżały. Przycisnął dłoń do klatki piersiowej, chcąc się uspokoić. Miał wrażenie, że te przenikliwe, błękitne, pełne jakiś dziwnych iskierek oczy, przewierciły go na wylot.
Tymczasem mężczyzna siedział w kuchni i wymyślał sobie w duchu od napalonych idiotów. Gdyby trzymał buzię na kłódkę, to mógłby dłużej cieszyć się dotykiem tej delikatnej rączki, a tak tylko niepotrzebnie wystraszył chłopaka. Postanowił solennie lepiej nad sobą panować. Ten śliczny krasnoludek był strasznie nieśmiały i niewinny, musiał więc uzbroić się w cierpliwość i postępować z nim bardzo ostrożnie.

***
Następnego dnia rano chłopcy udali się razem na Uniwersytet. Pierwsze zajęcia mieli w tym samym budynku. Gabryś oprowadził współlokatora po okolicy, by jako tako orientował się w terenie. Niestety przed wejściem napotkali przyczajony za krzewem azalii Klan Cycatych Barbi. Najśmielsza z nich Ilona zastąpiła im drogę i wzięła pod rękę kapitana z przymilnym uśmiechem. Pozostałe z jękiem zawodu stanęły z boku, bacznie obserwując poczynania rywalki.
- Mamy razem wykłady, zajęłam już najlepsze miejsca – pociągnęła go do środka, zupełnie ignorując Michała.
- Muszę zająć się kolegą – zaprotestował mężczyzna.
- No coś ty, chyba nie jest aż taką fujarą – posłała Mikiemu nieprzyjazne spojrzenie. Miała długie, pomalowane na fioletowo paznokcie, które wyglądały prawie równie groźnie jak orle szpony– Tam na ścianie jest plan z numerami sal.
- Poradzę sobie – chłopak miał ochotę pociągnąć ją za długie kudły, ale w porę się opanował. Pomachał współlokatorowi i poszedł szukać swojej klasy. Oczywiście już po chwili całkowicie zaginął w labiryncie korytarzy. Budynek był stary i wielokrotnie przebudowywany. Poczuł się jak na wyprawie do dżungli. W końcu stanął na środku jakiegoś małego placyku, wzdychając nad swoją głupotą. Kompletnie stracił poczucie kierunku i był pewny, że poszedł w złą stronę. Nigdzie nie było widać żywego ducha.
- Pomóc ci w czymś? Chyba jesteś nowy, bo nigdy cię nie widziałam – rozległ się za jego plecami przyjemny, niski, dziewczęcy głos. Odwrócił się i stanął oko w szyję z prawdziwą amazonką. Była wyższa od niego prawie o głowę, jasnowłosa i niebieskooka. Prosta jak trzcina umięśniona sylwetka świadczyła o uprawianiu wyczynowo jakiegoś sportu. – Mam na imię Gertruda – podała mu rękę.
- Michał – uśmiechnął się nieśmiało – spadłaś mi jak z nieba. Wiesz w której sali wykłada profesor Bzowski?
- Zaprowadzę cię, też studiuję handel zagraniczny – ruszyła przodem. Chłopak musiał przyznać, że była bardzo ładna w naturalny sposób. Ubrana skromnie w jeansy oraz zielony podkoszulek miała nienaganną figurę i żywe wdzięczne ruchy. Nie to co te wytapetowane barbiszony.
- Wielkie dziewuszysko, to nie twoja liga – pisnął nagle COSIK. – Mogłaby wziąć cię pod pachę i nawet by się nie zasapała!
- Nie znasz się, mnie się podoba i jest sympatyczna – mruknął pod nosem. – Poza tym siedź cicho, bo wezmą mnie za wariata i wyleją z uczelni.
- Lepiej napuść ją na tą pazurzastą Ilonę, pozbędziesz się obydwu. Gabryś  będzie miał wtedy dużo wolnego czasu, bo reszta Klanu nie ośmieli się mu zawracać głowy. Pójdziecie na spacer, albo do kina, zaprzyjaźnicie się, poprzytulacie i…
- Przestań paplać – przerwał mu chłopak. – Co ty mi tu insynuujesz? Nie jestem gejem! Kapitan na pewno też nie!
- Nie wierzysz mi? – oburzył się stworek. – Zapytaj chłopaków z drużyny.
- Jasne, podejdę do Bartka i zapytam czy Gabryś nie jest przypadkiem homo, bo może byłbym zainteresowany.
- Co ci szkodzi spróbować? Boisz się? – COSIK nie doczekał się reakcji swojego gospodarza. Miki całkowicie go ignorował, prawie biegnąc za szybko oddalającą się dziewczyną. Zwinął  się wiec w kłębek w  jakimś ciepłym kąciku i zasnął przeświadczony, że i tak prędzej czy później, chłopak będzie się musiał pogodzić z faktami. Nabił sobie łepetynę jakimiś bzdurami o idealnym małżeństwie i choćby się świat walił i prawda waliła go po głowie, on i tak będzie twierdził, że czarne jest białe. Stworzonko miało swój rozumek, może maleńki, ale całkiem sprawny. W przeciwieństwie do Michała doskonale znało życie i ludzi. Nawet jeśli pomalujesz osła w paski , to nie zrobisz z niego zebry. Upór uporem, a natury nie oszukasz. Doskonale wiedział co tak spodobało się chłopakowi w amazonce. Była niesamowicie podobna do kapitana, a ten mały głuptas nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
    Gertruda była zachwycona nowym kolegą. Gdy tylko weszli do sali, przedstawiła go wszystkim znajomym i wskazała miejsce obok siebie. Zawsze podobali jej się tacy subtelni, smukli mężczyźni. Michał wyglądał jak prawdziwy książę z bajki. Miał długie, kręte kasztanowe loki i delikatną, szczupłą, pełną wyrazu twarz. Najwięcej jednak ujęły ją piękne orzechowe oczy błyszczące inteligencją i poczuciem humoru. Po skończonych wykładach zatrzymali się przed budynkiem, Michał zaczął rozglądać się za Gabrysiem, bo tutaj się rano umówili.
- Mieszkasz w akademiku sam?- zapytała dziewczyna.
- Nie, z jednym takim, zaraz tu będzie, to go poznasz – usiadł obok niej na murku. – Pokażesz mi jutro bibliotekę? Muszę wypożyczyć parę książek.
- To może wyjdź jutro wcześniej, pójdziemy razem na uniwerek i pokażę ci, gdzie to jest.
- Twój chłopak nie będzie zazdrosny?
- Nie ma nikogo takiego – uśmiechnęła się do niego. – Lgną do mnie same bezmózgie mięśniaki, pewnie dlatego, że jestem dużą dziewczynką, a oni szukają kogoś podobnego do siebie.
- Eh, przecież jesteś śliczna, a poza tym na pewno się boją, że połamią te cherlawe panny z Klanu Cycatych Barbi.

- Jak je nazwałeś? Nie mogę…- zaczęła tak rechotać, że omal nie spadła z murku. Na szczęście Miki w porę ją przytrzymał. – Muszę to posłać dalej, dziewczyny z drużyny się poprzewracają - wkrótce już oboje zaśmiewali się do łez, klepiąc poufale po plecach. W takiej bliskiej komitywie zastał ich Gabryś i zazgrzytał zębami. Znał Gertrudę od początku studiów i szczerze jej nie znosił, choć zawsze podziwiał jej sportowe umiejętności. Była kapitanem wrogiego Klubu Taekwondo, który od lat rywalizował z Młodymi Tygrysami o dotacje i przywileje. Wstrętny babsztyl dobierał się do jego krasnoludka. Nie miał zamiaru tak tego zostawić. Za każdym razem jak go tylko spuścił z oczu, ktoś się koło niego kręcił. Będzie musiał lepiej go pilnować.
- Część mutancie – skrzywiła się na jego widok dziewczyna. – Gdzie gracie następny mecz? Chętnie popatrzę jak znowu leją wam tyłki.
- Niech cię o to Xena rozczochrana głowa nie boli, lepiej powiedz, kiedy twoje stado szympansic stratuje następnego trenera. Podobno stary nadal nie może dojść do siebie – posłał jej kpiące spojrzenie.
Michał patrzył to na jedno, to na drugie i miał wrażenie, że stoi na drodze dwóch warczących na siebie tygrysów. Szczerzyły kły, prężyły mięśnie, dając mały pokaz siły. Polubił ich oboje i nie chciał, by doszło między nimi do jakiejś ostrej sprzeczki, ale nie za bardzo wiedział jak jej zapobiec. Zagapił się tak bardzo, że zahaczył nogą o wystający beton i wyłożył się jak długi, tłukąc dotkliwie kolano.
- Szlag, a jutro mamy trening - Gabryś rzucił się mu na pomoc, Gertruda też nie pozostała bezczynna. Pochylili się jednocześnie nad jego nogą i stuknęli boleśnie głowami. – A ty  tu czego? – warknął na dziewczynę kapitan.
- Miki jest moim kumplem i mam takie samo prawo jak ty się nim zaopiekować – odpyskowała, patrząc mu wyzywająco w oczy.
- Przestańcie – jęknął zdesperowany chłopak. – Ja tu się wykrwawiam – wskazał dramatycznym gestem kilka kropel krwi na spodniach – a wy się sprzeczacie. – Mógłbyś pomóc mi wstać? – zwrócił się do współlokatora, który zamiast postawić do pionu, wziął go na ręce jak pannę młodą.
- Czekajcie, ja tu mam swojego grata, podwiozę was – Gertruda wyciągnęła z kieszeni kluczyki i pognała na parking. Po chwili na dziedziniec wtoczył się pokraczny wehikuł, we wściekle zielonym kolorze.
- Xena, skąd wytrzasnęłaś tą rakietę? Wygląda jakby piorun w nią strzelił i to kilka razy – roześmiał się złośliwie niepoprawny Gabryś.
- Nie wydziwiaj ćwierć inteligencie tylko wsiadaj. Zawiezie twój wielki tyłek do domu – pokazała mu język. – Miki, usiądź z tyłu tam jest kocyk i poduszka – zaszczebiotała słodko.
- Połknęłaś muchę, bo ci się głosik dziwnie cienki zrobił? – mężczyzna ułożył wygodnie rannego i usiadł z przodu. Dziewczyna nic się nie odezwała, ponieważ ruch na ulicy był naprawdę spory i musiała uważać  by nie spowodować wypadku. Nie była jeszcze wprawnym kierowcą i prawo jazdy miała od niedawna. Szybko dojechali na miejsce. Gabryś pomógł wysiąść biednemu inwalidzie.
- Mam nadzieję, że wiesz jak się opatruje rany? – Gertruda patrzyła na niego z powątpiewaniem.
- Wyobraź sobie, że zaliczyłem nawet kurs pierwszej pomocy – wziął chłopaka tym razem na barana. – Trzymaj się Xena i uważaj, żeby cię pomoc drogowa na złomowisko nie odholowała. – Wszedł do budynku i  pomachał wścibskiej portierce, która już otwierała usta, by zapytać co się stało. Wbiegł na schody tak lekko, jakby niczego nie miał na plecach.
- Byłeś strasznie wredny, zamiast jej podziękować, zachowałeś się jak przedszkolak, któremu ktoś zabrał wiaderko do piasku – Miki znienacka pociągnął go za ucho.
- Ała… - jęknął oburzony mężczyzna. – Rób tak dalej, a spadniemy i potem będziemy sobie nawzajem zakładać bandaże. – Otworzył drzwi i wszedł do mieszkania. Położył delikatnie chłopaka na łóżku. Udał się do łazienki i po chwili wrócił z apteczką. – Na co czekasz? Ściągaj gacie! Opatrzę, podmucham i jak będziesz grzeczny, to może nawet pocałuję twoje kolanko – wyszczerzył się do niego.
- Co takiego?! – Miki zaczerwienił się po same rzęsy. – Kompletnie ci odbiło! Nie zbliżaj się  do mnie, sam to zrobię – odsunął się na drugi koniec materaca.
- Nie ma mowy – Gabryś rzucił się do przodu i jednym ruchem zdarł z niego spodnie. Zmieszany chłopak natychmiast obciągnął koszulkę, zakrywając strategiczne miejsce.
- Nie bądź głupi, przecież już widziałem cię w majtkach – mrugnął do niego szelmowsko.

11 komentarzy:

  1. Rozdział boski:)
    Podobała mi się szczególnie scenka na początku było uroczo. COSIAK ty weź się tym Michałkiem zaopiekuj bo on jeszcze coś głupiego zrobi i będą kłopoty. Gertruda mimo że sympatyczna to jej nie lubię jak na razie bo wchodzi między chłopców a tak przecież nie wolno. Oby tu szybko się wyjaśniło. Jedyny minus to mało Gabrysia on musi zacząć teraz walczyć o krasnala. Przecież Miki się powoli zakochuje ale niestety boi się tego.
    Dużo dużo weny i chęci:) Mam nadzieje na szybko rozwiniętą akcje

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle podziwiam lekkość pióra, zabawne sytuacje i dialogi. Pozdrawiam. Czekam na więcej.
    ELL

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo! Dzieki za kolejny rozdział. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak,,powiedz mi jak mogłaś skończyć w takim momencie!? Udusić tylko xD Rozdział bardzo mi się podobał :)
    Opiekuńczy Gabryś i nowa koleżanka XD I oczywiście cycate Barbie haha xD No Gabryś a ty tam dmuchaj i całuska w kolanko dawaj *_*
    Twoja Maru;3
    Niestety miałam małe problemy i rozdział u mnie dopiero jutro ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehehe ;) Rozdział świetny :D Tak samo jak i poprzednie, których nie dane było mi skomentować (a z powodu lenia - nie będzie :P). Masz całkiem ciekawy pomysł, choć nadal nie wiem czym jest ten COSIK i czego chce od Michała. Naprawdę mnie to zastanawia... Dlaczego akurat on? Hmmm... Może kiedyś się dowiem.
    Tak w ogóle to ta cała Gertruda to spoko dziewczyna ;) Już ją lubię ;) Choć widzę, że będzie przez nią trochę problemów (a jeszcze więcej przez Gabrysia, ale to pomińmy ;D)
    Taki opiekuńczy Seme to skarb :) Mrrrrrrr ;) No i do tego tak bardzo przejmuje się Mikim ;) Słodko ;) Z początku myślałam, że to będzie taki typowy sportowiec - jestem boski, laski mnie kochają, a Ty, krasnalu, biegnij mi po bułki do sklepu, bo glodny jestem, a tu taka niespodzianka :D
    Liczę na jakiś dobry parring poboczny ;) Masz do nich talenty :D Miło by było poczytać coś brutalniejszego ^.^ Twój styl jest jednak bardziej słodki (khe, khe... może raczej powinnam napisać "normalny"), co w Tobie uwielbiam :D
    Tak w ogóle to cudnie się czytało ;) Błędów nie wyłapałam :D
    Zapraszam do siebie [gemmafurore.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    wspaniały rozdział, Gabryś zazdrosny o Michała, Gertruda i Gabriel walczący o Michała tutaj to może być wiele wspaniałych scen....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Część pierwsza rozdziału jest słodka. Gabryś pogrywający z Michałem, niepokój chłopaka, gdy pomyślał o tym, jak działa na niego bliskość kapitana... Miód malinka. Aż czekam niecierpliwie na ich dalsze podchody.
    Sprawa z KCB, a zwłaszcza z Iloną trochę mi zgrzyta. W jednym z poprzednich rozdziałów Gabryś dobrze sobie z nimi poradził, a w tym nie był w stanie pozbyć się tej idiotki? Trochę trudno mi w to uwierzyć... Jako, że KCB zrzesza niezbyt inteligentne panienki, nie będę wspominała o tym, jak namolna i wnerwiająca jest ta paczka.
    Gertruda... Mam szczerą nadzieję, że nie zrobisz z niej dziewczyny Mikiego. A jeśli, to przyczyną ich zerwania niech będzie jej a nie jego zdrada (już widzę jak Gabryś pociesza załamanego współlokatora...
    Myślę, że wprowadzenie dziewczyny jest dobrym posunięciem. W końcu Miki uważa się za hetero. Gertruda mogłaby mu uzmysłowić, że dużo bardziej podniecającym obiektem jest Grizzlie ;)
    Antypatia jaką do siebie czują Gabryś i Gertruda jest dość naturalna. Są w końcu bardzo do siebie podobni. Mam racje podejrzewając, że jednak mimo wszystko ich relacja jest podszyta cichym, wzajemnym podziwem i ta dwójka ma szansę na przyjaźń?
    Pisz szybko kolejne rozdziały, kochana.
    Ariana

    P.S. Czy tylko ja jestem taka zboczona, i gdy COSIK zasugerował napuszczenie Gertrudy na Ilonę widziałam te dwie razem? Tzn. jako parę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sprawie Ilony chyba trochę zawaliłam, powinnam była chyba napisać, że Gabryś z nią chodzi na ten sam wydział i są z jednego rocznika. On się nie miał powodu opierać, bo zwyczajnie razem mają wykłady. Michał jest od niego młodszy i studiuje co innego.

      Usuń
  8. A ja chcę takiego COSIKA dla siebie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniale, pojedynek gladiatorów nam sie zapowiada pomiędzy Gabrielem a Gertruda... będzie na pewno wiele fantastycznych scen...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń