Minęły dwa
miesiące. Miłość między parami kwitła, robiło się coraz
cieplej, ptaszki za oknem śpiewały na wyścigi, jednym słowem zbliżało się lato,
a co za tym idzie koniec roku akademickiego. Wszyscy studenci z mniejszym lub
większym zapałem ślęczeli nad książkami, chcąc mieć potem spokojne wakacje. Nie
inaczej było w przypadku Gabriela i Michała.
Kapitan wstał wcześniej, żeby zrobić dla
nich obu śniadanie. Usmażył bekon, tak jak lubił na chrupko i zrobił cały
talerz kanapek. Była sobota, więc nie musiał się śpieszyć. Trochę się martwił,
bo narzeczony od kilku dni dziwnie się zachowywał i wyglądał na chorego. Każdego
ranka wyskakiwał gwałtownie z łóżka i biegł do łazienki, jakby go ktoś gonił. Wczoraj
powąchał pyszne gołąbki od jego matki, za którymi zawsze przepadał i
stwierdził, że paskudnie śmierdzą, a potem pchał w siebie całymi garściami kiszoną
kapustę, która też przecież różami nie pachniała. Dzisiejszy dzień nie różnił
się od poprzednich. Zaspany Miki, jeszcze w piżamie, wkroczył do kuchni,
pociągnął nosem po czym zbladł jak ściana i uciekł do ubikacji. Wyszedł stamtąd
dopiero po kwadransie, zupełnie zielony na twarzy.
- Gabryś, ja
cię proszę, schowaj ten bekon! Mój żołądek ostatnio kiepsko toleruję wędzonkę –
padł na krzesło kompletnie wyczerpany.
- Zupełnie
nie rozumiem, co masz do boczku – mężczyzna wziął patelnię i całą jej zawartość
wpakował sobie na dwa razy do ust. – Chyba najwyższy czas iść do lekarza, to
zbyt długo trwa jak na zwykłe zatrucie. Mam znajomego chirurga, zrobi ci USG
brzucha.
- Ale potem
mi przechodzi i świetnie się czuję, nawet trener mnie ostatnio pochwalił –
Michaś popatrzył na niego błagalnie. – Zresztą wiesz, że na takie badania
trzeba czekać tygodniami! Do tego czasu samo przejdzie. - Od dziecka bał się
lekarzy, na widok białego fartucha dostawał dreszczy, a już pobieranie krwi, to
był prawdziwy dramat. Nie chciał wyjść przed Gabrysiem na mięczaka.
- Nie bądź
niemądry, zaraz do niego zadzwonię i umówię cię na najbliższy termin – wyjął komórkę
i po krótkiej rozmowie popatrzył na chłopaka tryumfalnie. – W poniedziałek rano
masz być na czczo.
- Ale… ale…
- pisnął Miki, nie wiedząc jak się z tego wyplątać. Wstał i zerknął do dużego
lustra wiszącego na ścianie. – Wcale nie wyglądam tak źle – burknął, podniósł koszulkę
do góry i zaczął uważnie oglądać brzuch. – No może trochę przytyłem, ale to nie
powód, by iść do specjalisty. Twoja mama nas przekarmia – wydął usta, niczym
uparte dziecko.
- Głuptas –
szepnął mu Gabryś do ucha i objął ramionami, przytulając się do jego pleców.
Zaczął błądzić gorącymi ustami po jego smuklej szyi. Ręce powędrowały do przodu
i bezczelnie zaczęły obmacywać brzuch chłopaka. – Faktycznie, zrobił się jakby
lekko wypukły – ciekawskie dłonie przesuwały się pieszczotliwie, a na
policzkach Mikiego wykwitły ciemne rumieńce.
- Chyba nie
jestem aż tak słaby, jak myślałem – poczuł znajome napięcie w dole brzucha i
zawstydzony spuścił głowę. Nadal w sprawach intymnych był bardzo nieśmiały.
-
Rzeczywiście, wygląda na całkiem ożywionego – zachichotał Gabryś i spojrzał w
szklaną taflę. Dłonie powędrowały niżej, chcąc dokładnie zbadać sprawę.
- Och… - wyjąkał i nogi się pod nim ugięły, kiedy długie palce
zacisnęły się na wypukłości w jego spodniach.
***
Gabriel
poinformował pana Pokrzywkę o kłopotach zdrowotnych Michasia. Ze zdumieniem
usłyszał, że bardzo podobne ma jego matka. Objawy były identyczne - poranne mdłości,
nadwrażliwość na zapachy, napady wilczego głodu. Obaj po krótkiej rozmowie
doszli do wniosku, że być może zarazili się tym samym wirusem.
Stefan z Mileną także siedzieli przy stole i jedli śniadanie. Kobieta podobnie jak Michaś, co rano słaniała się na nogach, by dwie godziny później tryskać
niesamowitą energią i żywotnością.
- Milenko, czas coś z tym zrobić – Mężczyzna próbował łagodnie
namówić kobietę na wizytę u lekarza. – Michaś też, źle się czuje i jest mu
niedobrze. Robiliśmy kilka razy wspólnego grilla…
- Sugerujesz, że moje potrawy zaszkodziły twojemu
synowi?! – spojrzała na niego groźnie.
Była wytrawną kucharką i nie znosiła, kiedy ktoś krytykował jej kuchnię.
- Nic takiego nie powiedziałem – Pokrzywka podniósł ręce
do góry w geście poddania. – Tylko się martwię kochanie – pocałował ją w
policzek.
- Prawdę mówiąc, jakbym nie była w stu procentach pewna,
że stałam się całkowicie bezpłodna po urodzeniu Gabrysia, to bym pomyślała, że
jestem w ciąży – odezwała się z wahaniem, po chwili milczenia. – Masz rację,
załatwmy to jak najszybciej.
- Pójdę z tobą, jeśli pozwolisz – uśmiechnął się do niej
uspokajająco Stefan.
- No myślę i będziesz trzymał mnie za rękę. Nie lubię szpitali
– dodała już mniej zadziornie.
- Zupełnie jak Michaś, robił zawsze dramat z każdego
szczepienia.
- Zadzwonię do znajomego chirurga – Milena wzięła do ręki
telefon. Umówiła się oczywiście na… poniedziałek rano.
***
W poniedziałek to
Michaś, który całą noc kiepsko spał, obudził się wcześniej. Pobiegł od razu do
kuchni i zrobił sobie kakałko. Doskonale wiedział, że jak nie będzie na czczo,
to badanie nie ma sensu. Nie miał ochoty, by jakiś obcy facet obmacywał mu
brzuch. A nuż okaże się, że będą konieczne zastrzyki? Na samą myśl garnuszek
zadrżał w jego dłoni. Dwa dni przymilał się do Gabrysia, aby mu odpuścił i zapomniał
o wizycie w poradni. Uparty Grizzly niestety nie ustąpił.
- Oddawaj to natychmiast! – mężczyzna podkradł się z tyłu
i wyrwał mu z ręki kubek.
- Jesteś bez serca! – pociągnął nosem Miki i wbił w niego
lśniące ślepka. - Zobaczysz, że ci tam zemdleję – zagroził. Dzisiaj o dziwo
całkiem nieźle się czuł, miał tylko lekkie mdłości.
- Jak się tam przewrócisz, to cię bez trudu uratują.
Dostaniesz kilka zastrzyków i będziesz jak nowy – dodał tym samym tonem
mężczyzna. Narzeczony przez weekend wyczerpał jego pokłady świętej
cierpliwości. Strasznie trudno było się oprzeć tym błagalnym oczętom i zasmuconej
buzi. Był dumny, że udało mu się wytrwać.
***
Po
godzinie, podczas której kapitan pilnował narzeczonego na każdym kroku żeby
czegoś nie spsocił, znaleźli się w
poradni. Michaś trzymany mocno za rękę, szedł za nim jak na ścieńcie. Pod drzwiami spotkali się z rodzicami.
- Jesteś porządnym facetem – Pokrzywka klepnął Gabrysia
po raz pierwszy po przyjacielsku w ramię. – Musiało być ciężko, co?
- Prawda, Miki to paskudny przypadek fobii szpitalnej –
westchnął, wznosząc oczy do nieba.
- Sam jesteś przypadek, ale oślego uporu – warknął chłopak
i spojrzał na nich spode łba.
- Chłopcy, nie kłóćcie się – odezwała się spokojnie pani
Milena. - Zaczekamy tu na was i potem pojedziemy do mnie. Raz możecie sobie
odpuścić zajęcia.
- Pani Ostrowska - rozległ się głos pielęgniarki –
prosimy do gabinetu. - Stefan przepuścił kobietę przodem i razem weszli do
środka. Lekarz wskazał jej kozetkę, przy której stała aparatura do USG, a
mężczyźnie krzesło. Wypytał dokładnie o objawy i z każdym słowem Mileny robił
coraz bardziej zdziwioną minę, ponieważ przedłożyła mu dokumenty, że faktycznie
jest bezpłodna od dwudziestu kilku lat.
- Może to rzeczywiście jakaś niestrawność lub wirus. Gdyby
nie te dokumenty stawiałbym na ciążę – uśmiechną się do kobiety, którą znał
od wielu lat. Prowadziła wszystkie jego sprawy sądowe z byłą żoną. Przyłożył nażelowaną głowicę do jej lekko zaokrąglonego
brzucha i aż podskoczył ze zdumienia. – Chyba zawołam kolegę – podniósł słuchawkę
i zadzwonił do ginekologa, przyjmującego w sąsiednim pokoju. Zaaferowany lekarz
przybiegł natychmiast. Chirurg wskazał na ekran aparatu.
- To jakiś pieprzony cud – wyrwało się zaskoczonemu mężczyźnie.
- Jajowody zarośnięte i niedrożne, jajniki uszkodzone, a w brzuchu bliźniaki!
Jest pani niesamowitą farciarą – zwrócił się do Mileny, która zastygła niczym
mumia z wytrzeszczonymi oczami.
- Niech pan to powtórzy jeszcze raz – odezwał się słabym
głosem pobladły Stefan. Miał wrażenie, że ktoś zresetował mu mózg. Będzie ojcem…?
Dzieci… dwoje dzieci… - To niemożliwe. – Chciał wstać, ale z powrotem osunął się
na krzesło.
- Może wody? – zaproponował uprzejmie chirurg. Przyszły
tatuś jakoś wyjątkowo mizernie wyglądał. Tymczasem Milena tylko otwierała i
zamykała usta, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, zupełnie jak wyciągnięta
na brzeg, oszołomiona ryba. Dopiero pół godziny później przyszli rodzice,
doszli na tyle do siebie, by wyjść z gabinetu. Gabryś zaniepokojony podbiegł do
matki, widząc, że słania się na nogach. Pomógł jej usiąść na fotelu w
poczekalni.
- Coś się stało? To coś poważnego? Da się wyleczyć? –
zarzucił ją pytaniami.
- Spokojnie dziecko, idź z Michasiem i przestań
dramatyzować. W domu wszystko ci wyjaśnię. – Poklepała go po ręce. – Stefan, idź
przynieś dwie kawy, przydadzą się nam obojgu, tatuśku!
***
Gabryś nic z
tego nie rozumiał, ale skoro mama nie wyglądała na jakąś szczególnie załamaną, to chyba nie mogło być tak źle. Stefan czule się nią zajmował, najwidoczniej także czymś
poruszony. Kapitana zaczęła zżerać ciekawość. Co takiego mogli usłyszeć, że
zaczęli tak do siebie szeptać, a nawet uśmiechać się coraz szerzej?
- Pokrzywka Michał – rozległ się ponownie głos pielęgniarki.
Kapitan musiał wepchnąć na siłę swojego krasnoludka do środka, bo zaparł się w progu i
chciał uciekać.
- Wejdź dziecko. – Uśmiechnął się do Mikiego chirurg. - Rozdajemy
tu lizaki i nie robimy zastrzyków. - Chłopak na takie oświadczenie nieco się
zawstydził i posłusznie położył na kozetce, na której jeszcze przed chwilą
leżała zaszokowana Milena. – Nie wyglądasz mi na chorego.
- Bo nie jestem, tylko ten dureń się uparł i przywlókł mnie tu siłą – warknął w stronę Gabrysia.
- Ale skoro jesteś, to odsłoń brzuch – chirurg wziął do
ręki głowicę. – USG nie boli i trwa tylko z kwadrans.
- No dobra, niech wam będzie, miejmy to z głowy – podniósł
koszulkę i nieco opuścił spodnie. – I nie będzie pan przyciskał? – zapytał lekko
zaniepokojony.
- Nie muszę, to najnowsza technologia i bę… - lekarz
umilkł i przetarł oczy, potem jeszcze raz przetarł i jeszcze raz… - Siostro,
zawołaj ginekologa, ale najpierw daj mi szklankę zimnej wody. – Wypił podany
płyn jednym chaustem. – Może lepiej zwołaj wszystkich lekarzy jacy są w
przychodni. Natychmiast!
- Co się dzieje? – Zdenerwowany Michaś podniósł głowę.
- Nie ma powodu do paniki. – Lekarz zasłonił sobą monitor.
– Zwołałem tylko konsultację. – Wykręcał się od odpowiedzi jak potrafił
najlepiej. Właśnie trafił mu się materiał do pracy profesorskiej. Jeśli dobrze
pójdzie będzie sławny na cały świat. Po chwili przybyli zaciekawieni
specjaliści różnych dziedzin medycyny. Skoro ktoś prosił ich wszystkich o
przybycie, to znaczy, że trafił mu się nadzwyczajny przypadek. Tymczasem Gabryś
przysunął się z krzesłem do Michasia i wziął go za rękę.
- Nie bój się, to na pewno nic takiego. – Starał się
zachować spokój, którego wcale nie czuł. Wiedział jednak, że jeśli spanikuje,
to narzeczony wpadnie w histerię. Chłopak coraz bardziej się denerwował, a kiedy gabinet zapełnił się białymi kitlami, dosłownie zaczął się trząść. Wszyscy
gadali, szeptali, kręcili głowami i przepychali się przed monitorem, niczym
banda podnieconych nową plotką przekupek. – Cisza! – ryknął na nich coraz
bardziej wkurzony Gabryś. – I gadać co jest grane, bo nie ręczę za siebie!
- Czy ty na pewno jesteś chłopcem? – zapytał jeden z
lekarzy. – Jeśli tak, chcemy zobaczyć twoje narządy.
- Nie ma mowy! – pisnął Miki, podniósł się gwałtownie i
wdrapał na kolana narzeczonego. Wtulił się w jego tors niczym bezbronne
dziecko. – Zabierz mnie do domu – wyszeptał płaczliwie.
- Wszyscy wychodzą, albo spotkamy się w sądzie! Moja
matka jest najlepszym adwokatem w Krakowie! – rzucił groźnie Gabryś i przytulił
mocno do siebie przestraszonego chłopaka.
- Nie denerwujcie się, zostanę tylko ja i ginekolog, bo
jego opinia jest niezbędna – odezwał się ugodowo chirurg. Nie chciał zaczynać z
Ostrowską, która nosiła przezwisko Szkarłatnej Pogromczyni, z powodu ciętego języka
i nieustępliwości podczas rozpraw. Dosłownie miażdżyła swoich przeciwników siłą
argumentów. Lekarze szemrając wyszli, oni też doskonale znali słynną panią
mecenas.
- Panie doktorze, co mi jest? Umieram? – zapytał cichutko
Michaś, gdy zostali sami. Przez jego skołataną głowę przelatywało tysiąc myśli
na sekundę.
- Myślę, że lepiej wam pokażę, bo na słowo to wy mi nie uwierzycie. – Odwrócił do nich ekran aparatu. Widać na nim było w pełni ukształtowane
maleństwo, poruszające leniwie rączkami i nóżkami. Obraz był bardzo wyraźny i kolorowy,
było widać kiedy ziewnęło. Mogli nawet policzyć paluszki.
- Chce mi pan powiedzieć, że w moim brzuchu jest dziecko?!
– szepnął zbielałymi wargami Michaś. – Przecież to niemożliwe, jestem
mężczyzną! Będę musiał je urodzić?! Będzie krew?! Pan się na pewno pomylił! – Zaczął histerycznie krzyczeć.
- Jakie dziecko?! – wrzasnął Gabryś. – To ukryta kamera
czy coś?! Skończ człowieku z tymi głupimi żartami, bo wypruję z ciebie flaki! - Złapał lekarza za kitel i podniósł do góry niczym marionetkę. Potrząsał nim miarowo,
jakby chciał przywrócić jemu i sobie zdrowy rozsądek.
- Może zawrzemy rozejm i zajmiemy się przyszłą ee… matką?
– zapytał flegmatycznie ginekolog, przyglądający się tym scenom z filozoficznym
spokojem. – Nie martw się mały, jak przyjdzie czas zrobimy ci cesarkę i
będziesz jak nowy. – Zwrócił się do Michasia.
- Chcecie mi zrobić operację?! Sami sobie rodźcie,
pomyleńcy! – Chłopak zwinnie niczym jeleń skoczył na równe nogi i umknął z
gabinetu, zanim ktokolwiek zdążył drgnąć.
O_O poczekaj chwilę, muszę dojść do siebie...
OdpowiedzUsuńTo o to chodziło Cosikowi, że da Milenie podwójną niespodziankę xD Jednak nie sądziłam, że obdarzy taką niespodzianką także Michasia <3
Awww będą mieli maleństwo ;3
Coś mi się zdaję, że Michaś domyśli się czyja to robota, ale najpierw wykastruje Gabrysia xD haha
Rozdział bardzo mi się podobał, jak uprzedziłaś, sporo się działo... dużo emecji.. jestem ciekawa czy po szoku jaki przeżył Stefan... będzie się cieszył z dwójki dzieci.
I jak przejdą przez to Gabryś i Michaś? ;3 Już nie mogę się doczekać, by przeczytać kolejny rozdział ;3
Nie męcz nas długo i pisz szybciutko, bo umieram z ciekawości <3
Twoja Maru;3
No nieźle. Pani Milena i Michaś zaciążyli w tym samym czasie :D
OdpowiedzUsuńScenki w gabinecie lekarskim wyszły ci bardzo zabawnie. Choć spodziewałam się, że Stefan okaże się zupełnym mięczakiem i zemdleje ;)
Trochę zabrakło mi naszej wesołej trójcy. Ciekawa jestem jak bardzo dwie diablice wymęczyły "biednego" Panienkę.
Czekam na kolejny rozdział,
Ariana
Miki w ciąży~ Miki w ciąży~ ... Matko, co ja śpiewam? Ale mam euforię!!!!
OdpowiedzUsuńEwa
P.S. Dużo, dużo zdrowia i weny.
P.S.2 Kocham twoje opka i wenę!!!!!!
Masz rację siostro. Jest dzidziuś, jest zabawa!!!
UsuńEryk
Wspaniale. I to dwie ciąże na raz:) Aż się nie mogę doczekać co będzie jak wszyscy się dowiedzą. I czy to będą chłopcy czy dziewczynki...
OdpowiedzUsuńTyle pytań.
Notka podobała mi się bardzo bardzo. Tylko jakbyś ją ucięła. Dlatego czekam niecierpliwie na kolejną:)
Dużo dużo weny:)
Biedny Michaś taki osaczony Y.Y Ale będą mieli dzidziusia ^^ Już sobie to wyobrażam taki słodki, mały berbeć :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńA i jeszcze jedna sprawa. Nominowałam cie do LBA (http://sasunaru-yaoi-aniol-i-wampir.blogspot.com/)
pozdrawiam :) będąca z Tobą od samego początku, ale ukrywająca się
Emi Raicho
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział... cosik nieźle sobie poczyna.... hahahha Miki w ciąży, no ale był Gabriel obok, który nie pozwoli zrobić krzywdy swojemu krasnoludkowi....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nie no teraz to się zrobiło dziwnie
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania i podziwiam ale tego się nie spodziewałam
Jak dla mnie przez to historia traci na wartości
No cóż to tylko moje zdanie i tak musze przeczytać do końca
A widzisz, cała historia zmierzała właśnie do tego kawałka. Cosik przecież nie bez powodu wybrał Michasia na żywiciela, miał w tym cel. Niczym się tutaj nie różni od przeciętnego zwierzaka. Na końcu wszystko się wyjaśni.
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, co do Michasia to podejrzewałam, ale jeśli chodzi o Milene to nie... och takie utrapienie z Michasia jeśli chodzi o lekarzy spotkanie rodzinne będzie och...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka