piątek, 17 maja 2013

Rozdział 3


   Michałowi udało się złapać wściekłego ojca za ręce, niwecząc tym samym jego zamiar podbicia drugiego oka Gabrysia. Nie było to wcale łatwe, bo COSIK właśnie ten moment wybrał sobie na przebudzenie i cała awantura przypadła mu bardzo do gustu.
- Dawaj z lewej, jeszcze raz w mordę tego osiłka! – zagrzewał do walki cieniutkim głosikiem pana Stefana, który na szczęście go nie słyszał. – Najpierw pierścionek, a potem bara bara!
- Cicho głupolu! – mruknął niewyraźnie chłopak. – On tylko pozbierał mnie z podłogi i położył do łóżka! Będę musiał mu podziękować.
- Samarytanin co? Aleś ty naiwny! – zarechotało stworzonko.
- Nie każdy od razu ma takie kosmate myśli jak ty.
- Taa… jasne…. To dlaczego gapił się na twój tyłek jak na potencjalny posiłek? Nawet się oblizał kilka razy.
- Bredzisz po pijaku, idź lepiej wytrzeźwieć bo ci się płetwy poplątają – rzucił złośliwie czerwony na twarzy Michał.
- Ja do ciebie z dobrą radą, a ty mi tak źle życzysz? – burknął obrażony COSIK. – Jeszcze zobaczymy czyje będzie na wierzchu! – Zamilkł i chłopak odetchnął z ulgą . Szybko złapał jakiś dres i naciągnął go na siebie pod kołdrą. Napotkał wzrok ojca, który jakoś dziwnie mu się przyglądał.
- Od kiedy mówisz do siebie? – zapytał zaciekawiony.
- Nie mówię do siebie tylko liczę, tak jak kazała pani psycholog. Staram się panować nad sobą i coraz lepiej mi idzie. Ale ty się dzisiaj wcale nie popisałeś.
- Nawet mnie nie denerwuj – zawarczał pan Stefan.
- Rzuciłeś się bez żadnego powodu na mojego współlokatora, który się mną zaopiekował w chwili niedyspozycji – tłumaczył wykrętnie ze zmieszaną miną.
- Niedyspozycji? – zmrużył groźnie oczy ojciec.
- No dobra, zrobiliśmy imprezę zapoznawczą, a że mam słabą głowę, to mi się urwał film. Gabryś był tak miły i zaniósł mnie do łóżka. Nawet przykrył kołderką, a ty zamiast mu podziękować za opiekę, zrobiłeś mu limo – zerknął na niego z wyrzutem.
- Zaraz…  zaraz… nie rób mi wody z mózgu! – mężczyzna patrzył na niego podejrzliwie. – Trzymał cię w ramionach, bo pewnie bał się, że spadniesz z łóżka? Synu, nie ubliżaj mojej inteligencji!
- Ależ tato, jakie ty masz od razu brudne myśli! – Miki zaczerwienił się jeszcze mocniej. Niestety jak zwykle nie umiał zapanować nad tymi głupimi rumieńcami. – Dobrze wiesz, że boję się burzy i pewnie sam się do niego w nocy przyczołgałem. Poza tym, Gabryś to facet, więc co mógłby mi zrobić? – szedł w zaparte chłopak.
- Oj wiele, bardzo wiele – pisnął nagle COSIK – jeszcze będziesz miał okazję się przekonać!
- Jeden, dwa, trzy…- zaczął głośno liczyć z oczami wzniesionymi do sufitu i miną skrzywdzonej niewinności.
- No dobrze już, dobrze. Wierzę ci przecież – powiedział pan Stefan, ale wyraz twarzy przeczył jego słowom. Najwyraźniej nie był w pełni przekonany i miał zamiar nadal drążyć temat. 
Miki aż jęknął w duchu. Wiedział, że wpadł w tarapaty. Musi szybko postarać się o jakąś dziewczynę, bo ojciec będzie śledził każdy jego krok i zasypywał setkami pytań. Do tej pory przecież świetnie sobie radził. Łatwo nawiązywał kontakt z płcią piękną, dosłownie w ciągu kilku godzin zostawali najlepszymi kumplami. Chodzili razem do kina, na zakupy do galerii handlowych, na basen, a potem po paru tygodniach dowiadywał się, że jest jakiś Krzysiek czy Tomek, który bardziej do niej pasuje i koniec. Nigdy nie odczuwał większych emocji z powodu rozstania. Widywali się zazwyczaj nadal, lecz na stopie koleżeńskiej. Wszystko zawsze przebiegało według tego samego schematu i ostatnio zaczęło go to nawet martwić. Tym bardziej, że ojciec zaczął wysuwać coraz częściej jakieś dziwne sugestie. Dla Michała każde jego słowo było bardzo ważne. Był dla niego wzorem mężczyzny. Po śmierci matki nie tylko opiekował się nim najlepiej jak potrafił, ale także prowadził swój biznes i odnosił poważne sukcesy. Zawsze był obok, kiedy go potrzebował. Dlatego chłopak pragnął być taki jak on. Chciał po skończeniu studiów założyć rodzinę z jakąś miłą dziewczyną, mieć dwójkę dzieci, zbudować dom i prowadzić swój interes, aby mogli żyć na godnym poziomie. Nie miał zamiaru pozwolić by jakiś COSIK, czy inny głupek zniszczył jego długo pielęgnowane marzenia. Gabryś owszem był przystojny, ale co z tego. Może nawet kilka razy się na niego zagapił, ale przecież było na co popatrzeć. Rzadko widzi się taką idealną muskulaturę. Na pewno każdy inny facet na jego miejscu byłby zainteresowany. Podziwiał go jak piękną rzeźbę i nie widział w tym niczego złego.

***
   Tymczasem kapitan, gdy ściągnął swoją prychającą jak kocica matkę z pleców Pokrzywki od razu zaprowadził ją do kuchni. Jednym słowem chłopcom udało się rozdzielić bojowych rodzicieli bez większych strat w ludziach i sprzęcie. Posadził ją za stołem i zaparzył herbatę.
- Przestań się złościć i robić sceny. Wczoraj trochę zabalowaliśmy – próbował załagodzić sytuację. – Nic się nie stało, zwyczajne zasnęliśmy. A ty przychodzisz i napadasz jak dzikuska na niewinnego faceta.
- Ale z ciebie niewdzięcznik, ja cię tylko broniłam. Sam przyznaj, że wyglądaliście wielce podejrzanie. Mam nadzieję, że nie kręcisz z tym smarkaczem! Jego ojciec to potwór! Syn na pewno nie jest lepszy, w końcu wychował go idiota! – Pani Milena popijała złocisty płyn z filiżanki i uważnie obserwowała swojego potomka.
- No wiesz ty co, nie spodziewałem się tego po tobie. Sama mówiłaś, żebym nigdy nie sądził nikogo po pozorach – popatrzył na matkę z wyrzutem. Musiał jakoś odwrócić jej uwagę od niebezpiecznego tematu. - Lepiej pokaż co masz w tej lodówce – otwarł pokrywę. – Nie ma bigosiku? Gołąbków też? – mina mu się wydłużyła.
- Robi się z ciebie straszny łakomczuch – roześmiała się kobieta. – Naucz się gotować leniu.
- Trochę umiem – zadarł nos Gabryś – moi kumple to nawet kanapek zrobić nie potrafią. Twój syn to prawdziwy ideał - przystojny, mądry i nawet rosołek potrafi przyrządzić.
- Wiesz kochanie, odgrzanie zupki nie wymaga wielkich umiejętności – Matka cmoknęła go w policzek. – Muszę już iść, a ty się pilnuj i może postaraj, żeby zmienili ci współlokatora. Jeszcze cię sprowadzi na złą drogę. Pa.
  

***
   Godzinę później stali już przed salą gimnastyczną, na której zebrała się reszta drużyny. Gabryś ostatni raz zlustrował chłopaka. Miał na sobie krótkie spodenki i zwyczajną biała koszulkę. Brązowe włosy spiął do tyłu frotką i założył szkła kontaktowe maskując skutecznie swój niewielki problem. Obok potężnej sylwetki kapitana prezentował się dość mizernie, wyglądał jak dzieciak z gimnazjum.
- No dobra, miejmy ten cyrk za sobą – Miki wziął głęboki oddech i wszedł do środka. Chłopcy natychmiast rzucili się w jego kierunku i otoczyli ciasnym kręgiem. Oglądali go ze wszystkich stron jak jakiś wystawowy okaz. – Michał Pokrzywka - szepnął nieśmiało w ich kierunku i zarumienił się oczywiście po same rzęsy. Klął przy tym w duchu na siebie jak szewc, wiedząc, że teraz na pewno wezmą go za mięczaka.
- Odsuńcie się gbury, bo go udusicie! – ryknął na nich Gabryś. – Ustawić się w szeregu, dokonamy prezentacji! – drużyna karnie wykonała jego polecenia. - Ten rudzielec to Sebastian, nazywany też Panienką z racji swojego charakteru. Mieszka z tym blondasem Sylwkiem. Nie mam pojęcia jak wytrzymuje z tym wiercipiętą. Ma pseudo Owsik z widocznych gołym okiem powodów. Ostatni w szeregu to Bartek, alias Wampir. Nie lubi słoneczka i unika go jak ognia, więc bladą twarzyczką straszy po nocach biednych ludzi. Nie jest zbyt rozmowny, ale równy z niego gość. Na koniec nasza podpora i głos rozsądku – Kamil, zwany też Sędzią. Trenera już znasz, więc nie będę ci go przedstawiać. Myślę że zagramy mały mecz, trzech na trzech, będziesz mógł nam zaprezentować swoje umiejętności.
Chłopcy bez szemrania zajęli swoje pozycje. Kapitan znalazł się po przeciwnej stronie siatki. Stąd lepiej mógł obserwować ruchy Michała. Ufał Orkowskiemu, mężczyzna miał swoje wady, ale nigdy się nie mylił w ocenie zawodników. Mały musiał mieć potencjał skoro go tu sprowadził.
Miki stał na ugiętych nogach z duszą na ramieniu. Drużyna bardzo mu się spodobała. Widać było, że jest zgrana i znają się jak łyse konie. Chciałby do nich należeć, ale wątpił, czy jego mizerne umiejętności tutaj wystarczą.
- Nie martw się – szepnął COSIK. – Jesteś lepszy niż ci się wydaje. Te kilka kocich genów, które ci dałem to nie byle co. Wystarczy, że w siebie uwierzysz. Pokaż im na co cię stać! – Chłopak nieco podniesiony na duchu przez stworka podniósł dumnie głowę. Dał znak, że jest gotowy i tak się zaczęło. Zaskoczył swoją grą wszystkich, a najbardziej samego siebie. Był szybki i zwinny, a jego niesamowita skoczność wprawiła drużynę w zachwyt. Smukła sylwetka dosłownie rozmywała się na boisku. Nikt nie był w stanie za nim nadążyć. Nie był tak silny jak oni, a jego technika też pozostawiała wiele do życzenia, ale nadrabiał to innymi zaletami. Po skończonym treningu wszyscy zebrali się w szatni. Pogratulowali mu niezwykłych umiejętności.
- Mizerny taki, ale biega jak Spidi Gonzales – Sylwek poufale poklepał go po ramieniu.
- W dodatku śliczny jak książę z bajki – westchnął Sebastian i zmierzył aprobującym wzrokiem zgrabną sylwetkę chłopaka. – Grizzli, chyba twoje notowania polecą w dół – wyszczerzył się do kapitana. – Odbierze ci połowę panienek i kilku facetów.
- Może pokazać ci miasto dziecino, żebyś nam się czasem nie zgubił – Bartek wbił w niego czarne oczy i oblizał czerwone usta.
- Zamknijcie się wreszcie, chłopak pomyśli, że trafił na bandę zboczeńców! – fuknął na nich Kamil.
- No wiesz, zaraz tam zboczeńców – odezwał się Bartek – my chcemy tylko zawrzeć z nim bardzo bliską znajomość, zanim ktoś nam go ukradnie sprzed nosa. Co powiesz na spacer przy świetle księżyca dziś wieczorem? – nachylił się do Michała i nawinął sobie jeden z jego loków na palec.
- Że to bardzo głupi pomysł, bo ja ci zaraz przetrącę oba kolana i nie będziesz w stanie chodzić! – Ryknął mu do ucha Gabryś i mężczyzna omal ze skóry nie wyskoczył. – I zabieraj tą łapę, bo zaraz nie będziesz mógł też jeść! – Wkurzony kapitan, to ktoś, przed kim wszyscy czuli respekt. Grzecznie odsunęli się na bezpieczną odległość, nie przestali jednak sobie posyłać domyślnych uśmieszków.
- Chodź krasnoludku – przygarnął do siebie współlokatora zaborczym gestem i  pociągnął do drzwi. – Musimy zrobić zakupy, bo matka coś się dzisiaj nie popisała. Nie pozwól wejść sobie na głowę tej bandzie debili! Im tylko jedno w głowie.
- Nic się nie stało, przyzwyczają się. Nie mogę uwierzyć, że się udało – Miki posłał mu radosny uśmiech, od którego mężczyźnie zrobiło się ciepło na sercu. Orzechowe oczy małego zamieniły się w płynny karmel i nie mógł oderwać od niego wzroku.
- Wygraliśmy, wygraliśmy! – darł się COSIK i wywijał koziołki, powodując w żołądku chłopca dziwne łaskotanie. – Powiedz, że jestem twoim ulubionym geniuszem! Przybij płetwę! Ha! Jestem najlepszy! – szalał.


11 komentarzy:

  1. Super nota. Licze na dalszy ciąg.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHAHA COSIK daje rade! Oj Gabryś już jest zazdrosny jak cholera! ;)
    Świetny rozdział:)
    Czekam na kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze... nie podoba mi się to opowiadanie za bardzo...9przepraszam jesli cię uraziłam ;( ) 3 rozdział wyszedł naprawdę świetnie, ale ten COSIK mnie wkurza =.=

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, to był super rozdział. Maluszek nie dostrzega takich rzeczy, jest uroczy.Na szczęście kapitan drużyny bardzo go pilnuje

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo że rodzice chcą dobrze i tak są okropni każdy na swój sposób ale mam nadzieje że szybko im przejdzie i pozwolą im być razem:) Szkoda że Michał myśli że jest hetero ale to też może tylko na chwilę. Gabryś zazdrosny to jest po prostu piękne:)
    Nie powiem drużyna zboczeńców ale mają racje nowy zawodnik jest śliczny i bardzo uroczy w swojej niewiedzy. COSIK musi mu jeszcze wiele tłumaczyć.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany, czy tylko ja jestem taka niecierpliwa, że nie mogę się doczekać, aż coś zacznie się dziać między Michałem a Gabrysiem?
    Gabryś... Z każdym rozdziałem coraz bardziej mi się podoba. Zwłaszcza, gdy przeczytałam, że tak jak ja uwielbia bigos i gołąbki ;)
    Reszta drużyny też prezentuje się całkiem nieźle. Czy mam rację podejrzewając, że nie tylko Mikiego i Grizzli rafi strzała Amora?
    COSIK... COSIK coraz bardziej mi podpada. Małe toto, wredne i przemądrzałe...
    Kilka kocich genów... Dlaczego mam wrażenie, ze nie tylko to dostał Miki od stworka?
    Czekam na kolejne przygody naszych bohaterów, oraz na zmianę nastawienia Michała,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział! Mięśniak i Kruszynka... Fajnie! Życzę weny i pozdrawiam.
    Ps. Opowiadanie "Narzeczona czarta" ukazało się ostatnio z opóźnieniem... Czy jest szansa na to, że teraz nowy odcinek pojawi się w niedzielę, bo nie mogę się doczekać...

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    fantastyczny rozdział, teraz po tym co zobaczyli ich rodzice to będą ich obserwować... Cosik się jednak na coś przydał, Michał zrobił dobre wrażenie na drużynie jako gracz.... Wszyscy mają respekt to Gabriela i taki zaborczy jest wobec Michała, nie pozwoli mu zrobić krzywdy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka,
    rozdział zajebisty! Nie mogę się doczekać następnego. Zastanawiam się czym tak właściwie jest ten COSIK. Ma to to płetwy i takie dziwne jest. Jednym słowem go lubię. Ta cała drużyna to taka jakaś podejrzana. Ten Bartek to mnie na kolana powalił. Spacer w świetle księżyca. Phie, Gabryś mu nie pozwoli. Trochę zasmuciło mnie to, że Michaś chce być jak ojciec. Na pewno będzie troszku zagubiony, gdy odkryje, że pociąga go kapitan.
    Pisz szybciutko,
    Anielska.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział był wspaniały. I udało się chłopcu ^^ dolączył do drużyny..
    uuu Zaborczy Gabryś ;) będzie się działo.
    Pisz szybciutko ^^ a ja lecę do "narzeczonej dla czarta" ;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka,
    cudnie, coś się zdaje że ich rodzice będą robili wszystko aby ich rozdzielić... zaprezentował się na treningu bardzo dobrze, ale och Gabryś taki zaborczy... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń