Po wyjściu chłopców ich rodziców załamała powstała sytuacja, ponieważ oboje inaczej
wyobrażali sobie przyszłość swoich jedynaków. Chociaż wcześniej ustalili, że
spokojnie z nimi porozmawiają, to jednak puściły im nerwy i nic z tego nie wyszło. Teraz było im trochę wstyd, zasiedli więc przed resztkami ponczu,
których nie udało się wypić Michasiowi. Godzinę wcześniej przenieśli się do salonu,
ponieważ na zewnątrz komary rozpoczęły krwawą ucztę i doprowadzały ich do
szału.
- Co my
teraz zrobimy? – zapytał niepewnie pan Stefan. – Im bardziej będziemy im
zabraniać, tym bardziej się zaprą, jak to młodzi.
- Może dajmy
im czas, niech sobie poszaleją, dziecka przecież z tego nie będzie – pokiwała
smętnie głową Milena i z mocnym drinkiem w
dłoni usiadła na kanapie obok mężczyzny. – Oby tylko Miki był wierniejszy od ciebie!
- To
przecież ty mnie zdradziłaś pierwsza! – zaperzył się Pokrzywka. – Widziałem jak
wisisz temu Zbyszkowi na szyi, a dzień później chwalił się chłopakom szatni ,
że cię miał i to kilka razy!
- I ty
uwierzyłeś temu kretynowi?! – Milena popatrzyła na niego zaskoczona.
- A co
miałem robić? Nie odzywałaś się do mnie cały tydzień, potem widziałem jak się liżecie z tym osiłkiem na środku holu, więc myślałem, że masz mnie dość i
zmieniłaś obiekt zainteresowań – wzruszył ramionami. – Strasznie mnie to
zabolało. Nie miałem jednak zamiaru wpychać się na siłę, gdzie mnie nie chcą,
mam swoją dumę.
- Zostawiłeś
mnie z takiego błahego powodu i nawet nie próbowałeś ze mną porozmawiać?! Ale
z ciebie był dupek! – kobieta pokręciła
głową. – A to było zupełnie inaczej, niż sobie umyśliłeś w swoim durnym czerepie
– postukała go palcem w czoło. Nachyliła się przy tym i mężczyzna w głębokim
dekolcie sukienki mógł zobaczyć ładne,
jędrne piersi w eleganckim, kremowym staniku. Widok był aż nadto kuszący i
zrobiło mu się gorąco.
- Więc jak to naprawdę było? – zapytał patrząc głęboko w jej błękitne oczy.
- Ignorowałeś mnie odkąd kupiłeś samochód, ten paskudny
drań odebrał mi twoją uwagę. Zamiast zabrać mnie gdzieś w weekend, ty leżałeś
pod nim całymi godzinami, przykręcając jakieś śrubeczki – zaczęła mu przypominać
fakty sprzed wielu lat. – Byłam wściekła, dziewczyny chodziły do kina i na
prywatki, a ja siedziałam w domu. Koleżanki mi doradziły, żebym wzbudziła w
tobie zazdrość, to się opamiętasz. Stąd ta pokazówka ze Zbyszkiem, ale między
nami nic nie zaszło, choć nie powiem , aby nie próbował i to bardzo nachalnie.
- A to cholerny cham! – zdenerwował się Stefan.
- Potem zaczął
rozpowiadać te brednie o szalonej nocy. Chciał się zemścić i tyle, a ty głupku
zamiast zapytać mnie, uwierzyłeś we wszystko! – pociągnęła go mocno za ucho.
Pachniał jakąś egzotyczną wodą kolońską, która miło połaskotała ją w nos. –
Znikłeś na prawie pół roku i wróciłeś z
panienką, uwieszona u twojego boku jak bluszcz.
- Uwierzyłem, masz rację, byłem młody i durny –
przytaknął jej mężczyzna. – Strasznie przeżyłem twoją domniemaną zdradę, bo
kupiłem już pierścionek i chciałem ci się oświadczyć. Kochałem cię jak szalony.
Zresztą mam go do dzisiaj. Wyjechałem na wymianę studencką, by zapomnieć o
wszystkim i jakoś dojść do ładu z uczuciami. Tam poznałem Elę i zaprzyjaźniliśmy
się, a kiedy wróciliśmy do Polski była już w ciąży. Niestety kilka miesięcy potem poroniła. Pobraliśmy się i
z czasem ją pokochałem. Ale o tobie nigdy nie zapomniałem. Zobacz! – sięgnął do
kieszeni i wyciągnął małe, aksamitne pudełeczko. – Noszę go przy sobie jak
talizman – otworzył i jej oczom ukazał się, śliczny pierścionek z rubinowym
serduszkiem.
- Stefan co ty… - zarumieniła się jak nastolatka. Zdawała
sobie sprawę, że nadal nie był jej obojętny. Zawsze tkwił gdzieś tam, na samym
dnie serca. Pierwszej, gorącej miłości
nie zapomina się tak łatwo, dlatego tak długo nie potrafiła mu wybaczyć tego co
zrobił. Nadal wyglądał tak młodo i atrakcyjnie. Objęła wzrokiem jego smukłą
sylwetkę. – Sporo w tym wszystkim mojej winy, narozrabiałam i powinnam bardziej
nalegać na spotkanie z tobą. Ryczałam w poduszkę aż do twojego przyjazdu. Jak
cię zobaczyłam z tą dziewczyną zrozumiałam, że to koniec i całkiem się załamałam.
Przepraszam – szepnęła nieśmiało.
- Życie, ot co – pogładził jej policzek. Poziomkowy
błyszczyk na jej ustach wyglądał tak kusząco. – Wybaczysz mi? – zapytał równie
cicho. Skinęła jasnowłosą głową, a w pięknych oczach miała łzy. Pochylił się i
delikatnie musnął jej wargi swoimi. Smakowały jeszcze lepiej niż to zapamiętał.
Ujął oniemiałą Milenę za rękę i włożył jej na palec
pierścionek. – Weź, tak długo na ciebie czekał – uśmiechnął się do niej
promiennie, a kobieta poczuła jakby znowu miała dwadzieścia lat i czas się
zatrzymał. – Oboje byliśmy tacy dumni i niemądrzy. Teraz jesteśmy wolni i może
spróbujemy jeszcze raz? Co ty na to?
- Ale co my powiemy dzieciom? – jęknęła zmieszana Milena.
- Nie musimy się im spowiadać, jesteśmy dorośli –
zachichotał Stefan. – Nosisz jeszcze tą koronkową bieliznę? – zerknął na nią z
szelmowskim uśmiechem.
- Na prywatny pokaz, to sobie trzeba zasłużyć drogi panie
– zadarła do góry nos.
***
Całą niedzielę,
nasza dzielna trójka urządzała się w mieszkaniu. Podzielili między siebie szafy
i szuflady, zrobili zakupy w supermarkecie, wysprzątali wszystko na błysk i
wieczorem zasnęli kompletnie wykończeni. W poniedziałek rano Seba nieco zaspał,
kiedy zwlókł się z łóżka dziewczyny wychodziły już z łazienki. Szybko się
ogolił i umył, po cichu wszedł do sypialni i zastał rozkoszny widok. Ilona i
Gerdi właśnie się ubierały, pisnęły na jego widok trzymając przody od piżamek.
- No nie przesadzajcie, jestem dżentelmenem – odwrócił się
ostentacyjnie tyłem do nich.
- I tak trzymaj – warknęły zgodnym chórkiem.
- Powyobrażam sobie, sporo już widziałem i jestem w tym
dobry – zachichotał. Zaraz został przywołany do porządku przez oburzone
dziewczęta. Dwie poduszki wylądowały na jego rozczochranej głowie. – Nie jestem
jakimś tanim podglądaczem… - zaczął chłopak, ale nie skończył, bo właśnie
zorientował się, że po lewej stronie jest niewielkie lusterko. Doskonale widać
w nim było cały pokój i wypięte tyłeczki, na które złośnice wciągały właśnie skąpe
majteczki. Przestał więc paplać, a zaczął podziwiać krajobraz, który tak wiele
miał do zaoferowania. Jednego tylko nie wziął pod uwagę, był w samych
bokserkach i z sekundy na sekundę zaczął w nich narastać coraz większy problem,
którego nie dało się ukryć.
- No już, idziemy do szkoły. Włóż coś na siebie –
odezwała się Ilona.
- Ja muszę do łazienki! – pisnął zarumieniony Seba ściskając
uda i umknął jak spłoszony jeleń.
- A temu co? Okres ma czy coś? – zapytała zaskoczona jego
zachowaniem dziewczyna.
- Podglądał nas drań – popatrzyła za uciekającym chłopakiem
Gerdi. – Namiot miał w pełni rozbity i założę się, że właśnie bierze prysznic.
Dżentelmen psia mać! – warknęła.
- Mam pomysł – mrugnęła do niej Ilona i z psotnym uśmieszkiem zaczęła jej szeptać coś do ucha.
Droga do szkoły upłynęła w zadziwiająco spokojnej atmosferze. Pokraczny samochodzik spisywał się na medal, strasząc przechodniów i wzbudzając pełne politowania spojrzenia. Dziewczęta milczały, a atakowany wyrzutami sumienia Seba wolał ich nie zaczepiać. Wcześniej był tak nakręcony, że odbył w łazience podwójną sesję prac ręcznych i teraz czuł się zupełnie rozluźniony. We trójkę udali się do budynku akademii. Ledwo weszli do holu Ilona z Gerdi uwiesiły się u jego ramion szczebiocąc jak pustogłowe gęsi.
- Misiaczku- ptysiaczku dasz buzi? – zaświergotała Ilona, wzbudzając szaloną wesołość u przechodzących studentów. – Twoja czekoladka będzie tęsknić za tobą cały dzień – zatrzepotała rzęsami.
- Och… - udało się jedynie wydusić czerwonemu jak dorodny burak Sebie. Wszyscy się na nich gapili jak na jakieś dziwowisko. Kumple z drużyny stali właśnie w kącie wytrzeszczając oczy. Przestali nawet mrugać. Chłopak owszem, był przystojny, ale zazwyczaj tak nieśmiały w stosunku do panienek, że bał się nawet odezwać. Chował się za ich plecami, jak tylko jakaś zwróciła na niego uwagę, a teraz kleją się do niego dwie najlepsze laski na uniwerku. To zakrawało na cud.
- Może zrobimy sobie potem jakąś małą przerwę w schowku woźnego? – Gerdi klepnęła go wymownie w tyłek. – Tylko my dwie, ciasna kanapa i twoje usta – zaproponowała, patrząc mu czule w oczy i ciesząc się w duchu jak dziecko, z jego ogłupiałej miny.
- Miejcie litość… – jęknął, kiedy rączka Ilony zaczęła go gładzić po udzie. – Już nie dam rady…- wymknęło mu się głośno. Zobaczył jak jego kolegom szczęki opadają na podłogę, kilka dziewczyn zaczyna coś gorączkowo między sobą szeptać, patrząc na jego krocze z ogromną ciekawością. Seba miał ochotę zapaść się pod ziemię, najlepiej
natychmiast. Jeszcze dziś będzie na językach wszystkich znajomych. Przesunął
swoją torbę do przodu i zakrył strategiczne miejsce, które nie wiadomo dlaczego
zaczęło nagle wzbudzać taką sensację. Szybko jednak został uświadomiony w tej kwestii przez rozchichotane studentki.
- Widziałaś jak go obmacują? A wydawały się takie niedostępne
– usłyszał za plecami gorączkowy szept. – Coś w nim musi być, trzeba się
dowiedzieć co!
- Taa.. Wiesz, pewnie w tych spodniach ukrywa prawdziwy skarb – dodała druga.
- Myślisz, że ma dużego? Trzeba to sprawdzić! Podobno
rudzi są strasznie dobrzy w tych sprawach!
***
Miki z ponurą miną wziął z ręki Gabrysia strój małego kucharza.
Przebrał się w niego w łazience i spojrzał w lustro. Zarumienił się po same
uszy na widok swojego odbicia. Góra fartuszka była dość wąska i po obu jej
stronach widać było różowe sutki. Troczki krzyżowały się na plecach i
podkreślały, wąską talię. Tymczasem z tyłu, pośladki były prawie całe odsłonięte
i wystawione na widok publiczny.
- Cholera, powinienem uciąć sobie język – pisnął mieszany.
– Spokojnie mógłbym zagrać w jakimś filmie porno – mruknął do siebie. Niestety
słowo się rzekło i nie było odwrotu. Zakrył rękami tyłeczek i trzymając się z dala od
Gabrysia wkroczył do kuchni.
- Miki, zabierz te łapki, będą ci potrzebne do czegoś
innego - usłyszał chichot nieznośnego Grizzli.
- Przestań się gapić i zacznij obierać kartofle – warknął do zadowolonego z siebie mężczyzny, rozpierającego się za stołem. Nie odrywał
wzroku od jego pośladków. – Uważaj, bo utniesz sobie palec – dodał złośliwie.
- Nie martw się kochanie, ten widok jest wart każdej
ofiary – mężczyzna oblizał usta.
Chłopak zły, że tak się dał podejść, siekał właśnie
marchewkę do zupy z zaciętą miną. Miał ochotę zwiać, gdzie go oczy poniosą, przez cały czas
czuł jak oczy mężczyzny bezczelnie go obmacują, wzbudzając w dole brzucha coraz
większe gorąco. Skoro jednak i tak nie miał wyjścia, postanowił nieco się zabawić
kosztem Gabrysia. Włączył zmysłową, hiszpańską muzykę i zaczął kręcić się w jej
takt, wymachując zapamiętale tyłeczkiem. Niech ten głupi zboczuch zaślini cały
obrus. Zaczął kroić owoce na sałatkę, wyciągnął bitą śmietanę w sprayu i sos
czekoladowy. Z tego miał być deser, który potem włoży do lodówki. Pląsał coraz
bardziej zadowolony z siebie, nie wziął tylko jednej rzeczy pod uwagę. Nawet
najbardziej cierpliwy człowiek ma jednak jakieś granice. Kapitanowi,
rozgrzanemu do czerwoności ponętnym widokiem, jego przydział anielskości właśnie całkowicie się
wyczerpał.
- Jestem głodny – mruknął gardłowo i ruszył do ataku.
Złapał zaskoczonego chłopaka w pasie, podniósł do góry i położył na stole, strącając na
ziemię serwetki i sztućce, niecierpliwym gestem. Wystarczyły dwa szarpnięcia, by pozbawić ofiarę
zarówno fartuszka jak i bokserek.
- Gabryś oszalałeś…? – pisnął zawstydzony swoją nagością
Michaś i zamknął oczy. W swojej naiwności nie spodziewał się takiego finału.
- Chyba tak – kapitan wziął miskę z owocami i zaczął je układać
na ciele chłopaka. Czuł jak drży, kiedy połówki brzoskwiń zakryły jego sutki, a
do pępka włożono mu słodkie daktyle. – Zaczniemy od deseru – wziął zimną bitą śmietanę
i zaczął nią kreślić zawiłe wzorki, zaczynając od szyi. Potem przeszedł na klatkę piersiową, następnie szeroko rozłożone, drżące uda, jądra i
nabrzmiałego penisa, unoszącego się zawadiacko do góry. Tą samą drogę powtórzył
z sosem czekoladowym w dłoni.
- Chcesz mnie zabić co? – wydyszał Miki, wijąc się na
blacie stołu. Bardzo szybko przestał całkowicie protestować. Dotyk zimnego kremu na jego skórze doprowadzał go do obłędu.
Zdawało mu się, że targające nim emocje rozerwą go na strzępy. Tymczasem jego
oprawca wcale się nie śpieszył. Patrzył tylko tak, jakby chciał go pochłonąć
oczami.
- Pożrę cię - warknął Gabryś - każdziuteńki kawałeczek tego kuszącego ciała
– mówił mu do ucha aksamitnym niskim głosem, który zdawał się mieć jakieś
dziwne hipnotyczne właściwości. Docierał do każdej, najmniejszej, rozdygotanej
komórki płonącego z pożądania Michasia. – Jeszcze tylko jagódki – wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu.
Maliny, borówki i jeżyny dopełniły dzieła, tworząc niezwykłą mozaikę. Odbijały
się pięknie od kremowej skóry, na której perlił się pot. Zaczął od ust, które przyciągnęły jego uwagę delikatnym różem. Muskał je jakby były zrobione z płatków
śniegu. Smakowały owocami i pachniały jak one, wyrywał z ust chłopaka coraz
głośniejsze jęki.
- Ach… hm… Gab… Gabryś… - wyjąkał cichutko. Na nic więcej
nie miał siły, czuł że długo już nie wytrzyma tych rozkosznych tortur. Objął mężczyznę
w pasie nogami, przyciągając go do siebie. Kapitan zaczął wędrówkę w dół, liżąc i podgryzając każdy
centymetr jedwabistej skóry. Skomlenia i piski jego słodkiego krasnoludka, tylko jeszcze
bardziej go nakręcały. Zapach podniecenia, pierwsze krople widoczne na czubku
członka oszałamiały jak najlepszy narkotyk. Poznęcał się nad szyją, przeszedł
na stwardniałe jak kamyczki sutki, dotarł do falującego brzucha. Sok, śmietana
i czekolada tworzyły smakowity dodatek. Kiedy dotarł do bordowego od napływającej
krwi penisa, Miki skomlał żałośnie, rozsuwając szeroko zgrabne nóżki.
- Pp… Proszę… nie mogę już… - wychrypiał mały głuptas,
który za punkt honoru wziął sobie dotrwać do końca, choćby nie wiem co. Mężczyzna z perwersyjnym uśmieszkiem wziął
plasterek ananasa i wcisnął na drgającego członka, nie pozwalając mu dojść
przedwcześnie. Po chwili ulitował się nad nim i zaczął zataczać kółeczka wokół ciasnej dziurki. Krem
idealnie spełnił rolę nawilżacza. Włożył ostrożnie do środka jeden palec, rozpychając
gorące ścianki. Niecierpliwy krasnoludek, poruszył biodrami i nabił się na
niego do końca. – Och…! – pisnął zaskoczony falą piekącego bólu.
- Spokojnie kochanie, pozwól mi się wszystkim zająć – włożył drugi
i trzeci palec jak tylko poczuł, że Miki się rozluźnia. Całował przy tym smukłe
uda, zlizując śmietankę i resztki czekolady. Podniósł wysoko nogi chłopaka i
położył na swoich ramionach. Wyjął rękę i przystawił do rozciągniętego otworku
swojego dużego członka, na którym odznaczały się nabrzmiałe żyły. Powoli
milimetr po milimetrze wsuwał się w tą oszałamiającą wszystkie jego zmysły
ciasnotę. Mruczał przy tym z przyjemności, niczym duży, zadowolony miś, który dobrał się do garnka z miodem. Kiedy dotarł do końca zatrzymał się na chwilę i zdjął z penisa krasnoludka,
więżącego go ananasa. Michaś zakwilił cichutko i gwałtownie wciągnął powietrze. Gabryś poruszył się na próbę i widząc, że kochanek nie
protestuje zaczął się wsuwać i wysuwać, szukając odpowiedniego kąta.
- Ooch…! – krzyknął Miki, kiedy trafił w czuły punkt. Pierwszy raz w
życiu przekonał się, co to znaczy umierać z rozkoszy. Cały świat wirował razem
z nim, a gorące fale przetaczały się przez niego raz po raz. Grizzli, kiedy
tylko złapał odpowiedni rytm zanurzał się w nim głęboko, sam mając przed oczami
gwiazdy. Ciało pod nim wygięło się w końcu w łuk i….
- Aaaa….! – pełen wyzwolenia wilczy skowyt, słyszalny
prawdopodobnie na wiele mil wkoło wyrwał się z udręczonego gardła chłopaka. Z pewnością
nie było w akademiku i sąsiednich kamienicach nikogo, kto by nie zwrócił na
niego uwagi. Przeżycie było tak silne, że na kilka sekund stracił świadomość.
Mężczyzna spiął wszystkie mięśnie i prawie jednocześnie wytrysnął w jego głodne wnętrze. Jego krasnoludek
dosłownie zwalił go z nóg. Opadł obok chłopaka na stół, który niebezpiecznie
zatrzeszczał. Mocno objął go ramionami i przytulił do siebie.
- Chyba powinniśmy się umyć?- Zachichotał beztrosko.
- Nie mam siły – wymamrotał Miki, nadal nie kontaktował i
leżał zupełnie bezwładnie jak szmaciana lalka, wtulony w szeroką pierś Gabrysia.
*.* taki deser to mi się podoba ^^ :D
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo podoba mi się pogodzenie rodziców. Może zostaną chłopców w spokoju i cieszę się że wyjaśniłaś ich historię.
OdpowiedzUsuńTrójkąciki też wyszedł ci całkiem całkiem.
A co do Mikiego i Gabrysia to matko tego się nie spodziewałam całkiem. Znaczy jak mały zaczął go drażnić to było pewne że coś się stanie ale że pierwszy raz to było bardzo miłym zaskoczeniem. A jaki piękny deserek:)
Ciekawe czy Miki będzie tego jednak żałował chociaż oby nie bo to było słodkie i takie wspaniałe.
Na prawdę orginalna scenka i oby takich więcej.
Dużo dużo weny i chęci:)
Hahah to było coś ^U^
OdpowiedzUsuńRodzice wzięli 'zaręczyny'? No, no. To może okazać się nadzwyczaj ciekawe :D
Dziewczyny to jednak lubią znęcać się nad Sebkiem. Coś mi się wydaje, że nie będzie miał od teraz tak łatwo, w szkole, jak i w domu ^U^
Miki i Gabryś...Jedno słowo: CUD, MIÓD I MALINY~! Hehe ^U^ Taki deser chętnie bym sobie pooglądała z bliska i napawała się takim widokiem. Aj, aj. Gabryś puścił wodzą fantazji Słodko xD Miki już chyba tylko jednego pragnie: Wejścia do łóżeczka i oddalenia się do Krainy Snów ^U^
Pozdrawiam i weny życzę~!
Kimi~
Suuuupeeeeer!!!!!!
OdpowiedzUsuńEwa
O Mamusiu... Od trzech godzin zabieram się za pisanie tego komentarza i ciągle ktoś mi przerywa!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle - dobry, zabawny, z zaskakującymi zwrotami akcji.
Coraz bardziej podoba mi się wątek z rodzicami chłopców. Milena i Stefan przeszli długą drogę do wspólnego szczęścia i mam nadzieję, że już nic na niej nie stanie. Kto wie? Może dzieci im pomogą w odnalezieniu siebie na nowo, wynajdując coraz to inne wspólne zajęcia, byle tylko nadopiekuńczy rodziciele zostawili ich w spokoju?
Ach ten Panienka. Niby gentleman le jednak nie oparł się pokusie podglądania koleżanek. Ich zemsta była słodka, ale czy na pewno? Coś czuję, że obie panienki będą jeszcze zazdrosne o swojego współlokatora. W końcu koleżanki z uczelni już chcą zobaczyć, co dwie najlepsze laski w nim widzą. Ach, już widzę te tłumy napalonych studentek goniące za biednym Panienką i Xenę z Iloną jako jego rycerze w lśniących zbrojach...
No i Miki już nie jest prawiczkiem. Napalony Grizzlie wreszcie go schrupał i to dosłownie ;) Mimo wszystko czuję lekki niedosyt. Spodziewałam się, że po tak długim okresie oczekiwania Gabryś nie da odpocząć swojemu krasnoludkowi tylko będzie go męczył przez całą noc, ale z drugiej strony... duży plus za to, że pomyślał o komforcie narzeczonego.
Jak już kilka razy wspominałam, Gabryś jest moim ulubieńcem w tym opowiadaniu, dlatego mam nadzieję, że Miki już więcej nie będzie go ranił i udawał, że kapitan go nie pociąga.
Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały,
Ariana
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny... pomysł z tym fartuszkiem rewelacyjny.... Miki bardzo kusił Gabrysia.. i cóż deser był przed obiadem... ciekawe jak Miki zachowa się po obudzeniu i zorientowaniu się co wyprawiali.... i jak to się jego pichcenie obiadku skończyło.....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hyhyhyhyyyyy *wilczy uśmiech*
OdpowiedzUsuńTym razem wyjątkowo zacznę od końca, czyli od sceny erotycznej. Coś tak czułam od początku, że twoja faza na owoce się źle skończy xD Chociaż właściwie chłopcy chyba nie narzekają. Interesujący pierwszy raz, nie powiem, że nie. Tylko pozazdrościć krasnoludkowi, że mu się kreatywny partner trafił. Mrrrrrau.
Teraz wrócę do początku, czyli do rodziców. Ta wersja mi się podoba znacznie bardziej niż początkowa, w tamtej czegoś brakowało. Słodko i uroczo, a poza tym teraz Gabryś i Miki będą mieli znacznie łatwiej. Ale aż szkoda, że ich związek kiedyś się rozpadł przez taką pierdołę.
A teraz moi ulubieńcy, czyli trójkącik. Sebastian się jak świnia zachował. A niby taki dżentelmen. Pffff. Dziewczyny go pięknie załatwiły, tylko ciekawa jestem, czy się same na tym nie przejadą, że nagle cała uczelnia się ich Panienką zainteresuje...
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, i wyjaśniło się to nieporozumienie miedzy ich rodzicami, a deserek pierwsza klasa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka