czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 12

    Stali tak przez chwilę w kłębach pary, słowa nie były im potrzebne. Gabryś tulił do siebie słaniającego się na nogach chłopaka, czule głaszcząc jego plecy. Dla krasnoludka był to pierwszy raz z mężczyzną i najwyraźniej mocno go przeżył. Ukrył płonącą z zażenowania buzię na piersi kapitana, nie mając odwagi się odezwać. Intensywność emocji i własne zachowanie, były dla niego całkowitym zaskoczeniem. Doznał tak silnego orgazmu, że gdyby nie podtrzymujące go ramiona na pewno by upadł.
- Nie wyjdę stąd, oni pewnie się tam czają – wymamrotał niewyraźnie. – Już nigdy nie będą mógł chłopakom spojrzeć w oczy.
- Za bardzo się nimi przejmujesz – mruknął do niego uspokajająco Gabryś – patrz i ucz się. - Ubrał bokserki, zarzucił ręcznik na ramię i zaczekał aż Miki zrobi to samo. Wyszedł spokojnie z kabiny, ciągnąc za sobą opierającego się krasnoludka i spojrzał złośliwie na siedzących na podłodze, z bardzo niemądrymi minami, kumpli. – Chcecie załatwić sprawę pojedynczo, czy wolicie zbiorowy seksik? – otwarł przed nimi szeroko drzwi, patrząc wymownie na namioty w ich spodniach. Zaczęli się podnosić, zasłaniając rękami strategiczne miejsca i nie patrząc mu w oczy, wpakowali się całą trójką pod prysznic. – Życzę owocnej współpracy – zachichotał niepoprawny Gabryś i razem z Miki wyszedł z szatni.
- Nie wiem kto jest bardziej zboczony, ty czy oni – pokręcił głową zarumieniony chłopak.- A w ogóle to mam dziwne wrażenie, że zostałem zmanipulowany i wykorzystany do niecnych celów – popatrzył z naganą na mężczyznę.
- Wiesz kochanie, mógłbym o sobie powiedzieć to samo – cmoknął go pojednawczo w policzek. – Śliczny chłopak w samych majtkach wpakował się mi pod prysznic. Kiedy dbając o jego zdrowie i urodę myłem mu plecy, kręcił przede mną zgrabnym tyłeczkiem i wzdychał, aż w unoszącej parze robiły się małe wiry. – Zupełnie zapomniał, że idą przez zatłoczony korytarz.
- Gabryś idioto, natychmiast zamknij ten niewyparzony ryjek! – zawstydzony Miki zasłonił mu usta ręką. Znajdowali się właśnie w pełnym studentów holu i co druga mijająca ich osoba, nastawiała uszy i wyglądała jakby miała zaraz parsknąć śmiechem. Rosła sylwetka kapitana skutecznie jednak studziła ochotę do żartów. Wszyscy przezornie milczeli, nie chcąc się narażać porywczemu Grizzli. Nie przeszkadzało im to jednak zawzięcie plotkować, gdy tylko znikli mu z pola widzenia. Następnego dnia cała szkoła zastanawiała się, co się wydarzyło w szatni, tym bardziej, że podpytywana na różne sposoby reszta drużyny, gwałtownie czerwieniała i nie chciała niczego zdradzić.
***
   Tymczasem COSIK szalał z radości. Łaciate, fioletowe ciałko aż całe drżało, a płetwy poruszały się jak małe śmigiełka. Nie mógł uwierzyć, że tak gładko mu poszło połączenie tej parki. Wywijał koziołki, powodując w brzuchu Miki śmieszne łaskotanie. Do pełni szczęścia brak mu było tylko rosołku, jego ulubionej potrawy.
- Drogi gospodarzu – zaczął ostrożnie, kiedy dotarli do domu. – Nie jesteś głodny? Taka na przykład zupka, zregenerowała by twoje nadwątlone siły.
- Co ty znowu knujesz? – wyszeptał Miki, który właśnie grzebał po szafkach w poszukiwaniu czegoś jadalnego.
- Nie to, śmierdzi – pisnął, gdy chłopak dobrał się do wędzonej rybki. – Może być nawet gorący kubek.
- No dobra, nie będę się z tobą sprzeczał pasożycie – zalał wodą chiński rosołek z paczki.
- Trudno, muszę się zadowolić tym co jest – westchnęło stworzonko. – Właściwie, to powinno zupełnie wystarczyć dla stworzenia małej niespodzianki – zachichotało.
- Czekaj, gadaj natychmiast o co chodzi! – zdenerwował się Miki, tknięty jakimś złym przeczuciem. – Jak mi wyrośnie ogon albo rogi to cię załatwię! – Niestety COSIK już się więcej nie odezwał. Żadne prośby ani groźby nie skłoniły go podjęcia dialogu. Chłopak z początku szalał z niepokoju, bał się co znowu wymyślił niepoprawny stworek. Ostatnio jego życie przypominało pędzącą z zawrotną szybkością karuzelę. Po kilku godzinach miotania się po domu, zajął się swoimi sprawami, a kiedy wrócił Gabryś, całkiem zapomniał o tym incydencie.
***
   Pokraczny wehikuł Gerdi zatrzymał się z piskiem opon przed nowoczesnym blokiem. Ilona  w czasie podróży zdążyła się uspokoić. Łagodny głos dziewczyny działał na jej duszę jak balsam. Miała czerwone oczy i zapuchnięty nos, ale czuła się już o wiele lepiej. W sercu nadal tkwił jej wielki głaz i nie tak łatwo będzie go stamtąd wyciągnąć. Wiedziała, że szybko nie zapomni zachowania swoich byłych przyjaciółek.
   Cała trójka wysiadła z samochodu. Okolica była bardzo przyjemna, dużo zieleni, niewielki ruch uliczny, widoczny w pobliżu sklep i apteka. Jedyny minus jaki zauważyli, to duże oddalenie od centrum Krakowa. Wjechali na drugie piętro budynku windą. Dziewczyna otworzyła drzwi i ich oczom ukazało się nowoczesne mieszkanko. Ilona z Sebą kierowani ciekawością zaczęli zwiedzanie. Składało się z ładnej, widnej sypialni z ogromnym łóżkiem, niewielkiego saloniku z aneksem kuchennym i łazienki, gdzie królowała wielka, narożna wanna z hydromasażem.
- Mieszkasz naprawdę komfortowo – stwierdził Seba po dokładnym obejrzeniu każdego kąta. – To nowiutki budynek, masz dziewczyno farta.
- E tam, to zasługa mojej babci. Jest kochana i ma bardzo staroświeckie poglądy. – uśmiechnęła się Gerdi. – To mieszkanie dostałam od niej w posagu. Rozgośćcie się – wskazała na kanapę. – Co pijecie?
- Pomóc? – Chłopak natychmiast zerwał się na nogi. Nastawił  wodę na herbatę. Ilona też próbowała się poderwać, ale on był o wiele szybszy. Siedziała więc lekko naburmuszona, niechętnym wzrokiem patrząc, jak ten plusiarz kręci się zwinnie wokół Gerdi. Widać było, że kuchnia jest jego żywiołem, co musiała w duszy niechętnie przyznać. Ona dopiero jakiś czas temu zaczęła w niej eksperymentować.
- Mam tylko owocową, chipsy, piwo, obiady w słoiczkach z Pudliszek i makaron. Jestem beznadziejną gospodynią, obawiam się, że nie mam was czym nakarmić – rozłożyła bezradnie ręce. – Nawet kanapek nie ma z czego zrobić.
- Zajmę się tym – odezwał się spokojnie Seba – daj mi tylko trochę czasu i fartuszek. Wy sobie odpocznijcie.
Dziewczęta usiadły wygodnie na kanapie i z fascynacją patrzyły jak krząta się po kuchni.  Z przyjemnością obserwowały jego wdzięczne ruchy i zgrabną sylwetkę. W krótkim czasie postawił przed nimi parujące  talerze spaghetti z klopsikami. Jedzonko wyglądało i pachniało wybornie.
- Smakuje? – Chłopak usiadł naprzeciwko nich.
- Sos się trochę ciągnie – nie wytrzymała Ilona. Temu smarkaczowi zbyt dobrze szło. Gerdi coraz szerzej się do niego uśmiechała, a to już było niedopuszczalne.
- Wiem, ze słoika to nie to samo – odezwał się odrobinę zmartwiony. Przygładził nieśmiałym gestem rude włosy.
- Jesteś słodki – Gerdi nachyliła się i cmoknęła go w policzek.
- Och… - Seba zarumienił się po same rzęsy. Za to dostał buziaka w drugi policzek.
- Jak będziesz tak obśliniać tego dzieciaka, to jeszcze nam tu na zawał zejdzie – burknęła Ilona.
- Powinnaś zrobić to samo. Zachowałeś się dzisiaj jak dżentelmen – zwróciła się do zawstydzonego jej komplementami chłopaka. -  Wyłazi z ciebie mała jędza – szepnęła dziewczynie na ucho. – Może po piwku? – Ilona i Seba zgodnie przytaknęli. Siedzieli jeszcze długo we trójkę na kanapie. Gerdi oczywiście w środku, ponieważ jej goście, jak tylko znaleźli się zbyt blisko siebie, natychmiast zaczynali się sprzeczać. Obgadywali Klan Cycatych, zastanawiając się jak go wykurzyć ze szkoły. Na początku dyskusja była naprawdę zażarta i wszyscy sypali pomysłami, ale w miarę upływu czasu Ilona stawała się coraz cichsza i smutniejsza.
- Mów o co chodzi kurczaczku? – zapytała w końcu Gerdi, widząc, że ponownie zbiera się dziewczynie na płacz.
- Nie chcę ci się narzucać ze swoimi problemami i tak już dużo dla mnie zrobiłaś – odparła drżącym głosem Ilona.
- Ja dla mnie, to nawet zbyt dużo – mruknął po cichu Seba, za co dostał skójkę w bok od Gerdi.
- Barbi, nie daj się prosić – dziewczyna pogłaskała ją po plecach.
- Chodzi o to, że ja mieszkam w akademiku z Klanem. One teraz zatrują mi życie – westchnęła ciężko. – Niełatwo będzie znaleźć w środku roku akademickiego jakiś pokój. – Gerdi, może i wyglądała na twardą kobietę, ale wbrew pozorom miała bardzo miękkie serce. Nie mogła patrzyć jak ten mały głuptas zaczyna się od nowa trząść.
- Wiem jak to wygląda – odezwał się niespodziewanie współczująco Seba. – Mieszkam z homofobem i codziennie muszę wysłuchiwać jego żarcików. Trener obiecał mi zamianę, ale nie wiadomo, kiedy coś się zwolni.
- W takim razie możesz pomieszkać u mnie – odezwała się spokojnie Xena do zmartwionej dziewczyny. – Dołożysz się do czynszu i jakoś się dogadamy.
- Jesteś aniołem…! – pisnęła Ilona i rzuciła się jej na szyję. – Normalnie cię kocham i postaram się być grzeczna. Muszę się tylko spakować. Mam trochę rzeczy. Gdzieś o dwudziestej będę z powrotem – paplała jak nakręcona.
- W takim razie leć, ja zrobię ci miejsce w szafie – Gerdi dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, jak ona sobie poradzi z tą nadpobudliwą kruszyną. Pewnie przywiezie wagon szmatek i wielkie pudło kosmetyków. Chyba właśnie strzeliła sobie samobója i jej spokojne życie się skończyło. Chociaż miło będzie popatrzyć na ten zgrabny kuperek, kręcący się po domu.
- W takim razie ja też już pójdę – Zamyślony głęboko Seba podniósł się z kanapy. Cała sprawa z mieszkaniem bardzo mu się nie spodobała. Ta mała czarownica udająca aniołka odbierze mu Gerdi. Już teraz kleiła się do niej jak guma do żucia. Musiał szybko coś wymyślić, inaczej żegnajcie piękne marzenia. Wyszedł z budynku, wsiadł do tramwaju i na widok faceta z walizką doznał olśnienia. Uśmiechnął się pod nosem i energicznie pomaszerował do domu. Musiał się śpieszyć, do dwudziestej pozostały tylko dwie godziny.
***
   Gerdi tymczasem robiła porządki. Przeniosła wszystkie swoje rzeczy do wielkiego Comodora w sypialni. Szafę w salonie zostawiła dla Ilony. Zrobiła jej też miejsce na półeczce w łazience. Doszła do wniosku, że przy odrobinie dobrej woli i tolerancji powinny się porozumieć. Dziewczyna była inteligentna i rozsądna. Podzielą między siebie obowiązki i nie będą się nawzajem wtrącać w swoje sprawy. Nie wpadło jej do głowy, że w życiu rzadko bywa tak jak tego oczekujemy i czasami jakiś zapomniany drobiazg, wywraca wszystko do góry nogami. Nawet nie wiedziała, kiedy wybiła dwudziesta i rozległ się dzwonek do drzwi. Rozczochrana, spocona, ubrana tylko w obcisłe spodnie od dresu i krótki, ukazujący jej opalony brzuch podkoszulek otworzyła i skamieniała. Na korytarzu stała zdyszana Ilona z dwoma ogromnymi walizami oraz Seba z plecakiem i podręczną torbą. Szturchali się łokciami, usiłując zepchnąć się z wycieraczki.
- Ożesz cholera! – udało się jej wydusić słabym głosem. – Zwariowałeś?! – warknęła do chłopaka, który bynajmniej się nie speszył. Miał bardzo zawziętą i zdecydowaną minę.
- Skoro ona może, to ja też! Jestem w takiej samej sytuacji, znam cię o wiele dłużej od niej i nie zostawię z tą podstępną kocicą samej! Nie wiadomo co jej wpadnie do tego blond kołtuna – wykrzywił się do Ilony. Gerdi podrapała się po głowie, robiąc na niej jeszcze większe zamieszanie. Prawdę mówiąc chłopak miał rację. Adorował ją od wielu lat, był delikatny, nienatrętny i najwyraźniej, także miał kłopoty.
- Niech was licho! – jęknęła i odsunęła się, by mogli wejść. Tych dwoje zrobi z jej spokojnego życia piekło na ziemi. Musiała coś przedsięwziąć i to bezzwłocznie. Zobaczyła kątem oka łóżko i uśmiechnęła się do siebie złośliwie. – Jest już późno, skoro jest was dwoje musicie jakoś podzielić się szafą, a potem piżamki i do spania. Jutro przy śniadaniu omówimy zasady. – Gościom, nieco zaskoczonym jej decyzją, nie pozostało nic innego jak zacząć się rozpakowywać. Trochę to trwało, tym bardziej, że łypali na siebie złym wzrokiem i spychali swoje rzeczy na podłogę, kiedy tylko gospodyni odwróciła wzrok. W końcu oboje trafili do łazienki ze szczoteczkami do zębów w rękach. Seba ubrany w schludną piżamkę w owieczki, Ilona w koszulce w biedronki.
- Co za wdzianko? Liczyłem na jakieś koronki i kokardki, a tu przedszkole – odezwał się złośliwie.
- Popatrz na siebie debilu, to ma być męski strój? – uszczypnęła go w ramię.
- Tylko bez awantur moi drodzy – rzuciła z uśmieszkiem Gerdi, wkraczając do łazienki w białym puchatym szlafroczku, który sięgał jej ledwie za zgrabny tyłeczek. Wystawały z niego długie, smukłe nogi, które natychmiast przykuły ich wzrok. – Wezmę tylko prysznic, a wy postarajcie się w tym czasie nie pozabijać – rozwiązała pasek i zsunęła na ziemię szlafroczek. Okazało się, że pod nim nie miała zupełnie nic.  Dumnym krokiem, kręcąc pośladkami weszła do kabiny i zamknęła im przed nosem drzwi. Na szczęście dla naszych dwóch, zahipnotyzowanych widokiem głuptasów, ścianki były przeźroczyste. Widzieli jak po jej pięknym, wyrzeźbionym przez mistrzowskie dłuto ciele, spływa woda. Nie zdawali sobie sprawy, że mają identyczne, ogłupiałe miny, szeroko otwarte oczy, a czubki ich języków zwilżają co chwila spragnione usta. Nie śmieli nawet głośniej oddychać, by to wspaniałe zjawisko w kłębach pary czasem im nie znikło. Niestety szum wody nagle ucichł.
- Ej, ludzie, może ktoś się w końcu ruszy i przyniesie mi koszulkę! – smukła ręka ukazała się nad szklaną ścianką i pomachała do nich wesoło. Pierwsza ocknęła się Ilona i podała Gerdi wiszący na wieszaku nocny strój, składający się z krótkiej, jedwabnej, błękitnej koszulki i mocno wyciętych krótkich spodenek z koronowymi wstawkami.
- Och! – wyrwało się Sebie, kiedy dziewczyna już ubrana wyszła z kabiny. Ten widok z pewnością dostarczy mu tematu do mokrych snów co najmniej na miesiąc.
- No, moje skarby, za mną- zakomenderowała energicznie i ruszyła przodem. Z oczami wbitymi w jej ponętne pośladki, powarkując do siebie, poczłapali za nią. – Do łóżeczka! – zatrzymała się na progu sypialni.
- Eee…? – wydali z siebie zgodny jęk i cali czerwoni, popatrzyli po sobie niedowierzająco.
- We trójkę słoneczka, we trójkę. Tu jest naprawdę dużo miejsca – pierwsza skoczyła na materac.

7 komentarzy:

  1. Początek uroczy ale niewiele mogę o tym powiedzieć bo było o nich bardzo mało.
    Za to nasza trójka to było wspaniałe i nie spodziewałam się tak szybkiego rozwinięcia akcji między nimi. Podobało mi się bardzo i mam cichą nadzieje na opis związany z nimi.
    No bo jak można tak kończyć rozdział ja nie wiem to jakaś tortura.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie świetne że nie wiem co napisać.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie trójkąt! Yeey. Mam rację, że trójkąt? No powiedz, że mam.

    Notka fajna, a reakcja chłopaków była ciekawa... oraz Seby, że się wprosił. :3

    Weny życzę.

    Meggu~

    OdpowiedzUsuń
  4. Gerdi ma magiczne zdolności;) Zahipnotyzowała Sebę i Ilonę, ciekawe co z tego wyjdzie:) COSIK wkracza do akcji- zamęczysz biednego Krasnalka:) Super rozdzialik, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:) dużo weny dla ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    rozdział jest fantastyczny, biedna Gerdi ma dwóch lokatorów teraz na głowie.... Sebastian się starał zwrócić uwagę Gertrudy na siebie i można powiedzieć, że on widział te jego wszystkie próby.... Cosik bardzo się cieszy, że Gabriel i Mikołaj w końcu razem, ciekawe cóż tu znów za niespodzianką wymyślił....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, czego mi brakowało, no nie? Ja tam czekam aż ta niesforna trójeczka, któregoś pięknego dnia zrelacjonuje szczegółowo czym się zajmowała pod prysznicem. Mam nadzieję, że podeszli do całego przedsięwzięcia bardzo entuzjastycznie, dobrze się bawili i wynieśli rozkoszne wspomnienia. Nie ma to jak trzech gorących facetów razem pod prysznicem... Mrrrrr.
    Co do Gabrysia i Mikiego nie mam specjalnie co pisać, bo za dużo o nich nie było, ale krasnoludek w końcu poznaje siłę seksualnych rozkoszy, hyhyhy ^^
    No i nasza cudna trójca, w postaci Gerdi, Ilony i Panienki. Pięknie ich wyrolowała, pięknie. Wspólnego posłania się raczej nie spodziewali, tylko czy nasza Xena jest świadoma, jak bardzo te istotki są uparte... Dobra, i tak wiesz na co czekam xDDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, to będzie epickie..  po prostu dwoje adoratorów razem z Gertrudą w jednym mieszkanku, ciekawe co wymyślił cosik nam...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń