Michał był
tak podminowany oraz rozżalony na samego siebie i cały świat, że
dopiero po obiegnięciu kilka razy miejskiego parku nieco się uspokoił. Usiadł
na ławeczce z ogromną porcją lodów malinowych i wystawił twarz do słoneczka. O
tej porze w sobotę był tutaj spory ruch. Wszędzie widać było rodziny z
dokazującymi dziećmi, spędzające tu miło czas na beztroskiej zabawie. Tego
właśnie pragnął dla siebie. Jeśli związałby się z Gabrysiem, musiałby
zrezygnować z posiadania takich słodkich maluchów. Doszedł do wniosku, że
koniecznie musi to wszystko na spokojnie ponownie przemyśleć. Udał się więc do uniwersyteckiej biblioteki, gdzie usiadł w kąciku i przy pomocy książek oraz
internetu, usiłował dojść do sedna problemu. Po szczegółowej analizie swojego
zachowania musiał przyznać rację Sebie. Gabryś niewątpliwie pociągał go fizycznie, lubił też jego towarzystwo i świetnie się w nim bawił. Prawdopodobnie
w jakimś stopniu był więc biseksualny, tylko wcześniej nie zdawał sobie z tego
sprawy. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jakie widział była zmiana miejsca zamieszkania
i wystąpienie z drużyny. Wtedy bardzo rzadko spotykałby się z kapitanem i niemądre
zauroczenie na pewno by mu przeszło. Z drugiej strony zaprzyjaźnił się już z
chłopakami i wcale nie miał ochoty się z nimi rozstawać. Nawet nie chciał myśleć
jak na jego pomysł zareagowałby trener Orkowski oraz ojciec. Poza tym przyzwyczaił
się, że jak otwiera rano oczy, to widzi uśmiechniętą twarz Gabrysia, który woła
go na smakowite śniadanko. W dodatku od kiedy zamieszkali razem, po raz pierwszy
od wielu lat zaczął się wysypiać, paskudne koszmary w obecności Grizzly umykały zniknęły bez śladu. Lubił jak mruczał niskim
głosem jego imię, zaglądając mu głęboko w oczy.
Uff…! - W tym momencie chłopak zorientował się, że znowu zagalopował się i rozmarzył.Wrócił do domu dopiero późnym wieczorem i nikogo w nim nie zastał. Był wolny dzień, więc nie widział w tym nic dziwnego. Zjadł kolację, umył się i oglądając jakiś durny program w telewizji wkrótce zasnął. Wcześniej jednak przysiągł sobie, solennie rozmówić się z mężczyzną.
Uff…! - W tym momencie chłopak zorientował się, że znowu zagalopował się i rozmarzył.Wrócił do domu dopiero późnym wieczorem i nikogo w nim nie zastał. Był wolny dzień, więc nie widział w tym nic dziwnego. Zjadł kolację, umył się i oglądając jakiś durny program w telewizji wkrótce zasnął. Wcześniej jednak przysiągł sobie, solennie rozmówić się z mężczyzną.
Tymczasem Gabryś poszedł oczywiście wprost
do mieszkania Bartka, by zdać mu relację z przebiegu wydarzeń. Kumpel stwierdził,
że nieźle sobie poradził i dał mu kilka wskazówek co do dalszego postępowania.
Na rozmowach przy piwie dzień upłynął im bardzo szybko i przyjemnie. Po powrocie do
pokoju zastał krasnoludka pogrążonego we śnie. Uśmiechnął się tylko i
delikatnie pocałował go w gładki policzek. Bardzo uważał, by nie zbudzić Mikiego. Śliwa pod okiem
nadal go piekła. Rozebrał i wślizgnął do
swojego łóżka. Wkrótce i on zasnął.
COSIK
właśnie na to czekał cały dzień. Postanowił odrobinę pomóc tym dwóm
uparciuchom. Marzenie Mikiego o wiśniowym sadzie bardzo się mu spodobało.
Realizacja go nie powinna być trudna. Wkroczył do snów Gabrysia i zaczął nimi
ostrożnie sterować. Pokazał mu kilka romantycznych scenek. Miał nadzieję, że
jest wystarczająco inteligentny by je wykorzystać. Potem zatarł płetwy i utulił
się w swoim cieplutkim kąciku. Miał bardzo miły, wygodny dom i chciał, by jego
gospodarz czuł się równie dobrze jak on. Będzie to wymagało sporo zachodu, bo
chłopak był strasznie zawzięty i nieświadomy większości swoich pragnień.***
Pani Milena chodziła niespokojnie po swoim eleganckim salonie i nie
mogła znaleźć sobie miejsca. Scena, którą przez przypadek widziała dwa dni
wcześniej, nie mogła wylecieć jej z głowy. Poszła wtedy go Galerii Handlowej na
zakupy i schowana między wieszakami, podsłuchała rozmowę Gabrysia z
niejakim Bartkiem, za którym zbytnio nie przepadała, bo często pakował jej
jedynaka w różnego rodzaju kłopoty. Z początku miała zamiar do nich podejść,
ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu. Chłopcy najwyraźniej kupowali jakąś
biżuterię.
- No co ty, ten jest zbyt duży –
usłyszała głos syna. - Miki ma delikatne rączki, ten brylant jest zbyt duży
i taki ordynarny.
- Nie znasz się, ładnie załamuje
światło i jest zdecydowanie męski – prychnął na niego kolega. – Nie możesz go
poderwać na byle jaką, złotą tandetę.
- A ten? – podał mu maleńkie pudełeczko.
- No wiesz, szmaragdy i w dodatku takie
mizerne – skrzywił się chłopak. - Ja bym cię za coś takiego nawet za rękę nie wziął,
nie mówić o wpuszczeniu do łóżka.
W tym momencie pani Milenie coś utkwiło
w gardle. Gabryś najwyraźniej mocno się zaangażował w związek z synem tego
okropnego Pokrzywki. Musiała coś z tym natychmiast zrobić. Sądząc z ostatniej
reakcji Stefana, on też był przeciwko. Postanowiła na jakiś czas zakopać topór
wojenny i zbratać się z wrogiem. Po cichu wycofała się ze sklepu i wyciągnęła komórkę. Umówiła się z ojcem smarkacza na dzisiejszy wieczór. Nie chcąc włóczyć się po kawiarniach zaprosiła go do domu. Czekała na niego, nerwowo maszerując tam i z powrotem po cennym perskim dywanie. Paskudny drań
bez krztyny kultury jak zwykle się spóźniał.
***
W niedzielę rano Gabryś krzątał się od
świtu. Przygotował koszyk piknikowy, wystroił się w najlepszą jedwabną koszulę i ściśle przylegające do jego długich nóg jeansy. Poświecił się nawet do tego
stopnia, że przy pomocy prostownicy ujarzmił niesforne, jasne włosy. Zerknął do
lustra i uśmiechnął się z zadowoleniem. Wysoki, muskularny, niebieskooki
blondyn naprzeciwko zrobił to samo.
- Ciasteczko z ciebie chłopie – przywitał się ze swoim odbiciem. – Pytanie tylko, czy jesteś akurat w typie pewnego małego krasnoludka – dodał niepewnie. Tej nocy miał niezwykły sen i postanowił go zrealizować. Wydawał się
idealnym rozwiązaniem jego problemów. Teraz jednak, kiedy nastał dzień, nie był już taki pewny swojego pomysłu.
W tym momencie zobaczył Mikiego,
wychodzącego z łazienki. Co prawda był już ubrany i umyty, ale rozczochrany wprost
widowiskowo i nie całkiem przytomny. Długie, kasztanowe loki miał splątane w dziką dżunglę i próbował
desperacko je rozczesać, szarpiąc niemiłosiernie.
- Siadaj – pchnął go na krzesło,
stojące na wprost zwierciadła – robisz im krzywdę – wyjął mu z ręki
grzebień. – Pokażę ci jak to powinno wyglądać, niecierpliwcu – zaskoczony takim wstępem
chłopak siedział grzecznie i patrzył szeroko otwartymi oczami na ich odbicie.
Gabryś stanął za nim i zaczął pasmo po paśmie, cierpliwie rozczesywać lśniące pukle. Dotyk
jego dużych dłoni był bardzo delikatny. Pieszczotliwie nawijał na palec każdy
lok, by potem odrzucić go na plecy coraz bardziej czerwonego chłopaka, któremu na zmianę zaczęło się robić zimno i gorąco.
- Wwy… wystarczy – wyjąkał Miki, kiedy
ich błyszczące oczy spotkały się w lustrze. – Jestem głodny –
dodał tonem usprawiedliwienia.
- W takim razie chodź – Kapitan wziął go
za rękę i pociągnął do drzwi.
- Gdzie ty mnie wleczesz wariacie?
- Niespodzianka, więc zamknij buzię i nie dyskutuj – mężczyzna, zniecierpliwiony pytaniami wziął go na ręce i zaniósł do
zaparkowanego przed budynkiem samochodu. Kiedy Michał odwrócił głowę do tyłu, zobaczył koszyk z prowiantem i koc. Zrozumiał, że jadą na wycieczkę i przestał
protestować. Pogoda była piękna, słoneczko jasno świeciło i wiał ciepły
wietrzyk. Wspaniały dzień na wyjazd za miasto. Może w sprzyjających warunkach
będą mieli okazję poważnie porozmawiać? Taką przynajmniej miał nadzieję. Nawet
nie wiedział, kiedy dojechali na miejsce. Z zaskoczeniem stwierdził, że
zatrzymali się przed tylną bramą Ogrodu Botanicznego.
- Jeśli nas złapią na włamaniu,
zapłacimy spory mandat – spojrzał z naganą na mężczyznę.
- Nie martw się, mam zezwolenie –
Otworzył przed nim bramkę. – Chcę ci coś pokazać, tylko najpierw zrobię to –
wyciągnął z kieszeni biały szal i przewiązał zaskoczonemu Mikiemu oczy, zanim
zdążył na niego nawarczeć. Potem położył mu rękę na ramieniu i poprowadził przez park.
- Wymyśliłeś jakiś nowy rodzaj zabawy w
ciuciubabkę? Jeśli to jakieś twoje nowe zboczeństwo,
tym razem pozwolę ojcu obić ci gębę z obu stron – fukał na niego chłopak,
czując się bardzo niepewnie w tej niecodziennej sytuacji. W końcu się zatrzymali
i mężczyzna ściągnął z jego oczu opaskę. Widok jaki zobaczył zaparł mu dech w
piersiach. Miał wrażenie, że właśnie znalazł się w baśniowej krainie ze swoich najskrytszych marzeń. Stali pośrodku niewielkiej polany, a soczyście zielona, aksamitna trawa
sięgała im prawie do kolan. Otaczały ją drzewa kwitnących, japońskich wiśni, wystrojonych przez hojną naturę niczym panny młode w miliony biało-różowych
kwiatów, które pachniały wręcz oszałamiająco. Wiatr zrywał ich delikatne płatki, a one wirowały w powietrzu, by zaraz potem opaść w dół i utworzyć na ziemi niezwykły
kobierzec. Podszedł bliżej, aby móc dotknąć szorstkiego pnia. Spojrzał w górę i
uśmiechnął się promiennie.
- Tak musi wyglądać niebo – szepnął zachwycony
i odwrócił się twarzą do mężczyzny. – Dziękuję – musnął ustami jego śniady
policzek.
- Cieszę się, że ci się podoba – Gabryś
nie mógł się napatrzyć na słodko zarumienioną buzię chłopaka. – Przyprowadziłem
cię tutaj nie bez powodu – zaczął niskim głosem, pełnym ciepła i pewności, że trafił
na właściwą osobę, z którą chce spędzić resztę życia. Dla niego gra się właśnie
skończyła. W tym momencie zrozumiał, że już nigdy nie pozwoli odejść temu smukłemu
krasnoludkowi, który w tej chwili zerkał na niego ogromnie zmieszany.
- Gabryś… – zaczął cichutko, zaciskając dłoń na jego
przedramieniu.
- Pozwól mi to powiedzieć – mężczyzna uklękną
przed nim i ujął jego dłoń. – Lubię cię… kocham…. Chcę, żebyś należał tylko do
mnie. Proszę, przysięgam, że zrobię wszystko żebyś był szczęśliwy.
- Wstań, to straszne żenujące – czerwony
jak zachodzące słoneczko Michał, próbował, z mizernym zresztą skutkiem, zmusić
go do zmiany pozycji, ciągnąc za ramię umięśnione prawie tak jak jego udo.
- Najpierw odpowiedz, jeśli tego nie
zrobisz będziemy tu tak stać do wieczora, aż przyjdzie cieć i nas wypędzi –
uśmiechnął się do niego przekornie Gabryś, ale posłusznie wstał i wyprostował swoją potężną sylwetkę..
- Ale… ja… yh… - chłopak nie wiedział
jak mu to powiedzieć.
- Spokojnie skarbie, wyjaśnij, jeśli
masz jakieś zastrzeżenia lub propozycje – odezwał się łagodnie, widząc jak jest
zmieszany i roztrzęsiony.
- Ja nigdy nie spotykałem się z nikim
na poważnie, nigdy też nie myślałem o innym mężczyźnie w tej kategorii. Lubię
cię, ale nie jestem pewny, czy chcę się z tobą związać - tłumaczył drżącym głosem.
- W takim razie proponuję trzy próbne
miesiące, po tym czasie wrócimy do tej rozmowy. Co ty na to? – ujął jego rękę i
włożył mu na palec piękny pierścionek z gwiaździstym brylantem.
- Dobrze – rzucił nieoczekiwanie dla
samego siebie Miki. – Ale to było niepotrzebne – wpatrywał się w swój
udekorowany palec.
- Oczywiście, że potrzebne. Wszyscy
muszą wiedzieć do kogo należysz – odezwał się zaborczo Gabryś, objął go mocno w
talii i przyciągnął do siebie. – Mogę liczyć na kilka próbnych buziaków? – nie czekając
na odpowiedź łobuzersko spojrzał mu w oczy i pochylił się, by posmakować słodkich
ust, które od tak dawna prześladowały go w snach. Najpierw tylko delikatnie je
muskał, ucząc się na pamięć ich kształtu. Kiedy tylko odrobinę się uchyliły,
ostrożnie je polizał, pragnąc wślizgnąć się do środka, ale chłopak mu na to nie
pozwolił. – Kochanie nie zaciskaj ich – pieszczotliwie głaskał jego napięte
plecy. Wiedział, że jest kompletnie niedoświadczony i robi to odruchowo.
- Chyba będziesz musiał mnie tego
nauczyć – szepnął mu na ucho zawstydzony Miki.
- Z wielką przyjemnością – usiadł na trawie
i pociągnął go na swoje kolana. Odwrócił jego szczupłą twarz do siebie i ujął ją w obie
dłonie. Zarzucił sobie jego ręce na szyję i ponownie zanurzył się w kuszących ustach. Każdy następny pocałunek był dłuższy i głębszy. Chłopak
powoli miękł w jego ramionach. W końcu westchnął i zupełnie się poddał, zapominając
o całym świecie.
Pewnie niestety rodzice się w to wtrącą. Ale kto wie może zobaczą że synowie są szczęśliwi i odpuszczą. Byłoby dobrze.
OdpowiedzUsuńRandka pod koniec piękna i COSIAK też dobrze się spisał manipulując sprytnie. Zastanawiałam się czy Miki się zgodzi ale na szczęście to też poszło gładko. Pierścionek był wspaniałym pomysłem.
Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał i już nie mogę się doczekać aż Gabryś zacznie uszczęśliwiać swojego Krasnala.
Dużo weny i chęci:)
Mam nadzieje, że ich rodzice nie zamieszają za bardzo w ich rozkwitającym związku. A kto wie, może te wtrącenie w związek wyjdzie na dobre i obie strony będą miały z tego jakąś korzyść. Związek chłopców może dzięki temu się umocni a rodzice porzucą wojenny topór.
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca. Życze dużo weny.
OdpowiedzUsuńEwa
Tylko tak dalej !!! Gabryś! Jak ja bym chciała kogoś kto by mnie na takie randki zabierał *_* awww...
OdpowiedzUsuńMiky nie wygłupiaj się, sam zobaczysz, że po 3 miesiącach nie będziesz chciał Gabrysia oddać nikomu.
Ale martwi mnie zawieszenie broni między rodzicami,..
COś mi się zdaje że sporo namieszają i niestety nie minął 3 miesiące a ich rozdzielą T_T
Pisz szybciutko kochana;3
Twoja Maru;3
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, mam nadzieję, że rodzice chłopaków się nie wtrącą w to bo mogłoby być kiepsko... cosik się wtrącił i zadziałał sprytnie, no i Gabryś wykorzystał ten sen... pomysł z pierścionkiem bardzo dobry....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jezusie, jakie to słodkie. *-*
OdpowiedzUsuńPISZ DALEJ DZIEWCZYNO, BO SIĘ DOCZEKAĆ NIE MOGĘ.
Zyczę weny
~Meggie
mmmmmm no i kurcze słodziutkie pocałunki działają na nich jak wulkan! ^^ weny! :)
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, mam nadzieję, że ich rodzice za bardzo to nie namieszają w tym kwitnącym dopiero co związku, och Gabryś bardzo się postarał z tym piknikiem....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka