środa, 3 lipca 2013

Rozdział 11

   Gabryś miał wykłady od ósmej. Nie budził więc Mikiego, który sobie smacznie spał, choć miał na to wielką ochotę. Zerknął tylko na niego, kiedy wychodził, co wcale nie było zbyt dobrym pomysłem. Chłopak spał na brzuchu z wypiętym do góry zgrabnym tyłeczkiem w samych bokserkach. Ta kusząca pozycja skojarzyła się kapitanowi bardzo jednoznacznie, a twardy problem w spodniach natychmiast zaczął narastać. Porwał szybko plecak i umknął z mieszkania, zanim doszło do trzeciej już dzisiejszego ranka sesji prysznicowej. Po drodze z niedowierzaniem kręcił głową. Wyglądało na to, że zamiast ukoić skołatane nerwy, to jeszcze podgrzał atmosferę. Słodkie buziaki, które otrzymał poprzedniego dnia tylko jeszcze bardziej go nakręciły. Doskonale jednak wiedział, ze wszelkie gwałtowne ruchy w stosunku do krasnoludka są bardzo niewskazane. Zraziłby nimi do siebie tego niewinnego chłopaka.

   Tymczasem Seba umierał z niepokoju o przyjaciela. Mały drań przez całą niedzielę nie dał znaku życia i wyłączył komórkę. Wpakował mu się więc do mieszkania, chwilę po wyjściu Gabrysia i brutalnie zdarł go z łóżka na podłogę. Miki, tak po chamsku obudzony, usiadł i przetarł zaspane ślepka.
- Człowieku jest dopiero siódma trzydzieści! Co ci odbiło?!
- Co mi odbiło?! – Kumpel rozeźlony wziął się pod boki. - No, nie! Najpierw jęczysz na mojej piersi i grozisz skokiem do Wisły, a potem znikasz bez słowa wyjaśnienia! Wiesz jak ja się martwiłem kudłaty debilu! – bezlitośnie pociągnął go za splątane loki.
- Ajajaj – zapiszczał Miki. – Miej serce i zrób kakałko, a ja ci wszystko opowiem – poczłapał do łazienki. Kiedy wrócił już ubrany, Seba właśnie kończył robić kanapeczki i postawił przed nim parujący kubek. – Wiesz, że cię kocham… - posłał mu całuska i rzucił się na śniadanko.
- Gadaj albo nie ręczę za siebie! – przyjaciel pogroził  mu łyżką.
- No… ehm… wiesz… - zaczął plątać się w zeznaniach.
- Przestań się jąkać, bo ci żarcie zabiorę! – sięgnął z groźną miną po talerz.
- Właściwie nic takiego się nie stało – Miki przytulił do siebie kanapeczki, były zbyt dobre, by dał je sobie odebrać. – Byliśmy z Gabrysiem na wycieczce, zrobiliśmy sobie piknik i tyle… - zaczerwienił się na to oczywiste kłamstwo po same uszy.
- Taaa… - pokręcił głową z politowaniem Seba – i pewnie gadaliście o pogodzie. Miki, masz mnie za idiotę?! – złapał go za rękę oskarżycielskim gestem. – A to pewnie fatamorgana?! – wskazał na pierścionek.
- Tak jakoś wyszło… - zmieszał się jeszcze bardziej. W tym momencie został walnięty przez kumpla kraciastą ścierką w głowę. – No dobra – złapał leżącą na stole reklamę supermarketu i zasłonił nią płonące policzki. – Powiedział, że mnie kocha. To ja nie jestem pewien swoich uczuć, więc ustaliliśmy trzy próbne miesiące. Dał mi tą błyskotkę i e… , to właściwie wszystko…. – udało mu się prawie całemu ukryć za gazetką. Jego twarz przypominała kolorem dojrzałego pomidora.
- Zaraz… zaraz… - nie dał się tak łatwo zbyć Seba. – Jakie wszystko? Wy … no… ten tego… nic?
- Było kilka całusów… nic więcej ci nie powiem…  – Miki wepchnął sobie do buzi dwie ostatnie kanapki tak, że wyglądał teraz jak chomik i oblizał wąsy z kakałka. Po czym zerwał się z krzesła, pokazał koledze język i zwiał łapiąc po drodze torbę.
- Ożesz.. ty mały… - zaskoczony chłopak popędził za nim.
Wpadli do szkoły prawie jednocześnie jak przysłowiowe bomby. W samą porę by dołączyć do wielkiego zbiegowiska pod salą wykładową numer osiem. Studenci zablokowali drzwi i nie można było wejść do środka. Najwyraźniej doszło do jakiejś ciekawej awantury.

***

   Ilona szła powoli, ściskając w dłoniach teczkę, w której znajdowały się materiały kompromitujące Klan. Tu było całe jej życie, od przedszkola aż do tej chwili. Pamiętała jak się stroiły, szukały razem prawdziwego księcia, pierwsze dziecięce zauroczenia i łzy. Zawsze były razem, wspierała dziewczyny we wszystkim. Słuchała ich naiwnych zwierzeń i doradzała najlepiej jak umiała. To były naprawdę piękne czasy. Westchnęła głośno. Kiedy weszła na salę wykładową nie było w niej nikogo. Włożyła płytkę do komputera i na dużym ekranie, zawieszonym na ścianie zaczęła wyświetlać kolejne zdjęcia. Wiele z nich było naprawdę kompromitujących, ale te umieściła dopiero na samym końcu. Barbi były strasznie naiwne i wielokrotnie wpadały w tarapaty, dając się wykorzystywać różnym podejrzanym typom. Ileż to razy wyciągała je nich za uszy przy pomocy pieniędzy i znajomości rodziców. Siedziała na ławce, wpatrując się w fotografie, a wspomnienia płynęły szeroką rzeką.
- Ty dziwko, wyłącz to natychmiast! – zapiszczała za jej plecami jedna z Barbi. Ilona nawet nie zauważyła, jak sala napełniła się ludźmi.
- Ale z ciebie świnia, jak mogłaś to tutaj przynieść! – wrzasnęła następna. – Masz zamiar nas szantażować? – Klan Cycatych obstąpił dziewczynę. Wszystkie wściekłe i przerażone, tym co mogą zaraz wszyscy zobaczyć zaczęły ją popychać i szarpać. Ilona stała pośród nich i nie mogła uwierzyć, że jeszcze wczoraj, to były jej przyjaciółki. Te wykrzywione w złości twarze, rozbiegane oczy, paznokcie przypominające szpony. Żadna nawet nie próbowała ją o nic zapytać, porozmawiać, wyjaśnić czegokolwiek. Wszystkie pełne nienawiści i głębokiej urazy, zupełnie zapomniały o łączących je więzach.
- Teraz będziesz rozkładać nogi dla tego babochłopa? Dobrze ci chociaż płaci? – Wydawało jej się przez chwilę, że utkwiła w jakimś koszmarnym śnie. Doskonale wiedziały, że miała tylko jednego chłopaka, z którym już od dawna nie utrzymywała kontaktów. W domu ułożyła sobie plan zemsty, chciała im dopiec do żywego, ale teraz straciła na to ochotę. Łzy zaczęły się jej cisnąć do oczu. Wszyscy w sali umilkli, po jadowitych słowach, jakie wypowiedziała jedna z jej byłych przyjaciółek. Obserwowali całe zajście w milczeniu, a na wielu twarzach było widać coraz większy niesmak. Ilona stał dumnie wyprostowana, twarz miała mokrą od spływających po niej gorzkich łez. Drżała na całym ciele, nie odzywając się ani jednym słowem. Wyglądała jak księżniczka pośród ujadających, wiejskich kundli.
- Co tu się kurna wyprawia?! – mocny głos Gerdi spowodował, że wszyscy się rozsunęli, robiąc jej przejście, jak swojej królowej, za którą po cichu wszyscy ją uważali. – Spierdalać stąd wypłowiałe szczurzyce, ale już! Radzę pomyśleć już dzisiaj o zmianie uniwerka! – Ryknęła w stronę spłoszonego jej pojawieniem się Klanu. Wyjęła z komputera płytę i złamała ją na pół. – Koniec przedstawienia – pogroziła zgromadzonym gapiom, którzy od razu zaczęli się rozchodzić. – No piękna, przestań się mazać – podała Ilonie chusteczkę. – Zapomnij o tych kretynkach - pogładziła ją po bladym policzku.
- Ja … ja… - starała się opanować dziewczyna, ale tylko zachwiała się i padła w jej ramiona.
- Cii… nie bądź niemądra… - Gerdi bez wysiłku wzięła ją na ręce i ruszyła do drzwi – Straszny z ciebie kurczaczek, prawie nic nie ważysz. Seba – odwróciła się do stojącego pod ścianą chłopaka. – Weź nasze torby.
- No rusz się idioto – wysyczał mu do ucha Miki. – To twoja szansa na zbliżenie się do niej – uszczypnął skamieniałego kumpla w tyłek aż podskoczył. Z nieco otumanioną miną wziął do ręki plecaki i pobiegł za dziewczętami, zupełnie zapominając o czekającym go treningu.

***
   Po skończonych lekcjach Michał poszedł na trening, zastał w szatni całą drużynę oprócz Gabrysia, żywo o czymś dyskutującą. Na jego widok wszyscy zamilkli, gapiąc się jak sroki na jego pierścionek. Najwyraźniej go dranie obgadywali. Spojrzał na nich zmieszany, mruknął pod nosem jakieś powitanie i szybko podszedł do swojej szafki. Kiedy się odwrócił stał za nim Sylwek trzymając w ręce z poduszką w misie.
- Musimy dbać o twoje zdrowie  – położył ją na krześle, na którym miał właśnie usiąść, zerkając porozumiewawczo na jego tyłek. Nie doczekał się jednak spodziewanego odzewu. Miki spokojnie zaczął zawiązywać buty.
- Dziękuję za niespodziewaną troskę – odezwał się z uśmiechem. Nie miał pojęcia o co chodzi kumplowi, ale było mu miło, że tak się o niego troszczy. Sylwka w tym momencie dosłownie zatkało, odwrócił się do kolegów z bardzo niemądrą miną. Ci właśnie zaczęli się turlać ze śmiechu po całej sali. Zrozumieli, że Miki był tak niewinny, że nie miał pojęcia o co chodzi. Ich plany ponabijania się z niego, w ramach małej zemsty za ukrywanie uczuć przed przyjaciółmi, spaliły na panewce. Nie pozostało im nic innego jak zmienić obiekt żartów.
Grizzli wszedł właśnie na salę i z politowaniem popatrzył na tarzających się po podłodze bałwanów, którzy zamiast zrobić porządną rozgrzewkę, zachowywali się jak dzieci z zerówki. Nie wiedział co tak rozbawiło tych debili i nawet nie chciał wiedzieć. Na jego widok natychmiast wstali i otoczyli go ciasnym kręgiem.
- Gabryś przyjacielu – Bartek poklepał go poufale po ramieniu – mogłeś powiedzieć, że nie wiesz jak się to robi, doradziłbym ci coś – zacmokał współczująco.
- Biedny krasnal, pierścionek na palcu i żadnych korzyści – pokręcił głową  Kamil i wyszczerzył zęby.
- Taa…  pewnie liczył na gorącą noc, a tu kicha – westchnął ze smutną miną Sylwek wznosząc oczy do nieba.
- Pozabijam was kretyni! – ryknął wściekle mężczyzna i rzucił się do przodu, aby dosięgnąć któregoś z dowcipnisiów. Chłopcy, zaśmiewając się do łez, zwinnie unikali jego rąk i rozbiegli się po całym boisku. Bawili się tak z kapitanem już jakieś pół godziny, kiedy pojawił się mgr.Orkowski, chcący sprawdzić jak im idzie trening. Tymczasem ćwiczył tylko Miki, a reszta galopowała jak szalona, uciekając przed drącym się wniebogłosy Gabrysiem. Mężczyzna wziął się pod boki i stanął obok nowego zawodnika. Wiedział, że chłopcy od czasu do czasu dostają małpiego rozumu i nie ma sensu się wtrącać. Po jakimś kwadransie padli wszyscy na parkiet ciężko dysząc.
- No pięknie, macie chwilę na złapanie oddechu i zaczynamy – bezlitośnie stwierdził trener. – Rozgrzewkę widzę właśnie zakończyliście. – Zagonił ich do roboty. Po chwili trenowali odbicia, trzymając się z dala od nadal nabuzowanego Gabrysia. Szeptali między sobą z podejrzanymi uśmieszkami. Kapitan ukradkiem podszedł do Miki.
- Ty się śpiechaj, po treningu myj się i spadamy, zanim tym idiotom coś durnego wpadnie do łbów – szepnął mu na ucho. Niestety po skończonych ćwiczeniach Orkowski wezwał go do siebie dla dopełnienia jakiś zaległych formalności. Zajęło mu to kilka cennych minut. Kiedy wrócił wszyscy już byli ukąpani, jedynie Gabrysia nigdzie nie było.
- W tamtym jest jeszcze ciepła woda – Sylwek z niewinną minką wskazał na prysznic po lewej. Miki rozebrał się do bokserek, wziął ręcznik i wszedł do kabiny. Pośród gęstych kłębów pary, zobaczył pod strugami wody nagiego Gabrysia.
- Och…! – pisnął jak przydeptana mysz i z płonącymi policzkami zaczął się wycofywać. Szarpnął za klamkę, ale drzwi okazały się zamknięte. – Puszczajcie! – warknął zmieszany. Nikt jednak się nie odezwał. – Czyżby poszli do domu? – przeleciało mu przez głowę.
- Daj spokój, za chwilę im przejdzie – Grizzli wyciągnął do niego rękę. – Chodź się lepiej umyć.
- Ale… ale… - zaczął się jąkać zawstydzony chłopak, nie śmiejąc spojrzeć poniżej jego szyi.
- Wyszoruję ci plecki – wyszczerzył się do niego kapitan, z przyjemnością prześlizgując się wzrokiem po smukłym ciele.
- Sam potrafię to zrobić, odkąd skończyłem pięć lat - wydął wargę Miki i popatrzył na niego podejrzliwie.
- No skarbie, nie ufasz swojemu chłopakowi? – Niewinna mina Gabrysia mogła zwieść nawet świętego.
- Żadnego macania!
- No wiesz, za kogo mnie masz?  - mężczyzna odwrócił go do siebie tyłem i namydlił gąbkę. Z przebiegłym uśmieszkiem zaczął ją przesuwać po gładkiej skórze krasnoludka, z premedytacją, największą uwagę przykładając do punktów erogennych. Czerwony jak zachodzące słoneczko chłopak kręcił się na wszystkie strony, ale nie odważył się pisnąć. Nie chciał wyjść na zboczeńca, który podnieca się zwykłym myciem. Sam przed sobą bał się przyznać, że coraz bardziej mu się podobało.
- Mrruu … - zamruczał nieoczekiwanie.
- Chyba nie chcesz brać prysznica w majtkach? – Gabryś zsunął z niego bokserki jednym płynnym ruchem, zanim zdążył odpowiedzieć. Puścił ciepłą wodę i kontynuował swoje zajęcie jakby nic się nie stało. Tyle tylko, że jego duże dłonie zjeżdżały coraz niżej, wyrywając z ust Mikiego coraz głośniejsze sapnięcia. Chłopakowi było niesamowicie gorąco, miał wrażenie, że zamienia się w płynny wosk. – Kochanie, z przodu też nie powinieneś być brudny – mężczyzna, nie czekając na jego reakcję, przesunął rękę na unoszącą się w drżącym oddechu klatkę piersiową. Zahaczył o stwardniałe sutki i zacisnął palce na najbardziej interesującej go części, zawadiacko sterczącej już od jakiegoś czasu. Przytulił się do pleców chłopaka, ocierając się swoim penisem o jego kształtne pośladki.
- Aaa… - jęknął ochryple krasnoludek mocno się w niego wtulając. Wystarczyło tylko kilka ruchów dłoni, by doszedł z głośnym okrzykiem brudząc ścianki kabiny. Gabryś natychmiast poszedł w jego ślady, wtórując mu niskim głosem.
- O kurwa! – usłyszeli zbiorowy jęk, mimo szumu płynącej wody. To oczywiście reszta drużyny tkwiła pod drzwiami, przyciskając do niej czerwone uszy. Każdy z nich z ogromną erekcją w spodniach, nie śmiał spojrzeć w oczy sąsiadowi.


10 komentarzy:

  1. Oj Gabryś ale się wpakował nie ma co. Ale zrobił to na własne życzenie.
    Ilona... zemsta była dobrym pomysłem i kto wie co się teraz stanie. Gerti zawsze lubiłam i teraz nawet jeszcze bardziej. A ten "kurczaczek" nieźle:)
    Seba... kibicuje mu ale też dziewczynom i nie wiem jak to rozwiążesz ale oby sprawiedliwie.
    Ta drużyna to banda zboczeńców jak ktoś może z nimi wytrzymać. Scenka pod prysznicem całkiem całkiem ale byłaby lepsza gdyby jednak byli sami a nie z resztą drużyny za ścianą.
    Ale pewnie przyjdzie na to czas.
    Dużo dużo weny i chęci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, to teraz zaczynamy zabawę *strzela palcami* Po pierwsze foch, bo nie podesłałaś mi ostatnich dwóch zdań, a one tak fajnie podsumowały całą sytuację.
    Gerdi, królowa, amazonka, obrońca uciśnionych. Ta kwestia z "kurczaczkiem" była przesłodka. A Seba dzielnie leci za dziewczynami, czekając na swoją szansę. Gerdi ma interesujący wybór. Barbie vs Panienka.
    A co do mojej ukochanej ekipy podsłuchujących pod drzwiami zboli... Mrrrr. Jak już mówiłam, sam pomysł świetny. Scenka pod prysznicem była boska, ale jak wszyscy chłopcy mają bolesny problem w spodniach to mogli sobie nawzajem dopomóc. Orgiaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.

    Kotecek ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    rozdział wspaniały, biedny Gabryś, musi szybko znikać z mieszkania, bo częste sesje prysznicowe go czekają.... co za wredne baby z tego KCB... jak tak mogły w ogóle potraktować Ilonę... Końcówka rewelacyjna...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Więcej proszę
    Czy nie obrazisz się jak będę pisać na ciebie "Mamo" albo "Siostro" ?
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszelkie dyskusje na tematy nie związane z opowiadaniem proszę przenieść na GG. Jest podane nad obrazkiem po prawej stronie.

      Usuń
  5. Męczysz krasnala:) Biedny, naiwny Michaś. Ciekawa akcja między dziewczynami a Iloną, dobrze,że Gertruda ją obroniła:) Czekam na dalszy ciąg, pozdrawiam i życzę weny;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A dobrze im, teraz oni z erekcją będą chodzić hahahah aww scenka pod prysznicem,, urocza,,, Krasnoludek jest taki niewinny i kochany aww ;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwwww... :3 Ostatnie dwa zdania mnie powaliły.. xD Ale wychodzi na to że to ja jestem głupia bo nigdy by mi do głowy nie przyszło miziać się (czy jak to wy nazwiecie) pod prysznicem wiedząc że mam baaaardzo wścibskich przyjaciół.. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie przejmuj, przyzwyczaisz się jak reszta czytelników do moich dziwnych pomysłów. To opowiadanie jest naprawdę bardzo niemądre i z bohaterów niekoniecznie trzeba brać przykład.:)) Ale, co kto lubi i nic innym do tego.:))

      Usuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, ale Gabryś się wpakował, ale na własne życzenie... kibicuje dziewczynom ale i żebyś och mam nadzieję, że dobrze to rozwiążesz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń