piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 13

   Pani Milena i Pokrzywka postanowili poważnie porozmawiać ze swoimi dziećmi, które ostatnio z premedytacją ich unikały. Przez telefon odpowiadały monosylabami, na sms-y odpisywały dwoma słowami. Nigdy nie miały czasu i znajdowały tysiące wymówek, by się  nie spotkać. Nadeszły jednak urodziny matki Gabrysia i obaj chłopcy zostali na nie zaproszeni. Nie wiedzieli jednak, że zjawi się na nich także pan Stefan. Miał to być grill w ogrodzie tylko w rodzinnym gronie. Miki stroił się całe popołudnie, rozrzucając ciuchy po całym domu. Wcześniej pożyczył też od dziewczyn zestaw do makijażu. Pracowicie zamalowywał wszystkie malinki, zawłaszcza te najbardziej widoczne na szyi. Kapitan przyglądał się temu z rozbawieniem.
- Może ci pomóc? – z przyjemnością wpatrywał się w kręcący się przed nim, opięty ciasnymi jeansami tyłeczek. – Tej na karku zapomniałeś zapaćkać, a widać ją z daleka – dodał z uśmieszkiem.
- No gdzie, ja nic nie widzę – chłopak zaczął się kręcić w kółko przed lustrem wyginając na wszystkie strony i nieświadomie prezentując swoje wdzięki jak zawodowy model. – Pokaż!
- To stój spokojnie – Grizzli podniósł się z fotela z miną drapieżnika, który właśnie dostrzegł mięciutkiego, puszystego króliczka. Miki spokojnie się tapetował, nie wiedząc co się dzieje za jego plecami. – Muszę to najpierw obejrzeć – podkradł się po cichu i znienacka objął zaskoczonego krasnoludka w pasie. Przylgnął do niego gorącym ciałem i wpił mu się ustami w kark jak wygłodniała pijawka. Duże dłonie natychmiast wdarły się pod koszulkę i zaczęły zwiedzanie. Jedna gładziła płaski brzuch, a druga zawędrowała na lewy pośladek. Usta także nie próżnowały pieszcząc gładką skórę na szyi. Miki, który w pierwszej chwili zaczął się wyrywać, po chwili już tylko posapywał, cichutko wtulając się plecami w tors Gabrysia. Patrzył szeroko rozwartymi oczami w szklaną taflę i rumienił się coraz bardziej.
- Bzzz…zzz… - rozległ się nagle dźwięk komórki. Chłopak odzyskał władzę nad swoim ciałem i wysunął z objęć Gabrysia.
- Ty durny wampirze! – wrzasnął, kiedy tylko spojrzał w zwierciadło. – Zmarnowałeś cała moją pracę! – wszystkie stare i nowe malinki wyjrzały na światło dzienne.
- Może szaliczek? – zaproponował uśmiechnięty od ucha do ucha  mężczyzna z wielkim trudem opanowując chęć porwania go ponownie w ramiona.
- W maju? Pomyślą, że mi odbiło, jest dwadzieścia stopni!
- Wiem – klepnął się w czoło Gabryś – apaszka – zawiązał mu na szyi zieloną chustkę w stokrotki.
- Wyglądam dziwnie, jakbym nie mógł się zdecydować, czy jestem chłopakiem czy dziewczyną.
- Nieprawda, wyglądasz słodko – mężczyzna obrócił go do siebie i cmoknął w usta. - Dzięki niej twoje oczy wydają się bardziej czekoladowe, a włosy przypominają kolorem świeżo wyłuskane kasztany. Na taki komplement Miki zaczerwienił się i ruszył do drzwi. Bał się, że jeśli jeszcze chwilę tu zostaną, to może zrobić coś nieoczekiwanego jak na przykład rzucenie się na tego wielkiego miśka. Musiałby potem umrzeć ze wstydu.
***
   Pani Milena miała niewielki, ale piękny i bardzo zadbany ogród. Kiedy chłopcy dotarli na miejsce wszystko już było przygotowane. Na stoliku w altanie pyszniły się zakąski, grill był rozpalony i roztaczał boski zapach smażonego karczku w zalewie ziołowej. Gospodyni siedziała na ławeczce w sportowej, dżinsowej sukience. Na widok ich splecionych dłoni ciężko westchnęła.
- Usiądźcie, może czegoś się napijecie?
- Drinka, jeśli można – Miki postanowił dodać sobie odwagi przy pomocy alkoholu. Matka Gabrysia nieco go przerażała. Widział z jaką niechęcią patrzyła na nich gdy wchodzili. Ze sztucznym uśmiechem przyjął od niej szklaneczkę.
- To za mocne, on jest za młody na taki napój – zaprotestował za jego plecami pan Stefan, który właśnie wyszedł z domy z tacą.
- Tatuś? A co ty tutaj robisz? – zaskoczony chłopak otworzył szeroko oczy.
- Pilnuję, żebyś nie popełnił największego głupstwa w twoim życiu! – warknął mężczyzna głównie w stronę Gryzzli. – Nie masz chyba zamiaru na poważnie spotykać się z tym mięśniakiem?
- Uważaj co mówisz buraku, to mój syn! – prychnęła na niego pani Milena.
- Tato co ty masz do Gabrysia? – zapytał zdenerwowany jego bezpośredniością Miki.
- Nie podoba mi się i zostaw tego drinka! – mężczyzna usiłował złapać go za rękę.
- Aha, czyli nie masz żadnych argumentów! Nie musi ci się podobać ty z nim sypiać nie będziesz – wyrwało się chłopakowi. Przechylił szklankę i jednym łykiem wypił wszystko, patrząc zaszokowanemu ojcu prosto w oczy.
- Miki daj spokój – Gabryś położył mu dłoń na ramieniu. – Skoro tu jesteśmy wszyscy, to może powiadomimy was, że się zaręczyliśmy i jesteśmy parą – wskazał wymownie na pierścionek na palcu zarumienionego chłopaka, który wtulił się w jego bok w poszukiwaniu ochrony.
- Poszaleliście?! – syknęła kobieta. – To wbrew naturze! Chcecie mi powiedzieć, że nie mogę liczyć na wnuki?
- Ciekawe, kiedy ty byś znalazła na nie czas? – Zapytał kapitan mrużąc oczy. – Pomiędzy jednym przyjęciem a drugim? Jakoś nie wyobrażam też sobie, żebyś zrezygnowała z czynnego uprawiania zawodu!
- Już ty się o to nie bój smarkaczu! Odetnę cię od kasy!- zagroziła desperacko.
- Nie bądź śmieszna, wiesz, że mam kasę po babci i wystarczy mi do końca studiów, a nawet na dłużej – odparł spokojnie. Kiedy oni się kłócili, a pan Stefan im sekundował Miki dobrał się do wazy z pysznym ponczem. Z każdym łykiem czuł się coraz lepiej, a cała awantura wydawała mu się coraz zabawniejsza. W końcu zaczął chichotać, co zwróciło na niego uwagę sprzeczającej się trójki.
- Krasnalu, ile ty tego wychlałeś? – zapytał Gabryś z niepokojem, a chłopak czknął i zatkał sobie buzię.
- Ss… ssporo – wyjąkał nieśmiało.
- Pięknie, nie dość, że ma paskudną rodzinę – tu pan Milena spojrzała zimno na Pokrzywkę – to jeszcze pijak!
- Oddychaj głęboko mamo, bo cię ten jad udusi! - rzucił złośliwie kapitan. - Chodź mały, nic tu po nas – wziął pod ramię lekko chwiejącego się Mikiego.
- A mogę jeszcze tego różowego? – oblizał się chłopak i poprawił chustkę na szyi.
-Nie ma mowy, jutro tego ostro pożałujesz – kapitan pociągnął go do bramki.
- On mi deprawuje syna, nauczył go chlać wódę i ubierać się jak cudaka – usłyszeli jeszcze z oddali głos zirytowanego Pokrzywki. Zatrzymali się tuz za rogiem. Gabryś zadzwonił po taksówkę, która przyjechała w ciągu kilku minut.
- Wsiadaj – otwarł przed nim drzwi.
- No co ty, to auto jest czerwone! Nie lubię czerwonego! – Chłopak złapał się słupa i trzymał się go z pijackim uporem. Przyłożył czoło do chłodnej, metalowej powierzchni. – Jaki milusi! Zostaję tutaj!
- Zupełnie ci odbija – Grizzli mimo swojej siły nie mógł oderwać krnąbrnego krasnoludka.
- Pomóc? – kierowca taksówki, widząc jego bezradność wysiadł z samochodu. Udało im się wziąć małego pod ramiona i podprowadzić do drzwi.
- Jeden blondyn, drugi blondyn – zaczął liczyć mozolnie Miki mrużąc oczy. – Dlaczego jest was dwóch? Pewnie COSIK znowu mi wywinął jakiś numer – sam odpowiedział na swoje pytanie. Rozczochrany, zarumieniony, z błyszczącymi czekoladowymi oczami , mimo swojego stanu, wyglądał naprawdę słodko. Apaszka spadła na chodnik ukazując smukła szyję, całą pokryta plamkami. – To buziaczki wiesz? – pokazał z dumą kierowcy. – Też chcesz mi zrobić? – zamrugał długimi rzęsami. – Nie ma już miejsca – dodał ze smutkiem.
- Wsiadaj cudaku! – zdenerwował się Gabryś, wepchnął go na siedzenie i zapiął pasy. Krótka podróż upłynęła im spokojnie, jeśli nie liczyć zaśmiewającego się do łez kierowcy. Mężczyzna kręcił tylko głową i co zobaczył w lusterku chłopaka, zaczynał rżeć od nowa. Wysadził ich przed budynkiem i zostawił swój numer, twierdząc, że dawno się tak dobrze nie ubawił.
   Niestety już po chwili okazało się, że droga do pokoju nie będzie usłana różami . Pod krasnoludkiem uginały się nogi, więc musiał wziąć go na barana. Smukłe uda zacisnęły się mocno na jego talii, a mały nosek zaczął miziać po karku.
- Mhm… – zamruczał niesforny pijaczyna – pachniesz smakowicie – niespodziewanie wbił ząbki w muskularną szyję.
- Natychmiast przestań się tak bawić, bo cię upuszczę!
- Psujesz cała przyjemność – wydął usta Miki. Przez kilkanaście sekund siedział bez ruchu  i Gabryś zaczął myśleć, że na szczęście wreszcie się uspokoił. Posapując, spinał się po schodach, bo winda jak zwykle była zepsuta. Nagle poczuł jak małe łapki wkradają się pod jego koszulkę. – Guziczki? – sprytne paluszki zacisnęły się na sutkach mężczyzny.
- Zostaw to! – mimowolnie jęknął i zrobiło mu się gorąco.
- Będziesz moim robocikiem! – stwierdził nieznośny krasnoludek i przekręcił jeden sutek w prawo. – Naprzód! Niech żyją transformensi!
- Skarbie miej litość! – mężczyzna poczuł, że problem w jego spodniach zaczyna narastać.
- Milcz, mam w ręku pilota! Idziemy tam – delikatnie drapnął pazurkiem twardy gruzełek, aby nakierować Grizzli na odpowiadający mu korytarz.
- Boże, obym przeżył ten dzień – sapnął i ruszył przed siebie. – Ale tędy jest dalej. To będzie prawdziwa droga przez mękę - westchnął cierpiętniczo.
- Co to dla dzielnego robota – stwierdził beztrosko Miki z szerokim uśmiechem na buzi. Dopiero kwadrans wyrafinowanych tortur później dotarli do domu. Gabryś rzucił swój kłopotliwy ciężar na łóżko. Chłopak natychmiast odwrócił się na brzuch, wypiął tyłeczek,  przytulił głowę do poduszki i zasnął w mgnieniu oka, zostawiając zarumienionego kapitana z w pełni rozbitym namiotem.

10 komentarzy:

  1. O. Mój. Boże. Zabiłaś mnie tym robotem i okrzykiem "Niech żyją transformensi!"
    Urodziny pani Mileny wypadły tak źle, że gorzej już chyba nie mogły. Ani ona, a ni ojciec Mikiego się nie popisali. Coś czuję, że jeszcze sporo namieszają w związku swoich synów.
    Upicie się Mikiego było do przewidzenia. A raczej do przewidzenia było to, że narozrabia. Chłopka przyciąga do siebie kłopoty niczym magnes opiłki metalu.
    Coraz bardziej podoba mi się Gabryś. Chłopak ma poukładane w głowie i wie czego chce. Godna podziwu jest też jego cierpliwość w stosunku do narzeczonego. Inny na jego miejscu pewnie by dzieciaka już dawno zgwałcił...
    Czekam niecierpliwie na moment, w którym wreszcie zrobi się między chłopcami naprawdę gorąco.
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojj poprawiłaś mi kolejnym opowiadaniem humor tego wieczora... Jest kapitalne, zabawne i świetnie napisane... chcę więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabawnie ci to wyszło:) Ale po co tyle pijaństwa? Rodzice jednak nic nie wskórali a liczyłam na jakąś większą akcje ale może jeszcze będzie. Pijany Miki jest słodziutki:) Garbyś ma tonę cierpliwości i chwała mu za to.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko, z tego byłaby dobra lektura szkolna.
    Szkoła yaoi - lektura 1 ,,Połknij mnie"
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem martwa xD"""""""
    Nie wiem kto ci teraz FA skończy, bo nadal jestem w trakcie umierania po tekście na temat transformersów. Biedny Gabryś został tak okrutnie storturowany przez swojego niesfornego Krasnoludka, który postanowił pobawić się w pilotowanie mecha. Taaak, zdecydowanie trzeba go trzymać jak najdalej od alkoholu. Tyle dobrego, że Gabriel się spisał, w przeciwieństwie do swojej matki i ojca Michała. Nie postarali się. Naprawdę myśleli, że takie zachowanie może przynieść jakikolwiek efekt? Biedni, durni rodzice... Oby się mimo wszystko ułożyło... Między nimi też :P
    I za mało taksówkarza!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    rozdział wyszedł bardzo słodki, oj Miki ty to lepiej trzymaj się z dala od alkoholu ;] jak tak mogłeś doprowadziłeś Gabrysia do takiego stanu i pozostawiłeś samemu sobie ;] rozbawił mnie bardzo tekst o tym, że Grizzli będzie jego robocikiem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie podoba mi się to jak ich rodzice wtrącają sie do ich "związku"
    W końcu to że oni się nie lubią nie znaczy że ich synowie nie będą razem szczęśliwi.
    Ajjj Miki się upił hihihi kawaii... jest taki uroczy i kuszący,,,
    Aż mi szkoda Gabrysia, który będzie musiał sobie poradzić sam ;) hihi
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez Ciebie boli mnie brzuszek ze śmiechu. I szczęki też. Ty podła i zua kobieto.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż mogę powiedzieć, ZUO mam we krwi.:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    wspaniale, "niech żyją transformersi" to mnie rozwaliło, pięknie pijany Miki jeszcze doprowadzał da szalenstwa naszego Grizli...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń